Wspomnienie śmierci s. Faustyny Kowalskiej (5 X 1938)

    Często przed opracowywaniem zapisów proszę o pomoc Ducha Świętego. Tak właśnie było wczoraj...w rezultacie miałem podsunięte intencje dotyczące ubliżaniu Bogu i naszej wierze: za wyznaczonych do zadania oraz za łajdaczących się kapłanów patriotów.

    Na Mszy Św. 20.07.2018 król Ezechiasz „zachorował śmiertelnie” i zawołał - rzewnie płacząc - jakby ode mnie (Iz 38, 1-6.21-22.708): <<Ach, Panie, pamiętaj o tym, proszę, że postępowałem wobec Ciebie wiernie i ze szczerym sercem, że czyniłem to, co jest dobre w Twoich oczach>>.

   Pan Bóg przez proroka Izajasza dodał mu do jego życia 15 lat. Tak też jest właśnie ze mną. Ja nie chce być tutaj, ale mam jeszcze wiele pracy na roli Bożej. Natomiast na dzisiejszej z litanią do Serca Pana Jezusa psalmista wołał ode mnie (Ps 139/138): „Prowadź mnie, Panie, swą drogą odwieczną”.

    W prowadzeniu przez Ducha Świętego udało się edytować całą stronę (pięć zapisów). To było 5-7 godzin pracy...dokładnie przed wyjściem na nabożeństwa różańcowe.

   Podczas błogosławieństwa Monstrancją nie mogłem oderwać wzroku od Pana Jezusa Eucharystycznego, popłakałem się podczas długiego oczekiwania na zjednanie z Panem Jezusem (dużo ludzi jeden kapłan, bo inni spowiadali).

   W tym czasie znajomy grał Panu Jezusowi na trąbce - razem z siostrą - różne pieśni eucharystyczne. Ciało Pana ułożyło się w koronę, a ja w ekstazie chciałbym zostać w Domu Pana „na wieki wieków”. W takim stanie wracałem do domu i odmówiłem moją modlitwę.

   Po przebudzeniu w nocy padłem na kolana w kuchni w podziękowaniu za wszystko, a wzrok zatrzymała miniaturka przydrożnej figurki z Panem Jezusem. To nie było przypadkowe, ponieważ jutro mamy wyjazd...

                                                                                                                         APeeL