Dzień moich urodzin i imienin

   O północy otworzyły się moje zapiski z dnia Imienin Maryi (12 września 1991 r.), gdzie zapytałem:

  • Matko! Kto pamięta o Twoich Imieninach?
  • Ja będę pamiętała o twoich!

   Padłem na kolana z wołaniem: „Matko dziękuję Ci za wszystko, przekaż to Panu Jezusowi i Bogu Ojcu...o nic nie proszę, bo Niebo jest otworzone. Matko moja, Dobra, Cicha i Prosta!”

   Napłynął obraz naszej kapliczki, gdzie wczoraj – na szczycie smutku – wołałem: „Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami grzesznymi, którzy się do Ciebie uciekamy /../". Dalej prosiłem za żywych i zmarłych z mojej rodziny, a także o to, aby rodzice wrócili do Kościoła.”

   Natomiast w śnie znalazłem się przed drzwiami otwartego kościoła, a w jego środku stała Matka Boża, która miała otwarte i zapraszające Ramiona...

    Podczas Mszy Św. radiowej ks. Kądziela zalecał, aby wszystkie cierpienia oddać w Ręce Matki...to radziłem wczorajszej astmatyczce. Padną też słowa, że „Pan Jezus jest wciąż ten Sam”, a także o Bożej Opatrzności.

   W tym czasie ujrzałem mojego pacjenta, niewidomego dziadka, który ma łaskę wiary. Do kościoła przychodzi zawsze z wielką paczką. Ja pragnę go podwieźć, a on mówi, że „prowadzi go Matka Boża z Jezusem!”

   Moja myśl uciekła do hojności Boga Ojca, który zalewa nas darami, ale my ich nie widzimy. Bóg daje nam więcej niż prosimy, ale my chcemy darów ziemskich. Nigdy nie wolno tracić życia dla ziemi, chwały własne i sławy! Zawody, utycie dla walk sumo, konkursy chwalące...co chwalące, gdy wszystko masz dane od Ojca! Jego tylko trzeba chwalić! 

    Dalej kapłan mówił, że Jezus Chrystus przyjdzie ponownie do tych, co Go oczekują...to powinno być podkreślone w naszej modlitwie. Juto jest 73-letnia rocznica odzyskania niepodległości...napływa obraz fryzjera zawieszającego flagę na swoim zakładzie.

- Poprzednio pilnował pan, aby flaga nie wisiała...teraz, aby wisiała! To jest przykład niezwykłego patriotyzmu i zdyscyplinowania!

   Matka Boża zaprosiła mnie na Mszę Św. do Sanktuarium Pocieszycielki Strapionych w Lewiczynie, gdzie po latach wróciłem do Boga Ojca. Na ten moment powtarzałem słowa modlitwy wraz z biciem dzwonów, a łzy płynęły po twarzy.

   Tam, w księdze pamiątkowej wpisałem: „dzisiaj zostałem zaproszony tutaj przez Matkę Pana Jezusa...w dniu moich urodzin i imienin.” Na ławce leżało Pismo Św., które otworzyło się na Ps. 105 o Bogu Ojcu „Ja Jestem” szczególnie piękne w tłumaczeniu z hebrajskiego przez Czesława Miłosza. Dziwne, bo odrzucił wiarę katolicką!

   W tym czasie lud śpiewał "Ucieczko grzesznych”, a ja miałem łzy w oczach. Wierni podchodzili do mikrofonu z prośbami modlitewnymi, a ja miałem wielkie pragnienie podziękowania za nawrócenie!

  Jakże to wszystko jest pięknie ułożone: urodziny i imieniny z odnowieniem przyrzeczeń Chrztu Św. w miejscu, gdzie ostatecznie nawróciłem się. Nagle ujrzałem wielkość Jana Chrzciciela, bo „większy nie narodził się z niewiasty”. Nawet miałem znak od niego...

   W drodze z kościoła zabrałem dwie kobiety, którym mówiłem o Matce i Szatanie. Dlaczego miałem mówić do nich? Późno, a w moim ręku „Myśli” Simone Weil...to filozofia z brakiem Światła, bo człowiek z darem wiary nie napisze, że w naszym kościele jest brak Chrystusa!

   Z serca wyrwał się krzyk: „Jezu! Jezu!” Matka Pana naszego pamiętała i ułożyła ten dzień mojego życia...z zaproszeniem w śnie do Świątyni Boga Objawionego. Łzy zakręciły się w oczach…

                                                                                                                     APeeL