Na dzisiejszej Mszy św. w kaplicy Miłosierdzia Bożego - z relikwiami Jana Pawła II - trafiłem na temat bliski mojemu sercu. W oczekiwaniu na rozpoczęcie nabożeństwa modliliśmy się za dusze zmarłych, które wyczytywano.

   Podczas liturgii padły słowa św. Pawła, abyśmy nie smucili się śmiercią „jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Tutaj jest ważna uwaga: Żydzi dotychczas nie wiedzą, co dzieje się po ich śmierci. Nie przyjęli Pana Jezusa, a Zbawiciel otworzył Dom Boga...

   Natomiast Pan Jezus zalecił (Mt 24) czuwanie i bycie gotowym na Jego ponowne przyjście. To będzie zobrazowane w Ew (Mt 25, 1-13) przypowieścią o pannach oczekujących na pana młodego.

   Kapłan w kazaniu mówił o obrazie „Taniec Śmierci”, który znajduje się w kościele p.w. św. Bernarda ze Sienny w Krakowie. Rozśmieszył wiernych podkreśleniem, że ci, którzy są nieprzygotowani do odejścia to „panny, którym zabrakło oliwy w lampach, a właściwie w głowie”.

   Szkoda, że kapłan nie wspomniał o duszy (w tamtym czasie nie była eksponowana), a nawet obecnie większość ludzi nie ma świadomości jej posiadania. Nie podkreślił też, aby prosić o śmierć dobrą (zaopatrzenie Sakramentem na Drogę) oraz godną (wśród swoich).

    W naszej wierze przemilczany jest moment samej śmierci, bo natychmiast jesteśmy (tak twierdzi 6/10 biskupów). Ciało odpada i większość jest zszokowana naszym istnieniem. Z mojego doświadczenia duchowego 99% ludzi pragnie życia na ziemi.

   W tym czasie ludzie chwalą śmierć nagłą i do końca nie nawracają się. Giną tak jak pragną, a po prawdziwej stronie życia już wiedzą, że nic nie mogą uczynić dla siebie. Tak czynią też katolicy (w 70%), a klepią, że „od nagłej i niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie”.

   Za dwa dni będzie czytanie z Ks. Mądrości (Mdr 2, 23-3, 9) „Do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności”. To trudny język, który przetłumaczę „z polskiego na nasze” (jest to w moim nędznym „instruktażu”). W momencie naszego poczęcia jest wcielana dusza (cząstka Boga Ojca). To doskonałe ciało czeka po śmierci życie wieczne.

   Dalej: „Zdało się oczom głupich, że pomarli, zgon ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a /../ nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.”

   Znowu przetłumaczę na język ludzki. Nasze ciało jest opakowaniem na czas tego zesłania. Śmierć jest łaską, a nie karą...łaską powrotu do własnego Ojca Prawdziwego i Ojczyzny Niebieskiej. Każde małe dziecko chce do tatusia, a Pan przecież mówi: "jeżeli nie staniecie się jak dzieci”...

   Jest to wynik ludzkiego ograniczenia (naszej mądrości czyli głupstwa u Boga), bo nie możemy ujrzeć naszego prawdziwego ciała, które choruje tak jak ciało fizyczne, ale duchowo (grzechy). Nie sięgają tam tomografy, usg, itd.

   Na tym fakcie zobacz Mądrość Boga i naszą...pragniemy żyć na zesłaniu (100 lat), a nie chcemy żyć wiecznie. Śmierć jest łaską...powrotem do Domu Prawdziwego i życia wiecznego. Powinno korzystać się z nowoczesnych technik graficznych, które pokazałyby wielkie nieszczęsie czyli śmierć nagłą.

   Na ten moment w „Echu Medjugorie” trafiłem na opis nawrócenia się ojca-ateisty z przyjęciem Sakramentu na Drogę (śmierć dobra) i zgonem wśród swoich (śmierć godna)…

                                                                                                          APeeL