Po 3 godzinach snu obudzono mnie o 6.00, a to znak, że mam spotkać się z Panem Jezusem na pierwszej Mszy Św. Zdziwisz się, ale po latach takich zaproszeń ich odczyt jest jasny...

    Od Ołtarza Św. popłynie list Św. Pawła Apostoła o uczynkach, które rodzą się z ciała i ducha. Nie da się tego pogodzić, bo człowiek powalony pokusami nie dostanie się do Królestwa Bożego.

    Później przeczytam, że Matka Boża nie miała ludzkich pokus tylko kłopoty związane z pokonywaniem trudów życia, ponieważ urodziła się bez grzechu pierworodnego. Wielcy święci z Józefem, ojcem ziemskim Pana Jezusa mieli ten grzech, ale przez całe życie byli czyści i bezgrzeszni.

   W Ew (Łk 11, 42-46) Pan Jezus piętnuje obłudę faryzeuszów, którzy „lubią pierwsze miejsca w synagogach i pozdrowienia na rynku”, a są jak „niewidoczne groby, po których ludzie bezwiednie przechodzą.”

   Na ten czas wrócił los św. Ignacego Antiocheńskiego, który został rzucony na pożarcie dzikim zwierzętom (107 r.) oraz męka Pana Jezusa, której owocem jest Chleb Życia.

    Właśnie wzrok zatrzymała Eucharystia w uniesionych dłoniach kapłana. „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”. Ciało Zbawiciela ułożyło się w laurkę i odmieniony pozostałem w kościele, aby odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego. Podjechałem pod „mój” krzyż i wymieniłem lampkę.

    Cóż w zamian mogę otrzymać u braci starszych w wierze? W Izraelu nie ma już Pana Jezusa...pozostała tylko Ściana Płaczu! Natomiast u braci Muzułmanów są obowiązkowe modlitwy, śpiew muezina, ale nie ma tam Ołtarza Świętego, gdzie jest konsekrowany Cud Ostatni (Eucharystia).

    Panu Bogu nie jest potrzebny złoty meczet lub wymalowany kościół z aniołkami odżywianymi fast-foodami i z wizerunkiem Boga Ojca - Starca. Nie ma w Królestwie Bożym grubych aniołków i starości, bo nasze dusze są wiecznie młode.

    Udało się edytować stronę i pojechałem na zakończenie nabożeństwa różańcowego, aby otrzymać błogosławieństwo Monstrancją oraz przystąpić do ponownej Eucharystii. W tym czasie matka wynosiła dziewczynkę krzycząca z płaczem: ja chcę do domu.

   Nagle zostałem zalany cierpieniem tych, którzy chcą wrócić do domu będącego namiastką zamieszkania w Królestwie Bożym. To może być „kurna chata”, a dla mnie jest to moja święta izdebka w bloku na parterze. Tutaj Pan mnie przywiódł i wiem, że jest to moje miejsce na ziemi...z krajobrazem, znajomymi oraz całym żyjącym stworzeniem i otaczającą przyrodą.

   Napłynął obraz rodaków wracających z Irlandii oraz moje sterczenie w deszczu za Krakowem z pragnieniem powrotu do domu. Ogarnij od Boga cały świat: zniszczone Aleppo, biorących udział w wojnie, porywanych, uwięzionych, wyjeżdżający za chlebem, bezdomnych, przebywających w szpitalach (szczególnie dzieci) i zakładach opieki terminalnej. Dołóż do tego imigrantów w obozach w Turcji...to cierpienie nie ma końca.

    Następnego ranka w wielkim bólu - w drodze na Mszę Św. - popłynie modlitwa w tej intencji. Chwilami ból zalewał duszę, a w oczach kręciły się łzy, gdy byłem z Panem Jezusem w Ogrójcu. Nasz Zbawiciel jest przykładem tego, który nie „miał, gdzie głowy przyłożyć”.

   Podczas dochodzenia do kościoła łzy leciały po twarzy. Tak trafiłem pod pomnik poświęcony partyzantom...przepłynął cały świat mordowanych dotychczas w różnych krajach.

    Z płaczem wołałem do Boga w mojej modlitwie, zalewany niewyobrażalnym cierpieniem...chciało mi się krzyczeć na cały świat, za tych, którzy nie mogą wrócić do swojego domu.

                                                                                                                             APeeL