O 3.00 padłem na kolana i w bólu prosiłem Boga Ojca o dobrą decyzję córki, która kupuje mieszkanie za nasze pieniądze. Nagle przypomniałem sobie, że dzisiaj są wybory. Piszę to, aby pokazać „duchowość zdarzeń” prowadzącą do odczytu intencji modlitewnej dnia. To zarazem Cud Pana, który mówi do mnie przez wszystko!

   O 6.20 wybrałem się do punktu wyborczego i z płaczem ponownie prosiłem o dobry wybór córki...oddając jej sprawę Najświętszemu Tacie. Nie chciałem głosować na AWS, bo w ich szeregi nawciskano agentów i przemalowanych na różne sposoby, ale odrzuciłbym Krzaklewskiego i tych, którzy chcą tak jak ja. 

   Zarazem podziękowałem Najświętszemu Tacie za ojczyznę, pokój, dom i za wszystko. Większość nie rozumie bezmiaru łask, bo mieli to zawsze. Poprosiłem Boga Ojca o pociesznie żony, którą wiele lat dręczyłem pijaństwem, a ona w tym czasie modliła się za mnie. Groziła mi śmierć i nie czytałbyś tego grafomaństwa.

    Rano z radia płynęła piosenka: „dzisiaj mam dobry dzień” i tak właśnie jest, bo dyżur w pogotowiu zaczyna się od wielkiej ciszy (zawsze jest bałagan). Po „urządzeniu się” w pokoju lekarza dyżurnego zrozumiałem jak niewiele jest potrzebne człowiekowi. Popłakałem się podczas zapisywania tych przeżyć, a serce zawołało: „Tato! Tato! Tato!”

   Z przerwami odmawiałem moją modlitwę...później będzie tylko jeden wyjazd „na miasto” i kilka osób do ambulatorium. Nawet wypocząłem przy paleniu ogniska.

    Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (05.04.2018) jeszcze raz zostałem zadziwiony, bo właśnie zaczyna się zjazd sprawozdawczo-wyborczy „mojego” samorządu lekarskiego (OIL w W-wie przy Puławskiej 18), gdzie zawieszono mi pwzl 2069345 w sierpniu 2008 r.

    Za co? Za to, że poprosiłem w piśmie, które miało charakter świadectwa wiary o zwrócenie uwagi koledze psychiatrze z Gdańska (powalił krzyż i walczył z nowym). Jemu nawet nie zwrócono uwagi, a w tym czasie - „banda dwojga” (hrabia Konstanty Radziwiłł i Andrzej Włodarczyk) - zrobiła ze mnie głupiego.

   Obaj naprzemiennie - przez dwie kadencje - okupowali stanowiska: w NIL prezesem był Kostek, a wiceprezesem Andrzej, a w OIL było odwrotnie. Na szczycie swojego „samorządowania” i „niezastąpialności” hrabia (obecny senator) miał 25 funkcji w strukturach Izby Lekarskiej. Po moim skrzywdzeniu nauczał etyki w „Pulsie” prowadzonym przez żonę pana Andrzeja.

   Można powiedzieć, że mamy samorząd lekarski typu rodzinnego...tyle, że w wydaniu sycylijskim. Jego tradycję podtrzymuje obecny prezes Andrzej Sawoni, który chwali się reaktywacją tego tworu w stylu radzieckim. Prawdopodobnie chce umrzeć na stanowisku i trafić do salki pamięci w OIL.

   Pan prezes ma b. dobre serce dla „swoich”. Jego kolega Krzysztof Makuch nie przeszedł w poprzednich wyborach, ale jeszcze dzisiaj jest wiceprzewodniczącym komisji do kontaktów zagranicznych („wycieczkowej”).

   Na ten moment Pan Jezus mówi: <<O, poganie! Macie zwyczaj ogłaszania bogami wielkich ludzi /../ Nie zawsze jednak ci ludzie /../ są coś warci nawet jako ludzie. Ich wielkość bowiem wynika bądź to z brutalnej siły, bądź z ich ogromnej przebiegłości, bądź też z potęgi zdobytej w jakiś sposób. /../ Człowiek mądry widzi, czym one są: to zgnilizna rozszalałych namiętności.>>*

   Ja przetłumaczę to na nasze: musisz sprzedać się, aby otrzymać stanowisko. Przykładem jest kolega Konstanty Radziwiłł, który jako katolik okazał się anty-krzyżowcem...w nagrodę jest teraz senatorem RP z poślizgiem jako minister od chorób.

    Czy nigdy nie pomyślał o tym, że ma duszę i co będzie z nim po śmierci (60+). Chyba nie wie, że Bóg jest Panem czasu. Nie wie też, że im więcej otrzymujemy od Boga, tym więcej powinniśmy dawać...

                                                                                                                                        ApeeL

* "Poemat Boga-Człowieka" Maria Valtorta ks. czwarta cz. druga str.278