Bł. s. Faustyny

    Po długim śnie zrywa budzi, a ja mam świadomość, że nie było mnie na tym świecie z poczuciem wygnania. Wczoraj córka mówiła o tęsknocie za domem, a tak było jej źle tutaj. To przypomina Raj z pokusą wolności od Boga...dla grzechu.

   W tym czasie kapłan mówił o bł. s. Faustynie, która tak jak Matka Boża całkowicie zawierzyła Bogu. Nagle ujrzałem łaski, które spłynęły na mnie:

- „Dzienniczek” s. Faustynki

- „patrzył” obraz św. Jana Chrzciciela, który zapowiedział przyjście Pana Jezusa i ochrzcił Go w Jordanie

- łaska wiary przekazana nam od "Zwiastowania" przez Matkę Pana Jezusa

- łaska Chrztu Świętego, przecież mogłem się urodzić w kraju dzikich lub w islamie...

   Napłynęli odrzucający łaski Boga Ojca: wrogowie Jana Pawła II, ateiści, zamknięta córka, nałogowcy, żyjący tylko tym światem...to nieskończony ciąg, a intencja modlitewna wyłożona. Podczas pieśni „Jezu ufam Tobie” łzy leciały po twarzy, a serce wołało za słowami pieśni: „strzeż mnie Dobry Jezu jak własności swej i w opiece duszę moją miej”…

   Po Eucharystii padłem na kolana przed Matką Najświętszą, a mojego stanu duchowego nie można opisać, bo po 33 godzinach postu (woda, dwa kawałki chleba z solą, garści winogron) i tylko o jednej kawie moje usta zalała słodycz nie mająca odpowiednika na ziemi.

   Popłynęła moja „pokuta” po spowiedzi czyli litania do NMP z błogosławieństwem Monstrancją. Z pragnienia duszy kobietom mówiłem o Niebie, naszym wygnaniu i potrzebie porzucenia tego życia.

    Na następnym dyżurze (ciąg) w radiu Maryja (o g. 9.00) śpiewał góral, a później całe rodziny o Matce Pana Jezusa. Moje serce zalała straszliwa tęsknota:

„Mamo! Mamo! Mamusiu! Najświętsza Matko!

Matko Pana mojego, Jezusa Chrystusa, który w potwornej śmierci oddał Swoje Święte Życie!

Mamo! Mamo! Obejmij całą moją rodzinę Twoją Św. Opieką.”

   To sekundowe błyski nadprzyrodzonej miłości, bo dłużej nie wytrzymałoby nasze słabe serce, a w takich stanach ulgę przynoszą łzy. Popłynęła moja modlitwa w intencji „zamkniętych na Twoje łaski, Ojcze”...

   To wielkie rzesze obojętnych duchowo, nie reagujących na moje zapraszanie do Domu Boga na ziemi, doświadczanych życiowo, którzy nie znają drogi (błąkają się), a na końcu wierzący w Boga, ale nie pragnący świętości!

    Na wyjeździe trafił się ślub, ale wesele było smutne, bo panna młoda pojechała rodzić. Zobacz zamknięcie się na łaski Boga. Ile cierpienia dla rodziców i wszystkich. W ręku znalazł się breloczek z wiz. św. s. Faustynki i z Panem Jezusem Miłosiernym.

   Napłynął też obraz Pana Jezusa na drodze krzyżowej, gdzie padał, ale szedł do końca, aby nas odkupić! Ja nie chcę być tutaj, ale jestem dla mojego Najświętszego Boga Ojca. Namiastką tego stanu jest więzienie. Popłakałem się ponownie podczas zapisywania tych przeżyć.

   Przypomniał się poszkodowany w wypadku, który jechał na pogrzeb. W tym czasie w telewizji popłyną obrazy z katedry w Limie z obrazem Pana Jezusa Zmartwychwstałego oraz świętych. Później trafię na obraz figury MB Niepokalanej.

    Jeszcze śpiewający Cyganie, którzy są symbolem wygnania z brakiem ojczyzny, a w Magazynie „Gw” dano zdjęcia ich dzieci. W wielkim bólu popłynie „św. Agonia” Pana Jezusa w intencji zamkniętych na łaski Boga Ojca. Ja żyję cały czas dla Boga Ojca, a w Niebie znają moje serce.

   Po czasie ciszy i zmianie dyspozytorki (często tak bywa) zaczął się nawał: zapalenie płuc u dzieci, zatrucie tlenkiem węgla, oparzenie, dwa wypadki w krótkim czasie:

1. w rowie leżał zabity Ukrainiec, a jego córka była ciężko ranna (przyjechali do pracy).

2. w pięknym samochodzie była poszkodowana matka z dzieciątkiem. 

   Napłynęła osoba żony, towarzyszki mojego zesłania. Popłakałem się z powodu filmu przepływającego w sumieniu. Tak dzieje się w momencie naszej śmierci.

    Na końcu przesłuchiwanych nagrań śpiewano: Matko Boża! Pieśń do Ciebie wznoszę /../ o jedno tylko proszę /../ daj cierpieć krócej jeśli cierpieć muszę /../”. Wszystko kończy pieśń: „Ojcze nasz”. Czy to wszystko było przypadkowe?

    Udręki kończą się ponownym transportem porodu oraz wyjazdem do pijanej ofiara wypadku. Ile nieszczęść jest na świecie każdego dnia...                                                                                                                                                                                                                                     APeeL