Jakże ważne jest wsłuchiwanie się w natchnienia Boże, bo po wstaniu o 5.30 zostałem w domu, ponieważ przeważyła chęć dokonania zapisów. Wybór był słuszny, bo skończyłem edycję strony (5 intencji) i z radością w sercu pojechałem na Mszę św. do kaplicy Miłosierdzia Bożego.

   Tam zacząłem rozmawiać z nieznajomą, której powiedziałem, że: wszystko jest prawdziwe w wierze katolickiej, oderwani od papieża nie mają Eucharystii, błędny jest neokatechumenat z mszami w soboty na których kazania prawią cywile. W ich Komunii św. obecność Pana Jezusa zależy od widzimisię przyjmującego.

   Najważniejsze jest nasze wykonywania Woli Boga Ojca, bo wówczas jesteśmy posłusznymi dziećmi. Szkoda, że w naszej wierze nie mówi się o duszy i działaniu Szatana, a także o tym, że śmierć dotyczy tylko ciała fizycznego, które odpada, a my natychmiast jesteśmy! Trzeba prosić o śmierć dobrą (z Wiatykiem) oraz godną. Na koniec dodałem, że „wiedzą o pani w Niebie” i dlatego spotkaliśmy się...

   Mój ulubiony prorok Izajasz (Iz 61, 1-2a. 10-11) wołał: <<Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim /../”.  Wyraża też to dzisiejszy psalm responsoryjny: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim /../”. Św. Paweł dodał (1 Tes5, 16-24): „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie /../”.

   Dla przeciętnego człowieka te słowa nic nie znaczą, bo trzeba chociaż jeden raz przeżyć poczucie Bożej Radości. Ktoś może mieć takie doznania, ale nie kojarzy ich ze Stwórcą.

    Starszy kapłan w kazaniu mówił o radości ziemskiej (pokazywanej aż do znudzenia w telewizji), a bliżej dziecięcej, bo do kaplicy dochodził gwar maluchów ze stołówki. Wspomniał też o działalności księdza-dyrektora, który właśnie zaszczyca jakieś spotkane opłatkowe...prawie jak biskup.

    Natomiast nie wspomniał o radości duchowej, która pochodzi od Ducha Świętego i nie kojarzy się z żartami o teściowej, ale trwa także w cierpieniach...aż do słodyczy krzyża. To trzeba przeżyć samemu, bo doznań duchowych nie da się opisać. To, co przeżywamy w ciele jest tylko namiastką doznań nadprzyrodzonych. 

   Ta radość pojawia się także po Eucharystii oraz w różnych momentach mojego życia...często kończy się płaczem z powodu rozstanie z Tatą i pragnienia powrotu do Domu Prawdziwego. Żadnym językiem tego nie wyrazisz...chciałbym, aby to trwało wiecznie. Takie doznania budzą zdziwienie, bo normą jest życie „bezduszne”.

   Podczas zawołania „Baranku Boży” moje serce zalała radość duchowa, a po zjednaniu ze Zbawicielem słodycz, której nie ma na ziemi. Wielkim darem Boga jest ta prawdziwa manna z nieba...Ciało i Krew Pana Jezusa, Cud Ostatni. 

   „Jezu ufam, ufam Tobie” stała się święta cisza w której do naszej duszy przychodzi Bóg Ojciec. Ja nie potrzebuję żadnych cudów, bo takim jest Eucharystia...Uczta zapowiadana w Starym Testamencie.

   Eucharystia ułożyła się w koronę...jakby podziękowanie za moje pragnienie dawania świadectwa wiary. W kilka minut pojawiła się ekstaza, bliskość Boga Ojca sprawiająca słodycz, cichość, pragnienie odosobnienia (bycia sam na Sam z Panem) z mówieniem do Taty. Takie stany sprawiają kłopot, gdy jestem wśród ludzi i „mówię do siebie”.

   Po wyjściu z kaplicy rozmawiałem z panią, która codziennie spotyka się z Panem Jezusem i mówiłem jej o tym Cudzie Ostatnim, a także łasce odjęcia przez Boga nałogu. Trafiłem w jej serce, bo w rodzinie mają alkoholika. Prosiłem, aby modlili się za niego i ofiarowali cierpienia zastępcze. Na koniec powiedziała: „pięknie pan mówił”. Po jej odejściu oczy zalały łzy, bo przeze mnie mówił Duch Święty…                                                                                                                                      APeeL