W przychodni zaczyna się „młyn”, a ja stwierdziłem, że nie wziąłem kawy. Narastało rozdrażnienie, kawę pożyczyłem i dopiero wówczas zorientowałem się, że nie pokonałem tak prostej próby!
W tym czasie do mojego serca napłynęła jakaś niezwykła energia dająca pogodę ducha oraz chęć i radość z pracy...której przybywało z godziny na godzinę:
-
przestraszonej poradziłem, aby nie słuchała złych głosów napływających do jej głowy...sama pytała czy atakują ją złe duchy?
-
rzuć pan palenie...trumny drogie i trudno dostać, dodał pacjent
-
żona przychodzi stale z panem...boi się pana wyleczenia?
Dzisiaj, gdy to przepisuję (18.07.2018) wiem, że to było działanie Ducha Św. które później określałem „wzmacniającą słodyczą”.
Czas biegnie, już 14.00, narasta zmęczeni, a końca pracy nie widać! Dodatkowo złapała mnie senność i migrena, a wówczas pomaga drzemka...mam chęć rzucenia tego wszystkiego w jednej chwilce!
Właśnie jest u mnie marząca o medycynie (będzie zdawała ponownie), a ja przestawiam jej scenariusz jej porzucenia: przepraszam pacjentów...zostawiam wszystko na biurku (historie chorób, otwartą kasetkę, klucze i pieczątki) i wychodzę do pracy...w innym województwie przy wyrębie lasu.
To było tylko śmiertelne przemęczenie, bo jestem lekarzem-kapłanem i jest to moje powołanie...także przez Boga Ojca! Skąd to wiem? Na najważniejszym egzaminie w biologi (AM w Gdańsku) dostałem wynik celujący z biologii (najważniejsza). Temat był frapujący dla wszystkich, ale ja - w prowadzeniu przez Boga - 4 lata w LO zbierałem materiały na ten temat (jak do pracy doktorskiej).
Zacząłem wołać do Pana Jezusa o pomoc. Przyszła siła i pojechałem na wizytę do mojej ciężko chorej pacjentki. Ponadto trafiłem do pięknej i delikatnej dziewczyny, która przed 2-ma laty została zgwałcona. Teraz cierpi na nerwicę i nie nie znosi żartów.
To przełamało moje ciężkie udręczenie, a dodatkowo siły dodały słowa Objawienia w Medziugoriu:<<Miłość otrzymaną od Jezusa przekazuj dalej! Wzrastaj w modlitwie, a później szukaj swojego miejsca na ziemi! Wiara jest najwyższą prawdziwą wartością!>>
Tam padły też słowa, że ktoś, kto wyszedłby z krzyżem na ulicę mógłby być uznany za głupca, a ja już od dawna mam chęć niesienia krzyża na ulicy. Wówczas nie wiedziałem, że na przełomie 2007/2008 r. to spełni się, bo za obronę krzyża zostanę uznany chorym psychicznie (mistyka+psychoza). „Panie mój, Jezu Chryste"...nie mogłem opanować wewnętrznego poruszenia i radości duchowej. Mój dzień był już udany.”
Późna noc. Czytam "Wtajemniczenie czyli droga do nadczłowieczeństwa”" Annie Besant. To proces doskonalenia się wewnętrznego, ewolucji jednostki, czyli przemierzania przez nią d r o g i wiodącej przez wtajemniczenie do nadczłowieczeństwa.
Dzisiaj, gdy to przepisuję widzę moje błędne poszukiwania...za g n o z ą prowadząca na manowce duchowe. Czynią to w Hare Kriszna poprzez mantry. Moje ówczesne refleksje był następujące: nasza droga życiowa została wytyczona. Chodzi o to, abyśmy na tym „torze prób” przeszli od życia zwykłego (pochłonięci sprawami dnia codziennego) ku życiu Boskiemu.
Ścieżka, którą wskazał Jezus jest znana...musisz ją tylko odnaleźć i trafić do Drogi prowadzącej ku życiu wiecznemu (Autostradzie Słońca). Niestety, niewielu odnajduje swoją ścieżkę. Większość nigdy jej nie szuka, a reszta błądzi.
Wówczas miałem wątpliwości czy istnieje reinkarnacja (pasowało mi chrześcijaństwo + reinkarnacja...przeskakiwanie duszy po ciałach z jej ćwiczeniem). Dla obudzonego nie ma to większego znaczenia, ponieważ tacy nie chcą być tutaj...pragną powrotu do Boga Stwórcy!
Autorka dawała "dobre rady", którymi jest wybrukowane Piekło: służenie człowiekowi jako główny moment wkroczenia na ścieżkę do nadczłowieczeństwa ze wskazówkami, aby unikać alkoholu, bo przeszkadza w medytacji, ograniczyć spożywanie mięsa, opanować myśli, słowa i uczynki. To brednie duchowe prowadzące donikąd, odciągające przez Szatana od jedynie prawdziwej wiary katolickiej.
APeeL