Nie wiem co oznacza początek tego dnia, bo miałem wiele planów, ale we wszystkim spotykałem przeszkody:

- musiałem ponownie edytować napisany list do abp Hosera, bo siadła poczta

-  po wyjściu z domu zaczepił mnie sąsiad zaniepokojony infekcją H. pylori...zszedł czas i nabiegali się przy mnie podsłuchiwacze, którzy zastąpili dzielnego Szwejka. Tamten biegał przy mnie w tą i z powrotem, a ja prosiłem i ostrzegałem go. W końcu Bóg przewrócił go kilka razy i odjechał z balkonikiem do przytułku.

    Analizujący moje przeżycia zatrzyma się nad tym i będzie myślał i myślał... Mnie też Pan Bóg złamał nogę, bo robiłem to, co nie powinienem. Znowu się zacznie...”Pan Bóg złamał mu nogę”.

   Mądrusie nie pojmują alegorii, nie mają polotu w myśleniu, nie widzą wszystkiego duchowo, dzielą włos i badają przecinki. Nie rozumie taki, że Pan Bóg może ukarać nas w różny sposób. Mnie dał taki znak, abym ostatecznie zerwał z głupotą. Nie widzisz tego na wypadkach Kubicy. Przestanie ścigać się jak w następnym wypadku straci głowę.      

- chciałem zrobić przelew na dzieci niepełnosprawne, ale w banku był nieznajomy...wstałem do kasjerki, aby poświadczyła, że „ja, to ja”, a ktoś usiadł na moim miejscu!

- obie lampki przy rowerze okazały się zepsute (po wywrotce)...zeszło z zainstalowaniem nowych

- tablet, który miałem odebrać jeszcze nie gotowy, a okazało się, że ma złącza, które niepotrzebnie kupiłem

- dwie godziny męczyłem się ze złożeniem kupionego fotela

- siostra nie odbiera telefonu, bo poczuła się właścicielką spadku po zmarłych rodzicach

- tworzący stronę internetową poprosił o instruktaż odczytywania woli Boga Ojca i robiłem go na kolanie

- zerwała się straszna zawierucha, z gradem i piorunami...nie mogłem pisać, bo można uszkodzić komputer.  

    W oczekiwaniu na rozpoczęcie Mszy św. wieczornej myślałem o wielkich kłopotach ludzi na całym świecie.

     Z czytań zapamiętałem tylko scenę, którą właśnie czytałem w wizji Marii Valtorty. Pan Jezus i uczniowie znaleźli się w kłopocie, bo specjalnie zażądano od nich opłaty świątynnej, a nie mieli pieniędzy. Piotr zarzucił wędkę tam, gdzie wskazał mu Pan Jezus i wyjął z pyszczka ryby monetę (statera).   

     Podczas Eucharystii siostra śpiewała pieśń chwalącą naszego Boga z powtarzaniem "alleluja, alleluja".

    Wróciłem, a  nawaliło połączenie z Internetem, a czasami wyszukiwarka informuje, że nie znaleziono mojej strony, a  mam wszystko opłacone i wykonane zgodnie z prawem.                                                                                                                                          APEL