Na kolanach podziękowałem Bogu za pomoc w edycji całej strony (5 dni świadectw. wiary) i pojechałem na Mszę o 7.30. Przywitała mnie pieśń rozrywająca serce: „Bądź mi litościw Boże nieskończony, według wielkiego Miłosierdzia Twego /../ chciej zmazać mnóstwo przewinienia mego”.

    Wielu ludzi nie ma wyrzutów sumienia, a tak jest w braku łaski wiary. Pan Bóg w swoim Miłosierdziu wszystko mi przebaczył, ale sędzia, który jest w naszej duszy (sumienie) przypomina nam wyczyny. Chodzi o to, abyśmy nie zaczęli być ponownie ważni, a nawet lepsi od dalej grzeszących, których Stwórca kocha bardziej od tych, którzy zostali zalani Jego łaską.

   Przecież z bagna nie wyszedłem sam...stało się to dzięki łasce Deus Abba. Nie ma w tym żadnej mojej zasługi („siły woli”). Strach pomyśleć, gdzie trafiłbym po śmierci, która była mi przypisana wcześniej. Pozostałem, aby zdać świadectwo o mojej nędzy, która trwa dalej, bo jesteśmy tylko ludźmi („zlepkami komórek” wg posłanki Nowackiej).

   Przed Mszą św. przepłynęło kilka wydarzeń z mojego życia, pojękiwałem tylko, a teraz wiem, że mój grzech będzie zawsze przede mną. Z płaczem zawołałem do Boga Ojca, abym nie był kuszony grzechem nieczystości. „Jezu mój! Ty cale życie byłeś czysty.” 

    Na ten moment psalmista wołał w Ps 46[45]: „Pan Bóg Zastępów jest dla nas obroną /../ Bóg jest dla nas ucieczką i siłą /../ Pan Zastępów jest z nami /../.”

   Popłakałem się podczas Ew (J5, 1-16) w której Pan Jezus znalazł się wśród pragnących uzdrowienia przy sadzawce Betesda. Tam „leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych”.

    Pan Jezus podszedł do leżącego na noszach, który cierpiał już od 38 lat i zapytał go: czy chce być uzdrowiony? Pan rzekł do niego: <<Wstań, weź swoje nosze i chodź!>>, później powiedział do uzdrowionego, aby nie grzeszył więcej. Popłakałem się, bo przypomniał się taki właśnie cud mojego uzdrowienie duchowego.

    Ty, który to czytasz nie zmarnuj mojej relacji...tuż po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii z odmówieniem w kościele koronki do Miłosierdzia Bożego i zapaleniem lampki pod „moim” krzyżem Zbawiciela.

    Kiedyś czytałem świadectwo Anny Krawczyk o „odrzucenia kul” o których miała chodzić po wstawieniu obu stawów biodrowych. Po Eucharystii wracała do domu bez kul z wielką mocą i lekkością.

   Ja znam to uczucie, bo kiedyś szedłem na spotkanie z Panem Jezusem jak skazaniec, a w drodze powrotnej „płynąłem” nad chodnikiem. Jest też odwrotnie, aby się nie nudziło, że ciało staje się ciężkie i senne z powodu uniesienia duchowego.

    Na spacerze,  podczas uniesienia modlitewnego wstąpiłem do naszego kościoła, a wzrok zatrzymała tabliczka: „Bogu w Trójcy Jedynemu”. Łzy zalewały oczy z powodu przykrego osamotnienia, bo mimo wejścia - w styczniu tego roku - nowej ustawy o ochronie zdrowia psychicznego dalej moja łaska wiary jest traktowana jako psychoza. 

  Przeczytałem też o cudownym uzdrowieniu chorej kobiety ze stwardnieniem rozsianym (w Medjugorie)...dopiero teraz wszystko to - co się zdarza w życiu - jest dla niej źródłem wielkiej radości!

   "Módlcie się i wierzcie, pokutujcie. Trzeba uczestniczyć w Mszy św. przygotowanym, pokornym, doskonałym i czystym. Módlcie się do Jezusa. Odmieniajcie swoje życie i swoje serce. Kochajcie innych i czyńcie wszystko z miłości."

    Myśl o Panu Jezusie, a zrozumiesz co jest dobre, a co złe! Przeczytałem to i popłakałem się!

                                                                                                                          APeeL