Wczoraj na witrynie mojej strony internetowej sprawiłem: Błąd Bramy. Jest to sytuacja, gdy zamieszcza się zbyt wiele treści...przypomina to wjazd autobusu piętrowego pod niski przejazd lub nie zmieszczenie się w bramie.

   Zapamiętaj, ze w takiej sytuacji trzeba ten błąd zgłosić do swojego serwera, bo z upływem czasu można utracić dane. Z natchnienia napisał prośbę do działu technicznego, a to skróciło późniejszą rozmowę...będzie próba odzyskania witryny. Miałem szczęście, bo mieli dzisiaj dyżur.

    Przykrość, bo uległem pokusie Szatana, a to sprawiło, że w Wielki Piątek moje serce nie przy było Panu Jezusie, ale przy naprawie tego błędu. Przypomniało się wczorajsze padnięcie na kolana przed przyjęciem Eucharystii, ale kapłanowi zabrakło Komunii Św.! To nie był przypadek, ponieważ postanowiłem wcześniej wrócić do domu i naprawić ten poważny problem.

   Sam zobacz jacy jesteśmy w małej próbie, a obiecałem, że w tym tygodniu będę towarzyszył Panu Jezusowi. Porównaj to do próby na którą Bóg Ojciec wystawił Abrahama (Rdz.22,1)...miał ofiarować własnego syna Izaaka. Tak jest z pracującymi na niwie Bożej. Przeprosiłem za moją lekkomyślność, wpadkę w próbie, bo wybrałem sprawę strony, a zapomniałem o Męce Zbawiciela.

   Na późniejszym czuwaniu popłakałem się przy pieśni: „To nie gwoździe Cię przebiły lecz mój grzech”. To prawda, bo tyle lat trwałem w niegodziwościach, a Pan Jezus czekał na drgnięcie mojego serca. Teraz, szczególnie przykre było opuszczenie Pana Jezusa...tak jak wyparcie się Apostoła Piotra.

   Piszę to po dobie ze ściśniętym sercem i ze łzami w oczach. Nie wiem czy tak miał przebiegać ten dzień...jako próba. Pomyślałem o znajomej, która przychodziła na codzienną Mszę św. a teraz opuściła Pana Jezusa, bo wybrała pracę dla dochodu, a nic jej nie brakowało...

   Podczas święcenia pokarmów był nawał ludzi...dla wielu na tym kończyło się to Święto Wielkanocne. W tym czasie w grobie leżał Pan Jezus i była wystawiona Monstrancja. Prawie nikt nawet nie spojrzał w tamtą stronę. Wyobraź sobie przygotowanie do stypy przy zwłokach zmarłego.

    Z wdzięczności padłem na kolana przed Zbawicielem, a napłynęły słowa pieśni z drogi krzyżowej: „Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył”.

    To była wyraźna pomoc Anioła Stróża, bo bardzo pragnąłem modlitwy, a w ten sposób poznałem intencję i natychmiast rozpocząłem moją modlitwę, która trwała z przerwami 2 godziny. Później podjechałem do Pana o 15.00, aby odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego. Nie było potrzebnej ciszy do bycia sam na Sam ze Zbawicielem, bo kobiety modliły z zawołaniami, które mi przeszkadzały. 

   Zasadnicze uroczystości zaczęły się o 20.00...od rozdzierającego krzyku kapłana z mocnym głosem, który mówił wprost do mikrofonu nastawionego na maksa. To przykłady naszych marności. Popłakałem się przy zabieraniu Monstrancji z grobu Pana Jezusa, a później ukoiła ciemność i cisza. Można powiedzieć, że to całe przeżycie tego czasu z późniejszą Eucharystią.

   Wróciłem na czuwanie, ale nie miałem już żadnych przeżyć. Specjalnie to opisuję, bo ktoś wracający do naszej wiary (była dzisiaj taka para) może oczekiwać wielkich przeżyć, a o tym decyduje Bóg Ojciec…

                                                                                                                                    APeeL