Najświętszego Imienia Maryi

    Mszę św. poranną ofiarowałem dodatkowo za dzień wczorajszy: za niesłusznie oskarżonych. Nam wydaje się, że jesteśmy skrzywdzeni, a cóż oznacza moja sprawa wobec pomówionego kolegi lekarza na stażu. Ogarnij cały świat takich ofiar. Po Eucharystii pozostałem na placu kościelnym i we wstającym słońcu zacząłem moją modlitwę. 

    W wielkiej radości wróciłem na nabożeństwo wieczorne, gdzie - podczas przepływania osób i dusz tych, którzy grzeszyli z mojego powodu - zostanie podana dzisiejsza intencja modlitewna. Najbardziej zdziwił mnie fakt, że tak łatwo wracały zdarzenia i obrazy oraz osoby tych, których nie przypomniałbym sobie.

    To świadczy o istnienie zapisu przebiegu naszego życia. Pan Bóg nigdy nie wypomina nam przebaczonych grzechów, ale w tym wypadku to było konieczne, bo z całego serca pragnąłem modlić  się za tych braci i siostry...grzeszących z mojej winy.

    Dopiero teraz usłyszałem ostrzeżenia Pana Jezusa (Łk 6, 20-26) dotyczące grzeszników, którzy nie osiągną Królestwa Niebieskiego: wśród nich są syci i bogaci, śmiejący się oraz ci, których chwalą wszyscy ludzie.

    Wczoraj św. Paweł mówił, że nie posiądą Królestwa Bożego: bałwochwalcy, cudzołożnicy, mężczyźni współżyjący ze sobą, pijacy, złodzieje, zdziercy i oszczercy...a jednym z takich byłem sam. 

   Jutro doda (1 Kor 8, 1b-7.10-13), że uczestnicząc w uczcie bałwochwalczej sprawiamy, że szkodzimy braciom o słabszym sumieniu. Wówczas sprawiamy ich zgubę, a przecież za nich także umarł Chrystus. W ten sposób grzesząc przeciw braciom grzeszę „przeciwko samemu Chrystusowi”... 

    Nagle Świątynia Pana wywołała mój zachwyt. Tego nie można przekazać, a to zarazem jest dowód, że takie same nabożeństwa są całkiem inne. Jak Ci to przekazać? Musisz zrozumieć, że liczy się tylko Bóg Ojciec i każdy z nas...cala reszta jest dodana.

    Zarazem miałem pokazane uczucie Szczęścia Bożego, które czeka na nas. To nie jest radość cielesna opisywana i znana z „gotowania na śniadanie” oraz z relacji „gwiazd” od siedmiu boleści. Cała reszta jest dodana, nawet najbliższa rodzina, posiadanie ulubionego samochodu...dzięki któremu zdążyłem co do minuty na ponowne spotkanie z Panem Jezusem.

    Jakże rozumiem teraz ks. Jerzego Popiełuszkę i wszystkich męczenników. To nie są męczennicy jak w Islamie, których celem jest zabijanie. W naszym życiu nie ma odwrotu, bo musimy głosić Prawdę. Obecna Eucharystia pękła na pół i wyprostowała się, a to oznaczało cierpienie duchowe.

    Tak będzie, bo po powrocie do domu wyjdę na modlitwę i pod niebem pełnym gwiazd z resztką księżyca będę wołał do Boga Ojca w dzisiejszej intencji. Matkę Pana Jezusa poprosiłem o wsparcie żyjących i zmarłych, których wymieniałem z imienia i nazwiska...prawie chciało się płakać.

   Jak wielkie i niespodziewane pocieszenie otrzymują dusze tych grzeszników, gdy na ich niebieskie konto wpływa taka modlitwa wstawiennicza. Ja wiem jak takie dusze pragną Bożego Miłosierdzia, bo wszyscy już o nich zapomnieli.    

                                                                                                                      APeeL