Trafiłem na Mszę św. poranną w rocznicę pogrzebu znajomej, która pracowała w przychodni, żonę sąsiada garażu...minął miesiąc, a wszyscy o niej zapomnieli! Taka jest ludzka pamięć.

    Właśnie czytałem wstrząsający opis opuszczenia na zawsze przez Pana Jezusa dwóch uczniów, którzy płakali w wielkiej rozpaczy i jęcząc powtarzali: „Już nigdy Go nie ujrzymy, już nigdy, już nigdy...”

    Wróciła Ostatnia Wieczerza i Wniebowstąpienie. Popłakałem się, a dreszcze przepływały przez ciało, bo tylko przez chwilkę nie mam poczucia Obecności Zbawiciela, a już czuję się sierotą ziemską. To uczucie zna każde dziecko, które niczego nie pragnie tylko mamusi i tatusia...płacze na cały głos w poczuciu „porzucenia”.

    Nie zrozumiesz pragnienia przebywania z Synem Boga na ziemi. Ktoś, kto nigdy nie zaznał tego uczucia nie wie o czym piszę. Dla ludzi normalnych, niewierzących i wrogów wiary to choroba. Tak, bo to miłość na granicy „szaleństwa”. Na ten moment siostra zaśpiewała: Nie opuszczaj nas.

    Wczoraj św. Paweł pożegnał się ze starszymi Kościoła efeskiego, gdzie po słowach umocnienia i zaleceniach upadł na kolana i modlił się (...) wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem. Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go, smucąc się najbardziej z tego, że już nigdy go nie zobaczą. Dz 20, 28-38

    Ogarnij świat rozstających się na zawsze. Wystarczą ostatnie wydarzenia na Ukrainie, gdzie zniszczono pokój, zerwano delikatne więzi, podzielono rodziny, bo wiele małżeństw jest mieszanych.

    Wróciłem na Mszę św. wieczorną z nabożeństwem do Najświętszego Serca Pana Jezusa i wołałem za Justynę Kowalczyk, która straciła na zawsze Dzieciątko, bo wybrała błędny cel życia: "sukces", "sławę" i niszczenie zdrowia w biegach z  wyrzeczeniami ponad ludzkie siły! Podium, medale, gratulacje i uśmiechy, a na końcu łzy: "Jezu, dałam radę po tych dwóch latach. To niemożliwe". 

    Prosiłem Dobrego Lekarza, aby wskazał jej odpowiedniego kapłana, bo jest chora duchowo i wymaga modlitw o uwolnienie. Oto mój komentarz na www.fakt.pl i na innych portalach: Czarny świat Justyny Kowalczyk...

    Pani Justyna szuka pomocy, ale nie tam gdzie powinna, bo koledzy psychiatrzy nie znają się na duchowości (Wpisz: „Opętanie okiem psychiatry” Egzorcysta m-k 4/2014). Beztrosko rozpoznają „stany depresyjne” i szkodzą lekami, które dają dodatkowe groźne powikłania. Zamazuje to obraz zwiedzenia demonicznego...

    Jak to wszystko ułożyć: bezsenność, nudności i niepohamowane wymioty, nagłe gorączki do 40 stopni, lęki, napady bezsilności, a zarazem powroty do „normy” z żartami i uśmiechami oraz mocą - po dwóch godz. snu - do treningów. W tym czasie pojawia się brak radości życia, a nawet bezsens z ukrywanymi myślami samobójczymi.

    Mamiona przez demona miota się i podejmuje błędne działania:

- pragnie wypłakać się przed redaktorem („wyzdrowieje” jak wszystko rozgłosi i wyrzuci z siebie)

- granie pełnej życia i snującej nierealne plany życiowe, a w tym czasie „była wrakiem”

- odreagowanie sesjami zdjęciowymi („Twój styl”), udawanie i trenowanie jak gdyby nic się nie działo. Sama stwierdza, że ma lęk przed tłumami, ale pozorami chce odbudować poczucie własnej wartości.

- uczestnictwo w balu w Nowym Jorku, ucieczki do Andory („porywanie się na słońce”) i przeprowadzka do W-wy

- wreszcie powrót do sportu, bo „bieganie teraz jej pomoże”, bo już tak bywało, że wokół walił się świat, a na treningu biła rekordy. Nawet „miałam moment czystego szczęścia, że dałam radę. Mocna jestem mimo wszystko”.

- uspakajanie samej siebie, że „trzy ostatnie lata mojego życia okazały się kłamstwem". Zawiodła się, przeżyła klasyczne załamanie nerwowe, ale teraz może być już tylko lepiej!

   W „Fakcie” jest też informacja, że rozwodzi się Jacek Kurski, opisano perypetie Katarzyny Figury, a na tą drogę wchodzi właśnie „sławny” Dawid Kwiatkowski... 

    Wielu zdziwi się moimi radami, ale właśnie trwa dyskusja o Deklaracji Wiary, a lekarz katolicki leczy ciało i duszę...                                                    APEL