Na dyżurze w pogotowiu - po gongu zwiastującym północ - zawołałem: „Boże Ojcze, Jezu, Matko, Archaniołowie, Aniołowie, Święci i Błogosławieni...niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus”...
Padłem na kolana, a Anioł podpowiada, abym odmówił „różaniec Pana Jezusa”, a właśnie tam wypada zawołanie o oddaniu życia przez Pana Jezusa za nasze zbawienie i modlitwa o to, abyśmy sami byli zdolni oddać życie za innych.
„Panie Jezu, Ty oddałeś Swoje Życie za innych, a oni niszczą własne życie, robią kłopoty, zabijają się nawzajem, a nawet siebie (samobójcy), narkomani i lekomani i alkoholicy...
W środku nocy w prasie szukam odczytu intencji modlitewnej tego dnia, a w rękę wpada środkowa część „Ekspresu” z art.; „Egzamin przed Panem Bogiem”. Przekazuję to jako świadectwo, bo właśnie zrywają do pacjenta w ambulatorium i tak będzie możliwa modlitwa: „za dusze samobójców”.
Po załatwieniu pacjenta napłynęła bliskość Królestwa Bożego z poczuciem trudu powrotu do Raju, bo: musimy ponieść wiele wyrzeczeń, modlitw i postów, przyjmowania cierpień, wyrażania swojej tęsknoty z dawaniem dowodów wiary. Nie wolno nam żyć byle jak i czekać na Dobroć Boga i Jego zmiłowanie...ja też jestem dobry dla mojej córki.
Tak też jest z Panem, który da każdemu wszystko już tutaj i przyjmie później z miłością! Jakże bliskie jest mi Niebo. Stąd pytanie do dyspozytorki: co przeszkadza jej zostać świętą, bo inaczej nie można wrócić do naszej Ojczyzny Prawdziwej!? Opowiedziałem jej o chłopcu, który popełnił samobójstwo, a łzy przeszkadzały mi w opowiadaniu tego.
Dzisiaj niepotrzebne jest oddawanie życia za wiarę, ponieważ wszystko jest już pokazane...teraz trzeba oddawać Bogu Ojcu każdy dzień naszego życia w jakiejś intencji i wówczas inni (niewierzący) tez będą zbawieni...wierzę, że tak się stanie!
Zdążyłem na Mszę św. o 7.30...przed pracą w przychodni, a w czytaniach była mowa o czasie...uśmiech wywołały słowa, że „jest też czas na pieszczoty”.
"Panie Jezu daj zbawienie tym chłopcom (samobójstwo popełniło dwóch), daj zbawienie całym rodzinom...daj im Twoje Światło, odpędź zwątpienie, wskaż na Szatana, pociesz ich Jezu...Ty zawsze zamieniasz zło w Najwyższe Dobro”.
Eucharystia była w intencji tego dnia, pozostałem w kościele i skończyłem modlitwy poranne. Napłynęła wielka moc Boża i pokój. Zły ma wiele sztuczek, abyś utracił czystość...w oddziale przywitała mnie staruszka z miażdżycą, która podarowała mi 3 dolary! Nawet głupio takiej odmawiać.
Nawał chorych nie pozwalał nawet na chwilkę modlitwy, tylko chwilami wołałem: „Panie Jezu, bądź uwielbiony i zmiłuj się nad samobójcami. Boże Ojcze Przedwieczny przyjmij - przez Niepokalane Serce NMP św. Rany i św. Krew Najmilszego Syna Swego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa jako przebłaganie za grzech samobójstwa”.
Cisza stała się przed 15.00 (czas na koronkę do Miłosierdzia Bożego)...nawet padłem na kolana, ale wpadła pielęgniarka, ponieważ przytomność straciła pacjentka z miażdżycą naczyń mózgowych. Chora była sina, przestraszyła wszystkich, ale po podaniu iniekcji rozszerzających naczynia i tonizujących wróciła do życia. Prawdopodobnie miała tzw. TIA (przejściowe niedokrwienie mózgu).
W tym czasie skulony odmawiałem moją modlitwę. Dalej trwało zawołanie modlitewne...nawet spojrzałem na Pana Jezusa Miłosiernego. Tak, jakby prosił do modlitwy, bo żona na działce właśnie prosiła o kopanie! Zapaliłem lampkę pod „moim” krzyżem…
APeeL