Wczoraj wieczorem przygotowywałem się do spowiedzi. Nagle zrozumiałem, że ja nie muszę wracać do Pana Jezusa, ponieważ już jestem Jego małym uczniem...w Jego służbie.

    Zwiększyło się tylko poczucie grzechu w moim sumieniu, bo teraz grzeszny jest brak cnót. Zobaczyłem siebie jako małą iskrę potrzebną do zapalania Światła wśród ludzi i jego podtrzymywania.

    Dzisiaj jedziemy do Niepokalanowa, a w sercu rozmyślanie o Św. Imieniu Pana Jezusa. W mojej wyobraźni widzę siebie mówiącego o Jezusie do ludzi, rozdającego Jego wizerunki i pocieszającego! To raczej napływa do mojego serca niż wypływa i nie jest wyrazem przyjemności wewnętrznej, ale duchowego cierpienia związanego z rozłąką.

   Poprosiłem Pana, aby udało się przystąpić do spowiedzi. Nagle Pan odszedł ode mnie, a poczucie pustki i niepokój wewnętrzny zalały serce. To jest jedyny lęk, który odczuwam na ziemi, bo jestem jeszcze bardzo słaby...lęk przed opuszczeniem przez Pana Jezusa.

   To opuszczenie jest pozorne, ale wyobraź sobie takie samo opuszczenie Zbawiciela na krzyżu. Nawet nie chodzi o Apostołów, którzy widzieli co czynił i dotykali Go, a rozpierzchli się w próbie, ale o brak poczucia obecności Boga Ojca. Tego zaznałem w tym momencie, ale to cierpienie u Zbawiciela rozrywało Serce!

   Dodatkowo w poczuciu opuszczenia napłynęło kuszenie: „cóż oznacza życie wieczne...będziesz żył i żył, po co ci to?” To bardzo celny atak, bo nie zadowala mnie obecne życie (pobyt na tym zesłaniu), nie boję się też śmierci...więc „po co mi życie wieczne?" Przecież lepiej jest raz na zawsze umrzeć i nigdy już nie cierpieć! To wielka pułapka w którą wpadają wszyscy niewierzący i samobójcy. 

    Na miejscu mieliśmy szczęście, bo spowiednik jakby na nas czekał, a ja zdziwiony otrzymałem jako pokutę: przeczytanie litanii do Św. Imienia Jezus! Ponadto kapłan zalecił, abym z mowy uczynił cnotę, a sprawa podarunków od chorych...niech darujący da komuś biednemu. Msza Św. i Eucharystia całkowicie odmieniły moją duszę.

    W takich miejscach szczególnie działa Szatan, bo ks. Ryszard Halwa na spotkaniu grupy SOS czytał przez 45 minut wyniki ankiet OBOP-u. Podawano tam ekstremalne sytuacje (gwałt zbiorowy, przerwanie ciąży, itd.)...do rozśmieszających salę: czy dać rozgrzeszenie panu z kiosku, który sprzedaje śr. antykoncepcyjne. Pragnąłem zabrać głos i zapytać co na to powiedziałby Pan Jezus, ale ksiądz skończył, podziękował i poszedł na obiad.

   Po powrocie do domu pojechałem na działkę, bo pragnąłem ciszy i samotności: „Dziękuję Ci, Panie. Dlaczego mnie wybrałeś i obdarowujesz? Przecież jestem marnym prochem"... 

                                                                                                                        APeeL