Tuż po wstaniu Zły atakował różnymi scenami z życia wskazując, że jestem niegodny, bo przyjąłem dar od jakiejś babci. Nie mogłem się modlić i musiałem użyć wody święconej...modlitwy odmówiłem, a serce zalała radość Boża!

   Zaczynam pracę w przychodni i jestem zadziwiony sprawnością wszystkiego, bo gabinet wysprzątany, na wieszaku jest czysty fartuch, a moja wywieszka leży na sole. Wyczułem dobry dzień, a właśnie płynie jakaś ulubiona melodia. Wprost widzę, że to wszystko jest od Boga Ojca, a szczególnie pragnienie niesienia pomocy, które wynika z miłości do braci ziemskich i z mojego powołania.

    Pierwszym pacjentem był nasz pracownik zwolniony z pogotowia, a to wywołało w pokrzywdzonym furię złości. Wskazałem mu, że władza jest przelotna...poprosiłem, aby cierpienie przyjął (uświęcił) i przekazał w intencji pokoju w b. Jugosławii oraz prosił Matkę Bożą o prowadzenie. Nigdzie nie dojdziemy bez Boga w cierpieniu i to niezasłużonym.

   Szatan zalewa skrzywdzonych nienawiścią, a na kierownika reprezentującego władzę też ma swoje sztuczki wywołujące cierpienie. Wskazałem mu na znajomą kierowniczkę, która - z tego powodu, że musi zwalniać ludzi - rozchorowała się! Nie nadawała się na to stanowisko.

   Palaczkę tytoniu poprosiłem o rzucenie palenia z pomocą św. Józefa (właśnie będzie jego święto), a chwalącej śmierć nagłą wyjaśniłem, że nawet po Eucharystii nie jestem przygotowany, bo to nie jest Ostatnie Namaszczenie. W jej rodzinie wszyscy umierali nagle! 

    Trwał nawał chorych z pocieszeniem, bo nagle zapłacili za dyżury w pogotowiu i otrzymałem 13-tą pensję. Moje serce i duszę zalało poczucie Dobroci Boga Ojca. Serce zarazem przeniknął ból, bo wokół jest tyle biedy. Przykro mi, bo wcześniej biedna kupiła wielką kawę i czekoladę, ale po chwilce oddałem ten dar, bo pasował innej z córeczką.

   Zacząłem pracować w wielkim skupieniu i oddaniu, a ostatnia pacjentka całą nadzieję ma we mnie, ponieważ została zwolniona z pracy, a kwalifikuje się do renty. Dałem jej zwolnienie lekarskie.

   Popłynęła koronka w intencji tego dnia, bo rządzący nie służą, nie kierują się Prawem Bożym, ale obowiązuje ich sprawiedliwość ziemska, a właściwie „nasza”. Z bólem serca zawołałem do Pana Jezusa, który był, jest i będzie i cały czas pragnie dobra każdego z nas! Pierwszy, a zarazem Ostatni na ziemi!

    W budce na działce uśmiechnął się do mnie Pan Jezus Miłosierny, a z ostatniej strony „Panoramy” padną słowa: „Pokój z Bogiem Stwórcą. Pokój z całym stworzeniem” (Jan Paweł II), a w jej środku było zalecenie: „podzielmy się tym, co mamy”. Jakże chciałbym dużo mieć, aby dawać! Większa jest przyjemność w dawaniu niż w braniu.

   Jak wielkim darem na działce jest zwykła budka, gdzie mogę w intymności paść na kolana. Zapaliłem lampkę, a podczas modlitwy łzy zalewały oczy, bo w wyobraźni ujrzałem siebie obok Zbawiciela - podczas spotkania Pana Jezusa z Matką Bożą - na drodze krzyżowej w Jerozolimie.

    W „Echu Medziugorie” wzrok zatrzymały słowa (Jk 5. 4): Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Tak wiele na świecie jest wyzysku innych, szczególnie biednych. Dzisiaj, gdy to przepisuję (19.01.2018) na Mszy św. z uporczywie „patrzył” obraz Adama Chmielowskiego...brata Alberta („Być dobrym jak chleb”).

                                                                                                                                     APeeL