Wczoraj miałam pracowity dzień, a teraz obudził mnie śpiew ptaszków...w sercu pojawiła się radość i chęć do pracy. Nie wiem jak to jest u innych, ale dawniej spałem do ostatniej chwili. Teraz wstaję wcześniej dla Pana (Msza św. i modlitwy), a dzisiaj naprawdę…”nadzieje wzbudziła się we mnie”.

   Zły zaczął taniec i pokazał mi kierowniczkę - pielęgniarkę z własnym pokojem, a wszystkie inne muszą rozbierać się na sali chorych. To „dobro” czyli martwienie się o innych, ale w złości. Zacząłem odmawiać „Zdrowaś Maryjo” i w radości padłem na kolana.

   Planowałem wcześniej wyjść do przychodni, ale kolega odjechał karetką (pracuje na wsi, robi lipny wyjazd i odwożą go do ośrodka). W ten sposób spadł na mnie staruszek z zawałem serca, a to sprawiło, że odmówiłem cz. radosna różańca i trafiałem na widoki przepływające podczas wyjazdu.

   To moment połączenia Nieba z ziemią…poranek. W podzięce spotkałem się z Najświętszym Sercem Pana Jezusa z obrazu wiszącego nad chorym. Podczas oczekiwania na wniesienie pacjenta do karetki radowałem się z kogutem i kurami, które znalazły gotowane ziemniaki.

   Już o 8.00 był nawał pacjentów, złości i prośba: „Matko pomóż”. Napłynęła moc i w ciągu godziny załatwiłem 10 chorych. Nie wiem jaki jest rekord świata...

- Och! wydaje się, że nie przyszła pani z nogą, ale z duszą…mówię do babci z kółka różańcowego. Rodzina zrobiła jej prezent; zleciła opiekę nad 2-letnim wnuczkiem! Ma zły sztuczki: babcię oderwał od modlitw, a matkę od dziecka!

   Udało się wszystkich załatwić, kupiłem znicz dla Matki Bożej i kwiaty dla żony na jej urodziny. W czasie koronki do Miłosierdzia Bożego zawołałem: „Jezu przyjmij ją, miej miłosierdzie, uproś łaski”, a Boga Ojca poprosiłem o zalanie jej Światłem. W sercu pojawiło się ciepło i miłość...

    Żona rozważała część bolesną różańca, bo ma wolny dzień (chciała odpocząć), a córka niepotrzebnie została (zamieszanie). Nigdy tego nie czyniła przez 3 lata studiów. Teraz przytuliłem ją; „Niech ci się wiedzie”.

   Działka "pracownicza" wymaga wysiłku, aby było pięknie. Z otwartej nory wybiega drętwa jaszczurka…zniszczyłem jej dom. W tym czasie żona czytała rozważania „Drogi krzyżowej”, smutna, bo zły zepsuł jej wypoczynek.

   Podczas „św. Poniżenia” Pana Jezusa serce zalał ból, bo przepłynęły obrazy moich wyczynów i dręczenia żony: „Jezu wybacz, nie policz jej grzechów z tym związanych.” Napłynął obraz Komunii św. syna, gdy krążyłem pijany, a oni czekali w oknie.

   Ja wiem, że Bóg Ojciec Jest: Dobry i Sprawiedliwy, pełen Miłości i Miłosierdzia i proszę Go o odjęcie nałogu, bo pragnę wrócić do Królestwa Bożego. Dalej wołałem w intencji żony, aby Matka Boża była przy jej śmierci i dała jej pocieszenie. Jutro pójdę - w jej intencji - na Mszę św.

    „Dziękuję Ojcze za ten dzień”...

                                                                                                                                   APeeL