Nie pamiętam już, kiedy spałem 9 godzin bez budzenia się i złych snów. Radość Boża zalała serce, pocałowałem wizerunki Pana Jezusa, a jeden mam szczególnie piękny ze Zbawicielem trzymającym w dłoniach Eucharystię.

    Przed wyjściem na Mszę św. o 7.00 popłakałem się, ponieważ napłynęła piramida dobra, którą czynię i to dzięki modlitwom pacjentek oraz żony. Wyobraź sobie promienie idące od Trójcy Świętej do różnych wiernych („przekaźników”)...jak w naszych sieciach, którzy sprawiają nawrócenie innych.

  Na ten moment pokażą strażaków interweniujących podczas zatrucia tlenkiem węgla oraz noclegownie, bo nadchodzi mróz...

   Pasuje tutaj zapis (10.04.2009) z mojego blogu, który już nie prowadzę. Wówczas Pan postawił na mojej drodze znajomego z widzenia, który ma duszę "badacza", a jego argumenty rozumowe są dość typowe;

1. Ważne jest zdrowie ciała, bo w „zdrowym ciele zdrowy duch”…

    A brzydki i chory? Zdrowe ciało to wartość materialna, która raczej wyklucza zainteresowanie duszą. Jedna z błogosławionych porozumiewała się tylko zamykaniem oczu…

2.  Pan Bóg nie chce naszego cierpienia, bo ono oddala od Niego…tak było po śmierci matki, gdy wpadłem w tarapaty finansowe.

  Jest akurat odwrotnie…cierpienie przybliża do Boga, budzi ze snu duchowego, pokazuje marność wszystkiego!

3. Kocham to życie, chcę tu być i czynić dobro...

    Kocha pan zesłanie z Bożej Miłości i nie wie, że jest Niebo…dokąd wraca po śmierci pragnąca tego dusza. Ja podobne przeżycia mam po Komunii Świętej.

4.  Celem mojego życia jest szczęście!

    Celem naszego życia jest zbawienie czyli Szczęście Wieczne!

5. Moje słabości?...to badanie, zainteresowanie, różne sprawy naukowe.

    Mądrość ludzka to głupstwo u Boga (słońce kręciło się wokół ziemi). W problemach trzeba wołać o wyjaśnienie do Ducha Św.

6. Co mamy na własność?

    Jest to wolna wola, którą mamy oddać Bogu Ojcu wg „Ojcze nasz”…”bądź Wola Twoja”. Drugim darem jest czas, ale nie znamy „dnia ani godziny”. Szatan zalewa pana ciekawością „badacza” i marnuje pan ten dar Boga.

7. A kościół i kapłani?

    Różni są…zgoda. Trzeba się modlić za nich. Ich ręce konsekrują Eucharystię…Cud Ostatni. Innego już nie będzie. Proszę nie traktować naszego spotkania jako przypadkowe...

   Po wejściu do kościoła trafiłem na błogosławieństwo kapłana z poprzedniej Mszy św. Później wzrok zatrzymał o. Pio z kielichem w dłoniach (witraż) oraz obraz s. Faustyny i krzyżyk na Jej piersi. To znak czekającego mnie cierpienia duchowego.

    Bóg Ojciec zalecił przez Mojżesza przestrzeganie praw i nakazów z wypełnianiem ich „z całego serca i z całej duszy”...kroczenie Jego drogami jest warunkiem wywyższenia narodu wybranego, aby był ludem świętym.

   Psalmista wołał w Ps 119[118]: „Błogosławieni słuchający Pana”. Pan Jezus zalecał (Mt 5, 43-48): <<Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują.../../>>

   To wielka prawda, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Boga Ojca. Ludzie bardzo często modlą się za dobrych. Jaka wówczas ma być nagroda...przecież tak czynią też poganie.

   Po Eucharystii pozostałem i odmówiłem - pod obrazem „Jezu ufam Tobie” - koronkę do Miłosierdzia Bożego. Ponowną Mszę św. o godziny 13.00 (nabożeństwo pogrzebowe) przekazałem w intencji duszy mojego ojca (zapis z dnia 06.05.1989)...

                                                                                                                            APeeL