Najgorszy jest niespodziewany atak demona i to ze strony osoby najbliższej. Nie ma sensu opisywać słów, bo kłótnie ludzkie zna każdy. Po latach przejdą do lamusa...

   Z uporem zacząłem odmawiać „Anioł Pański”, ale zły uporczywie przeszkadzał. Po tym możesz poznać jego atak. Nie dawałem za wygraną, wyświęciłem mieszkanie i postanowiłem ten dzień ofiarować za córkę. Podczas wychodzenia do pracy poprosiłem ją, aby drgnęła ku Bogu, bo ma wolną wolę...”dotknij tego różańca, który babcia przekazała ci przed śmiercią i zawołaj do Matki Bożej, bo trwa śmiertelny bój!”

   Zobacz dalszy atak demona: zaczepiła mnie chora psychicznie, do gabinetu weszła pacjentka zawsze żartująca (z „dwoma diabłami”), a ja chciałem posłuchać „Słowa na dzień”. Nagle stanął zegarek i zaczęły szwankować dwie maszyny do pisania (zacinały się wywołując moją złość), nie mogłem zrobić kawy, której bardzo pragnąłem, straciłem radość z niesienia pomocy.

    Ponadto zły zalewał mnie złymi myślami i wizjami: zasłony w kuchni to halka, leki w aerozolu to „dmuchawki na duszność”. Wyobraź sobie, że przekazujesz to psychiatrze-ateiście, który nie uznaje istnienia świata nadprzyrodzonego, a nawet egzorcystka świecka...neguje istnienie Szatana!

   Dodatkowo napłynęło poczucie „odrzucenia przez Boga Ojca” („Boże, mój Boże, czemuś Mnie opuścił?”)...to wielkie cierpienie całkowicie nieznane zwykłym ludziom, którzy nie wiedzą, że Bóg Ojciec Jest!.

    Jakby dla odmiany siostra z którą pracuję była dzisiaj pełna pokoju, wszystko wykonywała w cichości, sprawnie i dokładnie, a zawsze czyni to w złości. W środku tego ataku padłem na kolana i zawołałem: „Matko! bądź dzisiaj ze mną! Jezu mój! Ile sztuczek ma zły!

    Pod pozorem wyjścia na obiad zszedłem wcześniej do stołówki, aby odmówić modlitwę, a kucharka postawiła przede mną zupę! Uciekłem na schody, gdzie skulony wołałem; „Panie Jezu!...tak mało proszę Cię o swoich, o moją rodzinę. Proszę Cię, Jezu pomóż córce...pomóż jeszcze 10 innym lekomanom o których nikt nie woła do Ciebie.

   Serce i duszę zalał pokój, radość i dobro. Podczas wołania „Anioł Pański” poczułem się w Królestwie Niebieskim...już tutaj na ziemi. Moc Boża zalała serce...jak dobry jest nasz Tata! Dopiero teraz pasował obiad po którym pomagałem i pocieszałem, wskazywałem na istnienie duszy i Nieba, wyjaśniałem sprawę śmierci, zalecałem przekazywanie cierpień. Bezrobotnej matce, która próbowała mi płacić wskazałem na synka z zaleceniem kupienia mu batonika.

    Podczas koronki do Miłosierdzia Bożego...już w pustym gabinecie ponownie prosiłem, ale już Boga Ojca o prowadzenie córki i jej przytulenie. Prawie omdlewałem, a nawet przysnąłem na kolanach.

  Zaczynam dyżur w pogotowiu, a kolega ma wezwanie do zatrutego lekami w celu samobójczym...dodatkowo zawołałem: „Panie Jezu pomóż mu, bo prosiłem także w jego intencji.”

    Wyszedłem przed budynek, gdzie znalazłem gałązkę cierniową, a to znak cierpienia Pana Jezusa: „Jezu mój! Jezu! Czy naprawdę dałem Ci ulgę? Naprawdę?” Po przyjrzeniu się zauważyłem w niej brak jednego ciernia! W tym kontakcie ze Zbawicielem podszedł do mnie kierowca...po receptę!

   Zły przeszkadza, a teraz kusi seksem, bo kolega zostawił na stole pismo porno, rozebrana pacjentka założyła nogę na nogę, a kreci się tez ponętna sprząta pielęgniarka! Odpycham to wszystko i nawet przez sekundkę nie idę myślą w tym kierunku. Nie lekceważ złych sił - to wielki błąd!

    Na gasnącym słoneczku płynie cz. radosna różańca i "Anioł Pański”, a moje serce znalazło się blisko serca córki i Pana Jezusa. W pustym pokoju lekarza dyżurnego padłem na kolana odmawiając  drogę krzyżową w intencji córki. Podczas każdej stacji wołałem, aby Bóg miał nad nią miłosierdzie...

    Modlitwę przerwał wyjazd: „do zatrutej, która piła alkohol”. „Panie Jezu przyjmij córkę do Swojego Serca i do Swojego Kościoła”...otworzyłem oczy, a właśnie przejeżdżaliśmy obok kościoła. Teraz wołałem do Matki Bożej za transportowaną dziewczynę, która już wiedziała, że uczyniła głupstwo…

                                                                                                                                APeeL