Nigdy nie prosiłem Boga Ojca o długie życie, bo wiem, że przede mną jest wieczność. Cóż oznacza nasze „100 lat”, które jest śmieszne, a nawet pewną formą złorzeczenia. Duchowo powiem, że jest to trwanie na zesłaniu, a jako lekarz - kochający ludzi starszych - dodam, że można zapytać: dlaczego źle mi życzycie? Jak to? A tak to!

   Przecież z czasem grzybieje się, człowiek marszczy się, powłóczy nogami, staje się głuchy jak pień, trzeba operować zaćmę, a zęby nie trzeba wyrywać, bo same wypadają. Nie będę straszył przepuklinami, cewnikami i pampersami oraz zaburzeniami neurologicznymi, które są wynikiem zanikania mózgu.

    Tutaj mamy folklor: zaburzenie pamięci (szukanie kapelusza, który jest na głowie), chorobę Parkinsona, epilepsję spowodowana nieprawidłowymi impulsami jak w skurczach dodatkowych serca, otępienie i ch. Alzheimera. Nawet nie wspomnę o chorobach z mojej specjalizacji: reumatoidalnym zapaleniu stawów, potrzebie wstawiania sztucznych stawów kolanowych i biodrowych, a często nie można, bo są różne przeciwwskazania.

   Zawsze dziwiłem się sąsiadowi z osiedla, który przy każdym spotkaniu powtarzał, że jest bardzo starym człowiekiem, a ja zawsze zapraszałem go na Mszę Św. Nie reagował, bo starego nawrócić to Murzyna umyć (wg kazania kapłana - staruszka).

   Nim się obejrzałem sam stałem się starym i zachorowałem na głowę: z uporem „latam do kościoła”, wciąż gadam o Bogu Ojcu i Królestwie Niebieskim. Mało tak czyni, bo mamy XXI wiek i bycie ciemnogrodzianinem nie jest na czasie.

   Można powiedzieć, że obnoszę się z wiarą i we wszystkim widzę znaki Boże. Koledzy psychiatrzy z kolegami z Nierządu Lekarskiego uznali to za chorobę, ale sami bardzo lubią celebracje religijne. Stoją wówczas w szarfach biało-czerwonych ze sztandarami izbowymi, które całują.

   Izby Lekarskiego stały się dla nich bożkami: niezły dochód, a za nic nie odpowiadasz, a nawet pomagasz swoim w kłopotach. Tak było w mafii zabijającej chorych i kradnącej narządy. Wówczas dr. G. otrzymał „poręczenie” od nieświętej pamięci prezesa Andrzeja Włodarczyka, a ja mam zdjęcie rodziców płaczących po stracie syna.

    Specjalna komisja lekarska złożona z doktorków śmierci (Mengele, a właściwie Menele) odłączała upatrzonych od aparatury i kradła im narządy. Za takie zasługi koledzy przydzielali sobie odznaczenia, ale to wszystko odpadnie w momencie śmierci...zostają po nich dyplomy, a na pogrzebach katolickich kapłan powie, że „cierpieli z Panem Jezusem”.

   Teraz wychodzi zabijanie w domkach bez klamek, gdzie robimy, co chcemy z chorymi psychicznie, a często opętanymi...bowiem czerwoni lekarze negują istnienie świata duchowego i leczą takich tabletkami, a wcześniej elektrowstrząsami.

   Przed Mszą Św. poranną spotkałem starszą, schorowaną babcię i umówiliśmy się, że ją odwiozę...jeżeli syn nie przyjedzie po nią. Okaże się, że syn przyjedzie, ale rowerem. Z jego stanu wynikało, że matki nie przeżyje.

   W wielkim uniesieniu zacząłem modlitwę „Anioł Pański” w której lubię wołać do Matki Bożej „Pod Twoją Obronę”, a do Boga Ojca słowami pieśni „Pod Twoją obronę Ojcze na Niebie”. Na ten moment wzrok zatrzymał wizerunek Boga Ojca, a Apostoł Paweł wskazał, że my „nie pokładamy ufności w ciele.” To dało myśl o pragnących długiego życia, co znam z gabinetu lekarskiego.

    W ręku znalazł się list z 12.01.1992 r. do prof. Aleksandra Krawczuka, który jest wierzącym politeistą (wyznaje wielobóstwo). W latach 1986-1889 był ministrem kultury i sztuki. Profesor nadal żyje (96 lat) i w wywiadzie z 14. stycznia 2016 na www.gazeta.pl potwierdził swoją „wiarę” w bogów wymyślonych i dawał niezawodne rady na długowieczność;

  • alkohol, który pobudza krążenie, a ja dodam, że daje uzależnienie..., książki i seks.

  • seks jako dar bogów, dla przyjemności, a nie ma bogów tylko jest Bóg Ojciec

  • książki utrzymują szare komórki w jako takiej formie...dzisiaj jest rada nieprzydatna.

   Profesor ma poczucie humoru z autoironią (mojego typu): stwierdził, że jest stary (94 lata, a dzisiaj 96), ale wygląda i czuje się jak 93-latek. To nie jest wynik wiary w bogów wymyślonych, ale przekaz genetyczny (przeważnie po dziadku). Moje cechy wyraźnie widzę u wnuczka.

    Wywiad kończy zdaniem: <<Otóż, im dłużej żyję, tym bardziej nabieram pewności, że zarówno życiem pojedynczego człowieka, jak światem i historią rządzi przypadek. A ten, jak już ustaliliśmy, leży w gestii bogini Tyche.>>

    To jest brednia do kwadratu, ponieważ wskazuje na determinizm z wykluczeniem naszej wolnej woli. Zdziwi się już niedługo, gdy stanie wobec Prawdy. A wydaje się, ze starość to mądrość...

   Zapytasz; jak odczytałem tę intencję? Szukałem coś w wyszukiwarce, gdzie trafiłem na modlitwę o długie życie:

    <<Poczekaj na mnie, Królu Niebios, aż będę czysty, godzien zamieszkać w twoim domu. Poczekaj na mnie, Synu Marii, aż będę stary i pełen mądrości od lat, co upłynęły. /../ Zachowaj moją duszę tutaj na ziemi /../ abym nadal Cię wielbił.>>

                                                                                                                   APeeL