Podczas dyżuru w pogotowiu nad ranem wezwano nas do - bijących się w poprzednich dniach - małżeństw staruszków. Mieszkają wspólnie w drewnianej chatce. Po lewej dziadek z dusznością i bardzo chorą żoną, a po prawej wczorajszy dziadek z przebytym zawałem serca z żoną, która ma podbite oko i wyrzuca gnój z obory. "Boże mój, wszyscy nad grobem i to rodzina"...
To ona jako pierwsza rzuciła się na dziadka sąsiadki! Z daleka krzyknąłem: "nadszedł już czas, aby zostawiła pani ten gnój!" Pan ma rację! Tak trzeba zrobić..odpowiedziała.
Cóż można zaplanować. Właśnie śmiertelnie zachorował ojciec (79 lat), wzywa rodzeństwo. Jako stolarz był bardzo dobry w przyjmowaniu zadatków...właśnie przyjął taki na prace o wartości 5 milionów (przed wymianą), a nie jest w stanie ich wykonać!
Rodzice tkwili w świecie materialnym i w życiu wiary nie uczestniczyli. W tym wieku powinien reperować ludziom za darmo: stołki, skrzypce i szuflady oraz wykonywać drewniane krzyżyki! Na pewno nie zrozumie tego...szkoda mojego czasu.
Brat idzie w jego ślady i robi kiełbasy, kaszankę i pasztetową. Przypomniał się czas z młodości, gdy matka chowała dwa świniaki: dużego i małego, które bardzo się przyjaźniły. Po zabiciu małego duży przez tydzień...nic nie jadł! Kto z nas tak czyni po śmierci nawet najbliższej osoby?
Pan Bóg podczas stwarzania natury ożywionej zwierzętom też przekazał miłość. Ona różni się od naszej tym, że my możemy przebaczać winowajcom („Ojcze nasz”), a nawet oddać za nich życie. Pokazał to Zbawiciel, a dzisiaj są to męczennicy.
Pan dał natchnienie, aby ten dzień opracować właśnie dzisiaj (24.02.2018) z postanowieniem uczestnictwa w nabożeństwie pogrzebowym (o 13.00), które mam ofiarować z Eucharystią za duszę zmarłego ojca ziemskiego.
Tak zmieszały się te czasy, ponieważ obecna intencja dotyczy r a t o w a n y c h d u c h o w o. W tamtym czasie - po latach odwrócenia od Boga - byłem w fazie poszukiwania drogi duchowej i nie przystępowałem jeszcze do Stołu Pańskiego.
Dobrze, że tak uczyniłem, bo pogrzeb dotyczył zmarłego w wieku ojca. Św. Paweł powiedział, że nikt nie żyje dla siebie. Psalmista wołał, że „zbawienie prawych pochodzi od Pana”, a Zbawiciel wskazał na potrzebę naszego czuwania, bo naprawdę - szczęśliwi są słudzy, których Pan zastanie - z przepasanymi biodrami i zapalonym lampami.
Prawie chciało się płakać podczas zapisywania tego świadectwa, bo pod garażem sąsiada ujrzałem zabitego gołąbek. Pomyślałem o chwalących śmierć nagłą ("bo się nie męczysz"). Nie wierzą w życie wieczne, lekceważą życie duchowe z pragnieniem powrotu do Boga Ojca...w świętości!
Poprosiłem Pana Jezusa, aby przyjął to nabożeństwo z Eucharystią za duszę ojca ziemskiego i okazał mu Swoje Miłosierdzie: niech zostanie przesunięty w długiej kolejce do Bram Niebieskich. To był dobry człowiek, pracowity...dojeżdżał o świcie „ciuchcią” do odległego zakładu.
Eucharystia pękła na pół i przełamała się z zamknięciem połówek. Dodatkowo przypomniał się „patrzący” na Mszy św. porannej krzyżyk na piersi s. Faustynki, a to zawsze oznacza różnego typu cierpienie. Myślę, że siostra pomoże w tej sprawie...
Po najpiękniejszym na świecie wizerunkiem Pana Jezusa Miłosiernego wymieniłem kwiat i podlałem wszystkie, bo nie pojawia się starsza siostra zakonna. Zobacz jak działa Opatrzność Boża na naszym zesłaniu oraz w Czyśćcu, a Ty w to nie wierzysz...
APeeL