Dzisiaj jest rocznica 16 grudnia 1981 roku. Podczas pacyfikacji kopalni „Wujek” w Katowicach zginęło dziewięciu górników, a 23 zostało rannych…
Tuż po wstaniu padłem na kolana i w smutku odmówiłem „Ojcze nasz” i zawołałem: „Jezu mój! Matko Pokoju przyjdź do mojego serca, do moich dzieci i do wszystkich podobnych". Napłynęła siła do pracy.
Każda sytuacja jest dobra do niesienia pomocy: ofiarowujesz swoje cierpienie jako chory, przyprowadzasz chorego, oddajesz lek, dziękujesz twojemu lekarzowi.
-
Strasznie męczą mnie wnuczki...przeszło dziesięć - mówi babcia po osiemdziesiątce.
-
Pani mieszka w przedszkolu! Trzeba na drzwi założyć skobelek...
-
Tak, mieszkam w przedszkolu i założyłam już skobelek - śmieje się!
Pytam młodą dziewczynę jaki ma charakter...to jest bardzo ważne, bo z typem zachowania B („wrzodowcy”) i A („zawałowcy”) łączą się różne choroby. Zawsze starałem się to określić...
Teraz zesłaniec z Syberii opowiada o wilkach z którymi był zżyty, bo: wyglądasz za okno - siedzi, jedziesz na koniu, a ten nagle staje dęba, bo robią zasadzkę...jeden goni, a następne wyskakują znienacka. Wgryzie się taki w szyję, koń biegnie, ale pada z wykrwawienia.
<<Jedziemy z bratem, głodniejsi od wilków, bo była tylko polewka ze zgniłej pszenicy. Patrzymy wilki obgryzają łanię. Brat nie bał się...podszedł i ciągnął tylną nogę, a one z drugiej strony (trzech) szarpały mięso. Często znajdowano zjedzonego człowieka...zostawała tylko głowa i stopy w butami oraz kości.
Pięknie broni się duże stado koni. Klacz lub ogier krzyczy...w środek wpadają młode, tam ja na koniu, a wokół stają wszystkie konie głowami do środka. Wilk nie podejdzie...stoi tylko i wyje! Byki odwrotnie...zbijają się zadami, łby na zewnątrz.>>
Teraz wpada pani, której córka zmarła z powodu raka płuc...ze słowami: „zamordowaliście ją”! Napływa porada: „nie odzywaj się”! Kiedyś powiedziałem jej, że „córkę zabrał Pan Jezus” i poprosiłem, aby dała jej spokój. Szkoda mi tej kobiety, bo bardzo cierpi. Może Pan Jezus sprawi jej pocieszenie.
Zamiast wieczornego filmu przesłuchuję nagraną audycję radiową z piękną litanią do Matki Bożej Najświętszej i Niepokalanej Maryi Panny. „Dziewico Jedyna poślubiona niebiosom. Matko Jedyna godna Pana naszego. Matko, która widziałaś: jak wzrastał Jezus, jak cierpiał Jezus, jak umierał Jezus. Ciekawe kto to ułożył?
Później, dwa głosy mówiły jednocześnie:
Matko zaufania - Łodzi z koralu
Matko cudowna - Serc przewodniczko
Wieczna cesarzowo Miłości i Doskonałości - Kładko cedrowa
Ogrodniczko dusz naszych - Granico prosta
Lekarko naszych słabości - Łask błyskawico
Szmaragdzie nieba - Panno wysoka
Diamencie nocy - Różo otwarta
Lipca pogodo"...
Dziewięciu ekspertów Kongregacji d/s Świętych bada sprawę „męża świeckiego” Piotra Jerzego Frassati (1901-1925), który zmarł z powodu choroby Heinego Medina. Łaskę wiary otrzymał już w szkole podstawowej. Jakże bliski jest mi ten „Boży szaleniec”...zasypiał z różańcem, czuły na biedę, sam wybierał gorsze warunki bytowania, oddawał swoje rzeczy. Na jego pogrzebie płakano z różańcami w rękach.
Moja refleksja. Czy człowiek, który otrzymuje dar wiary musi być ogłoszonym błogosławionym lub świętym? Czy on chciał tego za życia? Dzisiaj Jezus jest na pierwszym miejscu w moim życiu, a ja jutro będę na ołtarzu?
Przed snem - w wielkim uniesieniu duchowym - złożyłem dłonie i modliłem się za niego, a myśli pobiegły do Pana Jezusa, który stoi przy chorych i konających, jest przy biednych, bezdomnych i okradzionych: „Jezus...Jezus...Jezus...Jezus....Jezus”…
APeeL