Zaczynam ten zapis, a z telewizji płynie obraz dyskoteki, gdzie bawiących się zaskoczyło trzęsienie ziemi (Chile), a w TV Trwam mówią o ofiarach tego kataklizmu na Haiti.

   Wróćmy do tamtego czasu, gdy w nocy przypomniała się zmarła córeczka, a w tym czasie z dachu spadła bryła śniegu uderzając o parapet i szyby. Napłynął obraz wypadków z ginącymi i stojącymi w korkach (nawet po 20 godzin). Zaspana dziewczyna otworzyła w nocy drzwi zbrodniarzom, którzy poderżnęli gardło jej ojcu.

   Ja utknąłem samochodem pod kościołem, a na Mszy św. zgasło światło. Przez sekundę wyobraź sobie kłopoty ludzi (windy, restauracje, automaty, wentylacja). Przy jednej świeczce lud śpiewał; „Chwalcie na wieki najwyższego Pana”. Ja wiem, że to jest "duchowość zdarzeń" zaczynająca intencję (awaria, zamęt, utrudnienie, uszkodzenie, kłopoty).

   Jakoś dojechałem do przychodni, gdzie zakopałem samochód. Mało ludzi, ale muszę przyjąć dyżur, ponieważ kolega nie dojedzie z wioski.

   Niespodzianka, bo nawał zrobił się około 15.00. Pacjent jechał do ZUS-u i zagubił kartę. Trafiła się chora siostra zakonna ("wyzdrowiała" po dolantynie), a drugi dyżurny wyjechał pogotowiem na sygnałach. Wprowadzają rannych (czołowe zderzenie samochodów).

   W telewizji pokazują Bazylikę Zwiastowania w Jeruzalem, gdzie budują meczet! Po skasowaniu ZOZ-u mamy nagłe bezrobocie...jeszcze pijani, którzy tracą prawo jazdy. Wielką kulę śniegu rzucono pod pędzący pociąg...ranny jest maszynista.

    Przeskakuje po napływających zdarzeniach, które sprawiają ostateczny odczyt intencji modlitewnej tego dnia, a w ręku mam wołanie do Boga; „Boże....Stworzycielu...Jezu! Ojcze nasz! pochyliłeś się nad nędzą człowieka”. Przepraszam Boga za wszystko.

    Kobieta właśnie upadła i czeka na przewóz karetką, a powinna być już w domu. „Panie! Jakże ukazujesz mi cierpienia innych”. Straszliwy ból zalewał moje serce. Płynie modlitwa, a w duszy lęk tych, którzy odczuwają zaskoczenie zagrożeniem.

   Jakże Pan to wszystko ukazuje,a to nie jest mój dyżur. Dodatkowo nieprzyjemne zdarzenia, bo zakonnica budzi wątpliwość (może narkomanka). Teraz odwrotnie trafiam do autentycznie chorej siostry zakonnej, która „płaci” mi w obecności kapłana za wizytę! Po co mi to? Podłość Szatana jest nieskończona.

   W nocy mam daleki wyjazd...płynie koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji tego dnia, a właśnie jesteśmy koło rozświetlonego Sanktuarium MB. Straszliwe zaspy...przed nami spychacz-piaskarka. 

    Natomiast rano zerwano do umierającego z powodu pęknięcie tętniaka aorty. Nie zdążyłem przekazać go karetce „R” i zmarł podczas transportu. Kłopot, bo zabrałem syna, który został zaskoczony nieszczęściem.

   Zwłoki zawsze przekazujemy do prosektorium szpitalnego, a syn został bez potrzeby. Dodatkowo rozpacza, przeklina i jest agresywny, a szansa na życie ojca była zerowa. Istnieje duża wiara w możliwości karetki, lekarza i szpitala, a przecież nie możemy pokonać śmierci...

                                                                                                                                         APeeL