Tuż po przebudzeniu myśl uciekła do b. Jugosławii i czyniących wszystko dla pokoju...z żoną w tej intencji pościmy w środy i piątki (apel MB Pokoju). Trwał bój o wyjście na Mszę św. z pragnieniem modlitwy (w tym koronki pokoju), ale przeważało poranne zamieszanie z pustką w sercu.

    W drodze do kościoła przeszkadzali zaczepiający mnie pacjenci. Nie docierały czytania, bo rozmarzyłem się zamówieniem Mszy św. w kościele, gdzie otrzymaliśmy ślub (w Słupsku) i przejazdem w wagonie sypialnym. Szatan ma nieskończony repertuar kuszenia: odciąga od spotkania z Panem Jezusem, a przed Eucharystią kusi wybrykami ciała.

   Podczas powrotu do ławki starsza pani złapała mnie za rękę i zapytała czy mam zegarek? Wykonałem tylko przepraszający gest, a z serca wyrwało się zawołanie: „Jezu!...och Jezu!” Z powodu ekstazy siedziałem w ciszy, ponieważ była dłuższa przerwa pomiędzy nabożeństwami. Tak dobrze z Panem Jezusem...wówczas modlitwa jest niepotrzebna, bo Zbawiciel jest we mnie.

    Te przeżycia pojawiły się niespodziewanie sprawiając moją całkowitą odmianę, ponieważ do czasu Mszy św. nie było we mnie „ducha”. W filmie można pokazać to 2-3 sekundowymi błyskami Pana Jezusa w koronie cierniowej. W kilka minut po Eucharystii moje ciało zostało zalane miłością i pokojem...musiałem głęboko oddychać prawie na granicy wzdychania. Czy tylko ja to przeżywam?

   Po wyjściu z kościoła zobaczyłem klepsydrę 6-letniej dziewczynki, którą na ostatnim dyżurze załatwiał kolega. Do kogo teraz ucieka się jej matka, która kiedyś była u mnie i ściągnęła mnie na ziemię po próbie mówienia o MB Niepokalanej (św. Jehowy nie uznają kultu maryjnego).

    Niewieście 66-letniej wskazałem na obdarowanie, którego nie ujrzy bez Światła Boga Ojca, a w ustach - z powodu tych świętych słów- pojawił się niesamowity smak aż odsunąłem picie kawy, aby go nie psuć. Innej, młodej i wystraszonej przekazałem, że w Eucharystii otrzymujemy pokój, który promieniuje na nasze ciało fizyczne.

    Teraz samotnej pannie z dzieckiem mówię o naszym istnieniu po śmierci, a wdowie, której mąż zginął na pasach zalecam ofiarowanie tego cierpienia Matce Bożej, bo w ten sposób uzyska pokój.

    Praca w przychodni trwała do 15.00, a w tym czasie falami napływała słodycz do serca z ciepłem w nadbrzuszu i niesamowitym smakiem w ustach. Nie można opisać tej radości z niesieniem pomocy...także duchowej. Może wyraziłaby to animacja komputerowa z grą kolorów i muzyki.

   Tak chciałbym tutaj zostać i odmówić koronkę do MB, ale już słychać sprzątaczki i przyplątała się chora z biegunką. Deszcz zatrzymał mnie pod balkonem, gdzie wołałem do Pana Jezusa, aby przyjął w Swoim Miłosiernym Sercu czyniących pokój, aby zostali obdarzeni wszelkimi łaskami.

   Pojawiła się łączność z Bogiem Ojcem, wszystko przenikał Pokój, którego namiastką jest nasz „pokój” czyli brak wojny. W tym czasie straciłem ciało, nic mnie nie obchodziło i wykonałbym każdą prośbę Boga Ojca...zrozumiałe stało się zgłoszenie o. M. M Kolbe na dobrowolną śmierć głodową za Gajowniczka. 

   Dobrze, że nie przyjechałem samochodem, bo wówczas modlitwa jest niemożliwa .Później próbowałem modlitwy na spacerze, bo w domu trwała pustka i rozdrażnienie, ale prawie wlazłem na śpiącego psa, młodzież krzyczała, towarzysze czuwali.

   Niekiedy modlitwa musi być jakby wymuszona na ciele, które ma inne pragnienia (telewizja, uzależnienie od informacji). Po czasie nastąpiło powolne przesunięcie wskaźnika od ciała do duszy! Wołanie do Nieba trwało 2 godziny po którym smakował mi kawałek chleba z solą...   

 

                                                                                                                 APeeL