Tak się stało, że dzisiaj przeglądałem zapiski z początku mojego nawrócenia, gdy traciłem czas na poszukiwanie Prawdy. To przykład „makulatury” duchowej. Muszę to opracować, bo wielu jest poszukujących i błądzących, a nie ma sensu, aby powtarzali moją drogę.

    Osoba, która nie zna „Ojcze nasz” nie może tracić czasu na czytanie artykułów o mądrości, studiowanie nauk Buddy, rozmyślanie nad Tybetańską Księgą Umarłych, interesowanie się medytacją i reinkarnacją oraz wskazaniami mistyków.

    Taki początkujący nie powinien czytać pism św. Augustyna, Jana od Krzyża, a nawet św. Pawła czy encyklik J.P. II. W żadnym wypadku nie wolno mu zajmować się „duchami” i różnymi eksperymentami (zjawiskami pozazmysłowymi). 

    Dzisiaj miałem zadanie, aby namówić córkę, która prawie skończyła ATK do zrobienia pierwszego kroku ku Bogu. Poszliśmy polami pod mój krzyż i kazałem jej zapalić trzy lampki Panu Jezusowi. Bałem się, że nie będzie chciała tego uczynić.

    Na Mszy św. porannej psalmista wołał, że: zadufani w sobie i zakochani we własnych słowach są jak owce pędzone do Otchłani...”śmierć ich pasie, zejdą prosto do grobu”. Ps 49

    Niewierzących nie przestrasza to, że „rankiem zniknie ich postać”. Taka jest prawda, bo przecież nie znamy dnia ani godziny naszego odejścia z tego świata. Tylko Bóg może wyzwolić naszą duszę „z krainy umarłych” i zabrać nas do Siebie!

    To, co teraz jest dla mnie jasne i proste na początku nawrócenia było nie do przebycia, bo szukałem Boga wszędzie, ale nie "tam, gdzie dzwonią”.

    Poszedłem na drugą Mszę świętą, a następnego dnia umierałem podczas odmawiania mojej modlitwy za tych, którzy robią pierwszy krok ku nawróceniu. Na pożegnanie z córką zrobiłem na jej czole znak krzyżyka, który powtórzyłem trzy razy. Nawet teraz, gdy to zapisuję dreszcz przepływa przez całe moje ciało!

    Na ten moment pasują słowa św. Pawła: „teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. /../ zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień". Rz 13, 11-14

    Ze mną było inaczej, bo modlitwy pacjentek sprawiły, że zostałem rzucony przez Boga na kolana i przeżegnałem się, a stało się to w środku nocnego dyżuru w pogotowiu ratunkowym (1988).   

    A co mam doradzić Tobie? Nie czekaj! Zacznij swoje nawrócenie od tej chwilki. Potraktuj, że jest to zaproszenie od Boga. Przeżegnaj się, zawołaj do Ducha Świętego o prowadzenie, a to oznacza „otwarcie serca”...                                                                    APEL