Z umęczenia nie mogłem spać...2.00, 4.30, 5.30, a po wstaniu niepokój zalewał serce, ponieważ w pogotowiu trzeba przejść na kontrakt. Ciemno, zimno, strasznie, a ja niewyspany jadę na pierwszą Mszę św. o 6.30.  Po Eucharystii poprosiłem Boga Ojca, Najświętszego Tatę, aby był w mojej słabości, a poczucie niebezpieczeństwa odeszło.

    Wcześniej zacząłem przyjęcia chorych, ale już muszę jechać do babci zmarłej w nocy. To jest sytuacja, gdy zmarły ma pierwszeństwo, bo trzeba wystawić kartę zgonu...bez tego nie ruszysz. Pan pomógł zarazem załatwić moje dokumenty do kontraktu w pogotowiu. Zobaczysz dalszą pomoc, wsparcie, wspomożenie Boga Ojca, a zarazem pocieszenie dla chorych:

- babuszcze potrzebna jest witamina B12 (1000 mcg)...stosowałem ją u starszych, bo źle się wchłania, a to powoduje słabość (podawałem 1 x w miesiącu, można okresowo)...minutę wcześniej ktoś oddał ampułkę (zawsze miałem na wymianę, aby starsi nie biegli do apteki...zwracali przy następnym zastrzyku)

- pacjentka z lekami, a w ręku mam art. na ten temat w piśmie lekarskim

- chłopak pogryziony przez psa...z natchnienia Bożego dzwonię do jego sąsiadki, lekarki, która potwierdziła, że to jej pies i był szczepiony!

    Nawał trwał do 17.00...kręciłem głową, bo Pan pomógł mi, a ja teraz czynię to samo chorym. Nie znałem intencji, a w telewizji pokazano uniewinnienie oskarżonego, wcześniej śnił się zmarły teść i moja babcia (proszą o wsparcie modlitewne, w ramach tej intencji). Napłynęła też postać żony inwalidy po przeszczepie nerki (odrzuconej) oraz zniszczona matka wielu dzieci (dałem jej zwolnienie lekarskie).

   Na końcu tego dnia ze łzami w oczach podziękowałem Bogu Ojcu za wsparcie...poprosiłem o dusze zamarłych z mojej rodziny, za duszę babci i teścia i mojego ziemskiego tatę. Jakże wielka jest delikatność płynąca z Królestwa Bożego!

    Ta doba duchowa będzie trwała jeszcze następnego dnia podczas dyżuru w pogotowiu od 8.00-15.00, gdzie pracowałem spokojnie, bo sprawę kontraktu miałem już poza sobą. Dalej trwała pomoc Pana, bo wstąpiłem do przychodni (jeden budynek), a właśnie zmarł mój pacjent i pojechałem stwierdzić zgon (8.15), wydałem też kontynuację zwolnienia przed rentą, a na końcu prowadziłem utykającą chorą, którą dosłownie wspierałem...

   Dopiero teraz mogłem odmówić moją modlitwę, a w tym czasie napływało pragnienie oddania życia za innych. Wieczorem będą informowali o Czeczeni, Kosowie i zesłańcach w Kazachstanie...nawet A. Kwaśniewski mówił o poparciu dla ich powrotu. W  „Sup. Ex.” pisali o organiście, który pociesza rodziny zmarłych na cmentarzu!

                                                                                                                                        APeeL