W ramach tej intencji rozmawiałem z kolegą lekarzem, który jest obojętny duchowo, dawałem mu świadectwo wiary z podkreśleniem, że jesteśmy tuż po śmierci i nie znamy dnia ani godziny. Tak napisało się zalecenie dla ludzkości...

   Na dzisiejszej Mszy św. wieczornej po Eucharystii Ciało Pana Jezusa utrzymywało się długo w ustach...ze smakiem, którego nie ma na ziemi. Teraz, gdy zapisuję to - po 4 godzinach - wrócił ten stan ...

   Ludzie ciało kojarzą z naszą budową, a my jesteśmy duszami w opakowaniu...tak jak orzech, żołędzie i wszystkie nasiona. Nawet w Ew. jest mowa o tym, ale Słowa Boga do wielu nie docierają (padają na ubitą ziemię i nie wydają owocu).

    W wielkim bólu wołałem do Boga za tych braci i siostry na ziemi, a także najbliższych i znajomych, bo wciąż nie budzą się. Moja wymodlona modlitwa (instruktaż) daje wielkie ukojenie duszy, a także jest pocieszeniem dla Pana Jezusa...

                                                                                                                                 APeeL

   Dla zobrazowania tej intencji przytoczę zapisy z mojego blogu (skasowanego na portalu Onet.pl razem ze wszystkimi):

14.01.2010(c)  Znowu to samo…

   Nie ma większej łaski na ziemi niż Msza święta, a taki dar za innego lub dusze jest niewyobrażalny.       

 - Wracaj Pan, do kościoła, bo to inny kierunek…jeszcze tylko raz pana zaproszę!

 - Wiem, wiem…

 - Czas płynie, już niedługo dowie się pan o wszystkim i o tej łasce, którą daje moje zaproszenie na Ucztę Pańską.

 - Wiem, wiem...

12.02.2010(pt)   Pani „Ale”…

      W drodze z Mszy św. mówię do spotkanej emerytki;

- Jak dobrze, że nie jestem młody, bo musiałbym się tyle lat męczyć!

-  No tak, ale marne życie jest lepsze od śmierci!

-  Czy pani jest z naszego Kościoła?…przecież przed nami jest życie!

-  No tak, ale umrzeć, mam jeszcze wnuczki, jakoś się żyje...

- Pani pragnie tego życia, a Bóg pragnie naszej  wieczności…                                                                 

01 marca 2010(p)   Mówił dziad do obrazu…

   Pan Jezus straszy; „Jeśli sprawiedliwość wasza nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”, a ludzie wcale nie chcą Raju, a nawet boją się, bo to oznacza śmierć!

1. W naszej parafii mieszka przygarnięty Ukrainiec…moja ojczyzna dała mu nogi (protezy), dach nad głową i chleb. Kilka razy zapraszałem go do Domu Pana. Rozumieliśmy się, ale nawet nie drgnął. Ziarno padło na ziemię kamienistą, a przecież do Królestwa Niebieskiego można wejść bez nóg!   

2.  Och! Już niedługo będzie możliwa wymówka!

- Synku (dziadek w moim wieku) dlaczego nie przychodziłeś do Mnie codziennie rano, przecież zapraszałem Cię?

- Musiałem wyprowadzać pieska…śmiejemy się, bo „pracujemy na jednej fali”, ale moje serce powiedziało mu prawdę!  Ziarno padło między ciernie.

3. Już niewiele pozostało z naszego zesłania…mówię do trzęsącej się pacjentki. 

- Tak, tak…już niedługo wiosna!

   Ziarno padło na drogę...

02.03.2010(w)  Honorowy aż do pogrzebu

   W drodze do kościoła wpadłem na zatwardziałego neopoganina…

 - Och! rano napływała pana osoba i mam pana zapytać o pogrzeb, bo   jesteśmy w wieku „odlotowym”. Wie pan jak było z Geremkiem... 

- To nie jego wina, że zrobili mu pogrzeb katolicki!

-  Każdy powinien zostawić karteczkę; spalić zwłoki,celebracja świecka…

-  Ja jestem ochrzczony, mszę niedzielną  wysłuchuję w radiu, a do kościoła  chodzi żona!

-  Zwolnić z uczestnictwa w mszy może tylko lekarz…

-  Właśnie jestem chory…

-  Wykręca się pan, nie wolno pochować na cmentarzu parafialnym osoby, która nie uczestniczy w nakazanych przykazaniami nabożeństwach!

-  Ja nie mam miejsca na tym cmentarzu, a co już mam umierać?

-  Wszystkiego dobrego, niech pan żyje 100 lat. To nasza ostatnia rozmowa duchowa…polecona z Nieba, bo Wielki Post.

21.03.2010(n)    Wolni obserwatorzy...

  Polscy katolicy mają serca „platformiane”, a to oznacza dziwność myślenia, mowy i zachowania. Koledze w oczach siwieje głowa i marszczy się twarz, ale myślenie i poglądy ma utrwalone („z wiekiem głowa twardnieje”). Nie mogę dojść jakie instrukcje rozesłali tym ludziom, bo to dzisiaj łatwe. To katolicy, którzy przez całe lata uspokajają swoje sumienia…”chodząc do kościoła”.  

    Teraz zapraszam obdarowanego na msze poranne. Czas płynie i już ledwie trzyma się miotły.

   - Ja pana zaprosiłem do Kościoła Jezusa, a pan zmienił temat i kręci jak Tusk!

   -  A kiedyś mówił pan, że kręcę jak Miller!

08.04.2010(c)    Nieznajomy z niczym…

    W drodze do kościoła mówię do zamyślonej nauczycielki o świadectwie dr Polo zabitej przez pioruna, którą Pan Jezus zapytał jakie przyniosła Mu dary? To bogata dentystka…zawsze na tacę dawała fałszywe pieniądze.

    Jaki dar d u c h o w y  może dać bogacz? Poprosiłem nauczycielkę, aby to przemyślała. Muszę dostarczyć jej to świadectwo, bo widziałem, że trafiłem w jej serce…

   Teraz odwrotnie. Zaczepia mnie przestraszony (ma ciśnienie 140/70); wcześniej „uratowałem”  go, bo miał „zawał serca”, który w progu przybytku  wymacałem jako naderwany przyczep mięśnia piersiowego lewego.

- Czy mierzeniem ciśnienia przedłuży pan swój żywot…chociaż o chwilkę?

- Chyba nie?

- Na pewno nie! Ma pan rower, zapraszam do kościoła…2 x dziennie, bo wiele lat nie uczestniczył pan w nabożeństwach!

- Dobrze pan mówi…tak, tak, prawdę pan mówi!

    Przenieśmy się do Ojczyzny Prawdziwej...

- Kto tam przybył?...zapytają św. Piotra.

- To jakiś nieznajomy z niczym…