Po wczorajszej Mszy Św. podjechałem do czynnego sklepu motoryzacyjnego i ekspedient sprawdził stan oleju w „zepsutym” - przeze mnie - silniku...jego ilość była maksymalna i tylko tyle.

   Dalej byłem zaniepokojony tym, że wlałem olej mocniejszy (10/40 zamiast 5/40). Nie mogę kupować innego samochodu (14 letni Citroen), ponieważ jestem w wieku „odlotowym”. W naszej Ojczyźnie Duchowej - nie wiemy ja jest rozległa - przenosimy się z nieznaną szybkością. Nie ma tam takich urządzeń…

    Na dzisiejszej Mszy Św. porannej siostra zaśpiewała pieśń o Bogu, który udziela nam pomocy, a ja zawołałem „Panie pomóż w mojej potrzebie, Ty starasz się o nas”. Na ten moment z Księgi Koheleta (Koh3, 1-11) popłyną słowa: „Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi, by się nią trudzili. Uczynił wszystko pięknie /../ tak jednak, że nie pojmuje człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje /../”.

    Psalmista dodał (Ps 144/143) zapytał: „Panie, czym jest człowiek, że troszczysz się o niego, czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz?”. Eucharystia ułożyła się w w łódź (nadejdzie pomoc), zamieniła w węzełek (praca na roli Bożej) i w mannę z Nieba.

    Tak będzie, bo w ciągu 2 godzin uda się edytować stronę, trafić do zakładu samochodowego, gdzie okaże się, że olej był prawidłowy, bo resztkę wlano do mojego opakowania, a na tym silniku mogę jeździć nawet 2 lata. Citroeny mają wadę silnika, gdy jeździ się tylko na zimnym („po mieście”).

   Wielka radość i pokój zalały serce...natychmiast poznałem dzisiejsza intencję. Tutaj wyjaśnię, że takie zdarzenia służą ukazywaniu cierpienia ludzi z podobnymi kłopotami. Podczas powrotu na Mszę Św. wieczorną odmawiałem moją modlitwę w tej intencji.

   Nagle ujrzałem wszystkich, którzy mi pomagali i teraz pomagają, wspierają i pocieszają oraz dusze takich. Po Eucharystii z duszy zawołałem: „Panie mój, słodyczy mojego serca, umiłowany...Ty, który prowadzisz mnie we wszystkim...dziękuję Jezu! dziękuję mój Panie”.

    Podczas odmawiania modlitwy wróciła osoba lekarki, która pomogła mi wczoraj, bratnia dusza z pocieszającym wsparciem finansowym, aptekarz u którego kupiłem leki (podziękowałem mu po drodze), a sprawdzającemu wczoraj olej zaniosłem ciastka.

   Serce i duszę zalewała wszechogarniająca Miłość Boga Ojca oraz wdzięczność za produkujących i przywożących dla mnie mleko, za wytwarzających codzienny chleb, ogrzewających mieszkanie oraz za mechanika, który robił przegląd samochodu i dzisiaj mnie uspokoił.

   Nawet nie można objąć tych, którzy nam służą: od produkujących pieprz, sól, mak, cukier i mąkę, łowiących ryby i dostarczających wodę, pracujących na lekami, winami i alkoholami, naszymi ubiorami i środkami do przenoszenia ciał...ogarnij służbę zdrowia, mundurowych, straż pożarną, itd.

   Aż przeraziłem się tym dziełem Bożego Stworzenia, które wypaczamy, bo atom powinien służyć człowiekowi, a nie działać przeciw niemu. Nigdy nie ogarniałem tego, tak jak w czasie obecnej modlitwy, która trwała dwie godziny.

    W ostatniej „Gazecie warszawskiej” ukazał się art. „Psychuszki wracają”...poprosiłem telefonicznie o skontaktowanie ze mną autora. Przykre jest to, że w Okręgowej Radzie Lekarskiej zaparto się w szkodzeniu obrońcy krzyża.

   Nowy prezes widział przestępstwo na piśmie, które popełniono w mojej sprawie, ale na posiedzeniu ORL nie wstawił się w mojej obronie. Podobnie postąpiła Rzecznik Praw Lekarzy, bo jako lekarz katolicki nie mam żadnych praw, a towarzysze krzyczą o Konstytucji, gdy chce ruszyć się ich z posad. 

   Równocześnie odmówiłem moją modlitwę za marnujących otrzymane łaski

                                                                                                                  APeeL