W śnie „do przodu” wszystko się sprawdzi:

- spotkałem pielęgniarkę z którą wchodzimy w radości na salę chorych...tak będzie, bo z uśmiechem przyniesie dokumentację, a przeważnie jest ponura

- spotkałem kierowcę karetki...ujrzę go z okna gabinetu

- tłumaczyłem, kto dzisiaj ma zatrudnienie („towarzysze kasy i pracy”)...i taka rozmowa odbędzie się.

    Dzisiaj jest nawał pacjentów, w tym małżeństwa (jedna karta, a dwie osoby) oraz bardzo dużo ciężko chorych. Z pomocą Boga pocieszam, pomagam i przekazuję leki otrzymywane od przedstawicieli firm farmaceutycznych.

   Największa radość mam z pomagania biednym...właśnie wypełniam druk na rentę społeczną oraz odwiozłem do domu babcię podpartą kulami.

   Podczas udzielanej pomocy dawałem rady duchowe, wskazywałem drogę, pocieszałem chorych i prosiłem o uświęcanie cierpień (ofiarowywanie Matce Bożej po Sakramencie Pojednania)...tak to trwało do 14.30.

   Naprawdę większa radość jest z dawania i pomagania...niż z brania, a tego pragnie świat. Właśnie poproszono mnie o receptę, którą napisałem w domu i zaniosłem pacjentce. Nie chciałem przyjąć kawy, bo tak psuje się bezinteresowność czyli dar naszego serca

   Pamiętaj, że bezinteresownym masz być...nawet w pragnieniach! Dziedzina jest całkowicie nie ważna. Jeżeli to pojmiesz, to znaczy, że zbliżasz się do „Drogi Królewskiej"! Prawdziwe radości odkryjesz w służeniu innym: słabym, cierpiącym i potrzebującym, smutnym, samotnym, przygnębionym, biednym, głodnym i poniewieranym, itd.

   Teraz, podczas czytania słów Matki Zbawiciela - o radości uszczęśliwiania innych - w ręku znalazł się obrazek Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych. W drodze na Mszę św. wieczorną pocieszyłem babcię o kulach z wnuczką (7 lat). Eucharystię ofiarowałem Bogu Ojca, aby przekazał odpowiedniej osobie.

   W Watykanie była projekcja filmu „Quo vadis”. Wyobraź sobie radość Matki Najświętszej, która wiedziała, że otworzy drogę do zbawienia ludzkości. W naszym życiu też wskazujemy drogę tym, którzy jej nie znają. Tak było z dwoma kierowcami karetek, którzy dojeżdżają do tej kolumny sanitarnej. Podobnie jest z duszami, którym wskazuję drogę do zbawienia...czyli do Boga Ojca.

   Nie wystarczy być dobrym człowiekiem, nawet całkowicie oddanym wolontariuszem, aby zostać zbawionym. Matka Teresa z Kalkuty zmarła 5 września 1997 roku, jej kult nie słabnie...jednak przez większość swojego życia była osobą niewierzącą.

   Bezinteresowność, troska o innych bardziej niż o siebie, niesienie pomocy i ulga innym, odrzucenie chwały własnej, powodzenia, sławy, honorów, władzy...także bogactwa, które staje się ciężarem oraz uciech i rozkoszy dających przesyt.

    Ten świat jest potrzebny z jego „nagrodami" i „laurami", ale trzeba pamiętać, że jest to świat Boga. Ja pragnę czynić dobro z głębi mojego serca napełnionego Duchem Świętym, a nie dla nagrody. Cały czas mam świadomość, że jesteśmy tutaj na zesłaniu (dusza dołączona do ciała)...z miłości miłosiernej.

                                                                                                                                           APeeL