W momencie przebudzenia wróciło rozczarowanie, bo pacjenta w oddziale wewnętrznym  przyjąłem pieniądze „za lepsze leczenie" (zastępuję prowadzącego). Tak nigdy nie postępuję, bo jest delikatna granica w oszukiwaniu.

   Pacjent wówczas jest przekonany, że szybciej wyzdrowieje, bo będzie dokładnie zbadany i otrzyma lepsze leki. To zwykła diabelska sztuczka. Zrobiłem źle i muszę z tego wybrnąć...mam czas do wypisu. Ja pragnę pomagać z serca, a największą radością jest zadowolenie chorego. 

   W mojej pracy byłem wykorzystywany, bo w jednym budynku miałem gabinet przychodni, obok oddział wewnętrzny bez dyżurów lekarskich, a na dole pogotowie ratunkowe. Kolega karetką „kolędował” po terenie ośrodka zdrowia, gdzie wcześniej pracował, a w nagłych wypadkach biegli do mnie.

 Natomiast w oddziale wewnętrznym miałem dodatkową łaskę bycia „ordynatorem”, a raczej ordynansem...chłopcem na posługi, parobkiem, a nawet pachołkiem. Wszyscy wychodzi do domu, a ja tyrałem. Jak to wszystko wytrzymywałem?

   W tym nawale była też radość z pomagania, a nawet rozśmieszania. Właśnie przybyła do mnie (reumatolog) dojarka z naderwanymi przyczepami w stawie barkowym, bo pracuje jako „człowiek-automat”. Dojenie krowy nie jest skomplikowane, ale wymaga wprawy i sprawności. W zespole bolesnego barku jest to bardzo kłopotliwe...

  • Wstawaj doić krowę...krzyczał mąż!

  • Dój se sam!

   Wypuścił krowy na pastwisko bez dojenia: ryczały, rwały postronki, aż przybiegła sąsiadka.

   Pacjentce tłumaczę, że wg przepisów musi doić jeszcze 5 lat (tyle jej brakuje do emerytury), ale wg pracy od 5 lat jest na emeryturze, ponieważ doiła krowy od 40 lat! Dałem jej zalecenia, zrobiłem blokadę przyczepu i zapisałem leki.

    Na  rozstanie opowiedziałem treść karykatury Anedzeja Mleczki o praktykantce dojącej byka.

- Panie kierowniku to wielka pomyłka, ale praktykantka ma zajęcie i byk zadowolony!

   Od pielęgniarki dyżurnej odbebrałem smutek, a to skierowało moje serce ku Bogu i Jezusowi. Zakryłem twarz rękoma i tak trwałem w modlitwie oraz wołam: "Jezu, Boże, Panie”. Wyszedłem na zewnątrz (placówka w środku lasu) i na ławce zacząłem czytać o Duchu Świętym. To piękne chwile w życiu dopiero nawróconego, ale Szatan właśnie takich (jeszcze słabych) uderza z całą mocą.

  Kończy się praca: od wczoraj (8.00) do dzisiaj (18°°)! Nagle napłynęła zła energia...przyniesiono mi dwie butelki wódki! Szatan dobrze wiedział, że podarowana wódka zgubi mnie, bo przeważył hazard (poker) i ochlajstwo. Każdy, kto grał w karty wie jak przebiega mecz pokerowy. Straciłem dwie butelki i przegrałem forsę. Nawet teraz, gdy to edytuję (10 czerwca 2018) chce się wymiotować…

  Przeważyło słabe ciało, które ciągną przyjemności. Przeciętny człowiek nie zastanawia się nad tymi sprawami, bo nic nie wie o świecie niewidzialnym. Najgorsza była świadomość tego grzesznego wyboru...

                                                                                                                              APeeL