Cóż można przewidzieć w prowadzeniu przez Boga Ojca. Po przebudzeniu pisałem od 3.00 do Mszy św. o 6.30. Dobrze, że mam samochód, bo jest bardzo ślisko, a ja boję się chodzić, bo jestem po operacji. Tym bardzie, że miałem upadek ze schodów...identyczny jak u mojego spowiednika, któremu podziękowałem pewien czas temu za przybycie do konfesjonału.

   Nawet obiecałem, że przyjmę w jego intencji jakieś cierpienie. Połamałby się niechybnie, bo upadł z 5-6 stopnia schodków (ja z pierwszego). Wiem to w sercu i mówiłem mu o moim współcierpieniu (wsparciu go). Upadliśmy w ten sam sposób, na prawy bok.

   Dzisiaj jest pierwszy dzień Nowego Roku w Chinach (rok psa). Ile tam pustej chwały, często władzy ludowej, a u nas jest brak kultu Taty. Nawet nie mamy dnia wspominającego Jego Najświętsze Serce. Popłakałem się, gdy siostra przesuwała slajdy na rzutniku, a wzrok zatrzymało zdjęcie Pana Jezusa na krzyżu. Jeszcze nie wiedziałem, że czekają mnie wstrząsające przeżycia duchowe...

   Teraz od Ołtarza św. Pan Bóg zaleca przez mojego ulubionego proroka Izajasza (Iz 58, 1-9a): <<Krzycz na całego gardło /../ Podnoś głos /../ Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa i /../ jego grzechy. >> Pan wskazuje, że w dniach wyrzeczeń Jego wybrańcy kłócą się i walą pięścią oraz uciskają swoich robotników.

    W tym czasie psalmista prosił w Ps 51[50]: „Zmiłuj się nade mną Boże, w łaskawości swojej /../ Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego”. Pan Jezu w Mt9, 14-15 wyjaśnia dlaczego uczniowie nie poszczą, a będą to czynić, gdy Jego zabraknie. Po Eucharystii, która rozpadła się na mannę z nieba serce zalała słodycz i pokój...

   Jakże trzeba wsłuchiwać się w delikatne natchnienia Boże. Przed wyjściem na nabożeństwo Drogi Krzyżowej demon podsunął mi zapis, który już był edytowany („Pochylony krzyż” z 23.03.1989), a wykorzystał do tego moje błędy. Chodziło o wywołanie rozproszenie, a nawet spóźnienia na to święte nabożeństwo. Pojechałem wcześniej do kościoła i przed Panem Jezusem Miłosiernym odmówiłem koronkę.

   Po wyjściu ministrantów z krzyżem i świecami wyraźnie napłynęło, że mam iść z nimi. Zważ, ze przyjechałem, aby mieć miejsce i cały czas klęczeć. Nie wiedziałem, że dzisiaj będą rozważania drogi krzyżowej - jakby ze świadectwa - alkoholika!

   To wszystko znałem z mojego życia, szedłem sam z ministrantami i nic nie obchodzili mnie wierni. Od Ołtarza św. płynęły sceny z mojego życia...tego, który był zakochany w butelce. Tego, który mógł stracić wszystko i umrzeć w takim stanie. Gdzie trafiłbym po drugiej stronie?

   Jak żyłaby żona o której też tam czytano. Ja mam nałóg odjęty przez Boga, ale normalni alkoholicy cierpią do końca życia. Mojego stanu nie można przekazać. W mojej okolicy z powodu różnych nałogów zmarło 8 lekarzy!

   Na zakończenie była Komunia św. po której Ciało Pana Jezusa objęło mnie i dało ochronę...bardzo mocno przylgnęło do podniebienia po długim delikatnym trzymaniu w ustach. Nie mogłem wyjść z kościoła, wstrząśnięty przebiegiem tego dnia. Dlatego rano miałem takie pocieszenie. Tak zawsze było w pracy...przed cierpieniem zalewała mnie wzmacniająca słodycz.

   Wyczerpany w ciele tak wielkimi przeżyciami duchowymi padłem w dwugodzinny sen. Dopiero następnego dnia będę krążył przez godzinę odmawiając moją modlitwę w intencji tego dnia…

                                                                                                                                 APeeL