Wielki Piątek

     Obudziłem się o 3.00 w nocy, a myśl uciekła do Pana Jezusa przebywającego w Ciemnicy, gdzie doznał wielu udręk. Padłem na kolana i zacząłem odmawiać „św. Osamotnienie Pana Jezusa” z koronką Ukrytych Cierpień Ciemnicy, bo obiecałem, że będę w tym tygodniu towarzyszył Panu Jezusowi. 

   Zbudził się piękny dzień, posprzątałem pod „moim” krzyżem, a żona posadziła piękne bratki i powiesiła wieniec, który sama wykonała. Ten krzyż - powalony przez czas - podniosłem z trasy E7 tuż po nawróceniu. Wielka figura Zbawiciela pękła na pół, a jej zdjęcie pasowałoby na pierwszą stronę „Polonia Christiana”, bo taki dzisiaj jest stan naszej ojczyzny.

   Około 15.00 udało się przywrócić informację o mojej stronie: Wola Boga Ojca. Strona domowa, ale z rozpędu dodałem dwa zdania. Witryna została przeciążona i wystąpił błąd bramy. Wielki smutek i niepokój zalały serce, bo „wszyscy mnie opuścili”...takie odczucie z cierpienia Pana Jezusa.

   Przykrość tym większa, że obiecałem Panu Jezusowi towarzyszenie w tym tygodni, ale zapomniałem, że Szatan nie śpi. Podczas odprawianej Drogi Krzyżowej stałem na zewnątrz kościoła, bo działało nagłośnienie.

    Nie docierały rozważania, bo Zły straszył mnie, a ja wołałem do św. Józefa oraz Pana Jezusa o pomoc. Zarazem prosiłem Boga Ojca, aby przyjął ten dzień za potrzebujących jakiegoś wsparcia duchowego. W tym czasie sam opierałem się o wielki krzyż Syna Bożego i tam słuchałem całego nabożeństwa.

   Kapłan śpiewał Słowa Pana Jezusa na krzyżu, a ja w tym momencie przepraszałem Zbawiciela za to, że Go opuściłem. Zarazem moje cierpienie złączyło się z cierpieniem umierającego na krzyżu  Zbawicielem (łaska), a to właśnie obiecałem Panu Jezusowi i tego się spodziewałem. 

   Rodzi się pytanie, które podniósł papież: czy Bóg może wwodzić nas na pokuszenie? My pokusę traktujemy jako grzech, a tutaj miała za cel pokazanie jak sobie szkodzimy. Napłynęła refleksja, którą mam przekazać, że cierpienie przybliża nas do Zbawiciela. Ja już jadąc tutaj wołałem z płaczem do Zbawiciela.

   Po pewnym czasie moje serce zalała Słodycz Krzyża Pana Jezusa. Tego nie można opisać i przekazać, bo jest to ekstaza bez Eucharystii połączona z pragnieniem śmierci dla Zbawiciela...bez najmniejszego wahania. Nie pojmie tego człowiek normalny, a nawet ja zostałem tym uczuciem całkowicie zaskoczony.

   Zarazem nie przypuszczałem, że zostanę tak obdarowany. Z wielką miłością wołaniem: „Przepraszam Cię Panie Jezu i dziękuję Ci za ten najpiękniejszy dzień w moim życiu.” W smutku i uniesieniu napłynęło pragnienie ucałowania Stóp Pana Jezusa i jego zakrwawionej szaty.

   W tym czasie przez głośnik płynął przebieg Bolesnej Męki, a wtórował mu śpiew ptaszków. „Panie mojego życia i mojej wieczności. Jak będzie podczas naszego spotkania, gdy w tej chwili jestem duszą już w Niebie!”

   Cierpienie, zniechęcenie i łzy w oczach zostały zamienione w Radość Bożą, którą trudno wyrazić, bo nasza dotyczy ciała. Przekazuję Ci te doznania „z tu i teraz”, a nie we wspomnieniach.

   Padłem na kolana przed przyjęciem Eucharystii - zarazem przepraszając Pana Jezusa za moją lekkomyślność z zapomnieniem o obietnicy czuwania. Niby przypadkowo kapłanowi zabrakło dla mnie Cudu Ostatniego (Eucharystii). Dobrze, że obok był drugi. Komunia Św. ułożyła się z mocą na podniebieniu (ochronnie).

   Wróciłem na czuwanie, które zaczęło się od koronki do Miłosierdzia Bożego. Później był płacz podczas pieśni: „To nie gwoździe Cię przybiły lecz mój grzech”. Przypomniało się poranne wbijanie gwoździ w krzyż, a serce chciało mi pęknąć. Nawet krzyknąłem: „Jezu! Pęknie mi serce. Tyle lat Panie dźwigałeś moje niegodziwości.” Ponownie napłynęło pragnienie ucałowania Stóp Zbawiciela.

    „Zbawienie przyszło przez krzyż /../ każde cierpienie ma sens /../.” To wielka prawda. Nie chciało się wyjść z kościoła...”tak dobrze tutaj, z Tobą Jezu”. Dzisiaj powinno być całonocne czuwanie przy bestialsko zamordowanym Synu Boga naszego…

                                                                                                                                        APeeL