Tuż po północy oglądałem Pasterkę z Watykanu...z refleksją, że Bóg pragnie piękna naszych dusz, a często nad liturgią dominuje celebracja. Po przebudzeniu o 5.30 usiadłem w ciemności i rozmyślałem o Panu Jezusie, który jest delikatny w sprawie umartwień, ponieważ zna nasze słabości.

   Namówiłem żonę do wspólnego pójścia na Mszę św. Podczas nabożeństwa napływały sekundowe błyski w duszy wywołujące łzy. Z serca wyrwał się krzyk: „Jezu, Jezu jakże chciałbym nieść Ciebie w swoich dłoniach i pokazywać wszystkim...mówić o Tobie prosto do ludu."

   W czasie podniesienia nikt nie zadzwonił (brak ministranta)...znowu dusza zawołała: ”Jezu! tyle darów dałeś każdemu, a nikt nie chce służyć Ci...właśnie dzisiaj!" Nawet pojawiło się pragnienie takiej pomocy kapłanowi podczas Mszy św. To wielka łaska, bo m. in. chronisz św. Hostię przed upadkiem na ziemię!

    W domu trwało rozdrażnienie, bo żonie nic nie wychodziło z przygotowaniem pokarmów. „Panie Jezu nie pozwól nam zdenerwować się”, przeżegnałem się, a kuchnię wyświęciłem...pocałowałem żonę w rękę, a ona uśmiechnęła się.

   Serce zalała radość i pokój, wróciło ukojenie i chęć postu. Duszę przenikło zdanie z transmisji radiowej nabożeństwa: „narodziłeś się z Boga!” Popłynie piękne kazanie o Jezusie: „Tylko Tyś jest Święty”, a dzisiaj jest rocznica przybycia Jego na ziemię...”Jezu mój, teraz idę za Tobą i służę Ci...właśnie teraz jestem z Tobą Jezu, Jezu, Jezu mój.”

   Teraz w ciszy napływa natchnienie, aby odmówić litanię do św. Józefa...dodałem do niej litanię do Serca Pana Jezusa oraz modlitwę przebłagalną „za pijaków” oraz „za tych, którzy nie uznają Pana Jezusa”. Ta modlitwa miała wielką moc, bo aż trzy razy była przerywana snem z koszmarami...w tym ujrzeniem faceta z kolorowym kondomem na głowie!

   Na spacerze z żoną mówiłem o Jezusie, bo nikt o Nim nie pamięta, a ludzie wokół są tak obdarowani! Najlepiej można ujrzeć to na dzieciach mających wszystko, bo biedne odkładają dla mamy kawałek otrzymanej czekolady.

   Żona była uciskana w szkole przez dyrektorkę komunistkę, a teraz dała za nią na Mszę św. Tak jest, że niezasłużone cierpienia spadają na nas przez ludzi, którzy są tylko wykonawcami decyzji Boga Ojca.

    Nagle pojawił się mój przyjaciel „kulawy misiek”...obaj cieszyliśmy się z tego spotkania...on skakał i udawał, że gryzie moje palce. Podczas przechodzenia trzech drabów schował się za mnie! Moje oczy zalały łzy, objąłem jego głowę i poczułem serce: brak własnego lokum i pożywienia, stałe niebezpieczeństwa, zimno, wolność, ale bez poczucia pewności. Nakarmiliśmy go…

    W TVP była rozmowa z Żydem: chwalą Boga Ojca, ale nie uznają Pana Jezusa...jakże chciałbym z takimi rozmawiać. Nagrałem piękną audycję radiową o Maryi i Józefie...tak podaną, aby nikt nie słuchał! 

   Dalej serce zalewała obecność Pana Jezusa...nawet wołałem: „Jezu, Jezu mój, jak straszne jest nasze wygnanie!” Wzrok zatrzymała biała serwetka na talerzu, a to skojarzenie z Ołtarzem Świętym wywołało dodatkowe cierpienie.

   W nagłej jasności ujrzałem moją posługę lekarską: muszę leczyć równocześnie duszę każdego pacjenta...poprzez moc płynącą od Prawdziwego Lekarza. Problem uzdrawiania nękał mnie wcześniej, ale nie śmiałbym prosić o ten dar!

-  Proszę Cię Jezu wyjaśnij mi to!

-  Uzdrawianie będzie odbywało się przez dotykanie głowy chorego, a formuła będzie wypowiadana z serca i tylko w myśli: „bądź uzdrowiony w Imię Jezusa!...jeżeli przyjmiesz ten dar uczynisz wiele dobra szczególnie dla chorych dzieci!"…

                                                                                                               APeeL