Na początku mojej drogi duchowej wielki kłopot sprawiały wyrzuty sumienia. Wówczas jeszcze nie wiedziałem jak wielkie jest Miłosierdzie Boże. Szatan nie dawał spokoju, bo chciał wykazać, że jestem cuchnącym nędznikiem. W ten sposób wielu odciąga od Boga.

   Ja wiem, że zło mam zostawić za sobą, nie mogę rozmyślać i do wracać niego! Właśnie zrozumiałem to, że częstowałem wódką...mimo głosu ostrzegającego. Teraz, gdy to przepisuję i edytuję (27 czerwca 2018 r.) wiem, że to było działanie naszego Anioła Stróża.

   Tak też było dzisiaj, gdy podjąłem decyzję zadzwonienia do „Gazety lekarskiej”. Nie posłuchałem tego Opiekuna Bożego, który zawsze mówi jedno słowo: „nie!”. Po połączeniu przerwano rozmowę z informacją, że wykorzystałem swój czas. Tam nie ma czegoś takiego, ale powstało wrażenie, że dzwoni głupi.

    Wróćmy do tamtego czasu. Postanowiłem, że nie mogę pozwolić, aby zło odciągnęła mnie od Boga i zacząłem wołać:

„Panie Jezu!

Pociesz, pomóż, prowadź.

Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną"...wielokrotnie powtarzając!

   Po kilku minutach wróciła równowaga, pogoda ducha, nadzieja napełniła serce i miałem zapał do pracy. Modlitwa jest zaporą w odchodzeniu od Boga Ojca.

    Synowi grozi zawalenie roku szkolnego (jest słaby i chory), nie idzie mu fizyka i matematyka. Żona jest z tego powodu smutna, a mnie też się to udzieliło. To tylko próba od Pana...ku naszemu polepszeniu. Tak jest naprawdę, bo żona w płaczu mówi o Bogu. Wiem, że wszystko będzie dobrze, bo Pan jest czuły i otrze łzy każdemu...trzeba się tylko zwrócić z ufnością!

   Każdy musi zrozumiećże ostatecznym celem naszego życia jest odnalezienie Boga i kierowanie się ku Niemu. Cierpienie i pokora...to zwykły ziemski czyściec! Trzeba w tym wzrastać i nigdy nie zwątpić. Naprawdę nic innego nie jest ważne...

   Pomyślałem o śmiertelnie chorej pacjentce, która zaczęła wierzyć w wyleczenie, ale zapomniała o ostatecznym celu swojego życia. Wówczas pojawia się najgorsza pokusa: z w ą t p i e n i e. Z tego miejsca już blisko do porzucenia wiary.

   Powiedziałem jej o pięknie umierania, które widziałem jako lekarz...o ciszy, pogodzie i ufności. Wskazałem też, że właśnie toczący się bój o jej duszę...tym bardziej, że poróżniła się z rodziną i w tym czasie jest osamotniona.

                                                                                                              APeeL