Na dyżurze w pogotowiu o 1.30 zrywają do porodu, a to czas pojmania Zbawiciela, który mówi: „Oto Jestem!” Po otwarciu oczy trafiłem na krzyż przydrożny...
Po chwilce Pan dał mi łaskę współcierpienia podczas poniżenia w ciemnicy, gdzie został oddany w ręce - znęcających się z szatańskim zacięciem - pachołków! To trwało 2-3 sekundy, bo więcej nie wytrzymałoby moje serce...wzdychałem ciężko: „Jezu..Jezu..Jezu!”
W koronce do ukrytych cierpień Pana Jezusa w ciemnicy zacząłem wołać za nędzników poniżających Pana Jezusa. W sekundowym śnie napłynął obraz Pana Jezusa Pantokratora: „Ojcze przekazuję Ci cierpienia Pana Jezusa, który dalej jest poniżany”.
Dzisiaj w przychodni było dużo chorych i pracowałem bez chwilki wytchnienia. Trafiłem do koleżanki stomatolog (jeden poziom)...spełnił się sen z zębem. W poczekalni kontynuowałem moją modlitwę w intencji tego dnia. Nie mogę się oderwać, ale trzeba wracać do mojej pracy.
Na ten czas z radia popłyną słowa piosenki jakby od Pana Jezusa: „czekam, wciąż czekam na ciebie”. Ludzie sądzą, że lekarz to bogacz, a ja dzisiaj otrzymałem słoik grzybków! Nie mam grosza, a zbierają na wieniec! Tak się składa, że dzisiaj w koronce wypadła: „Pan Jezus oddał wszystko biednym”. Nawet badam taką, a na wizycie u biednego nic nie chcę.
Dopiero o 15.30 płynie koronka do Miłosierdzia Bożego za nędzników poniżających Pana Jezusa. Zreperowano mi koło samochodu (gratis) i otrzymałem torbę pomidorów...”och, Pan jest Dobry! Pan jest Dobry!”
Napłynął obraz s. Faustynki, którą Pan Jezus zapytał: gdzie to niesiesz? (kwiatki dla przyjaznej siostry). Ten obraz przybył w porę, ponieważ miałem kupić kwiaty żonie, ale razem z lampką zawiozłem je pod krzyż za nędzników z dzisiejszej intencji! Jakże tutaj „św. Poniżenie” Pana Jezusa (z mojej modlitwy). Wróciłem do domu i poczułem się w niebie: cichutko tykał zegar, na stole paliła się mała lampka, żona w ciszy czytała modlitwy, syn puszczał „przeboje”, a ja zawołałem z dziękczynieniem do Boga Ojca.
Dopiero teraz skończyłem moją modlitwę z koronką do 5-u św. Ran Pana Jezusa. W telewizji Zygmunt Kałużyński klęczy przed ładną dziewczyną...kiedyś pisał o Panu Jezusie, ale tak samo jak o kimś znanym. Wiem, że jest to znak potwierdzający intencję modlitewną. To dobry człowiek, ale żyje tylko tym światem i jest pewny swej mądrości.
Rozmawiałem z żoną o Mądrość Boga Ojca i wskazuję na dobre zorganizowanie naszego zesłania. Nie można mieszać Światła z ciemnością, zła z dobrem, „tak lub nie”, strona lewa lub prawa!
Teraz w ciszy, w ręku mam maleńką książeczkę "Ekspresjonizm " z drzeworytem Christiana Rohlfs (1849-1938): „Powrót syna marnotrawnego" (1916). To ja jestem tym synem marnotrawnym i Ręka Ojca Prawdziwego jest na mojej nędznej głowie! Jego Miłosierdzie daje ten akt przytulenia...
Jakże zadziwiony czytam w „Echo” Medziugoria, że mam zbliżyć się do Pana Jezusa, który czeka na mnie, by uczynić mnie Swoim apostołem. Pan Bóg potrzebuje odważnych, którzy podejmą się niszczenia dzieł szatana, a ja sam zostanę oczyszczony w próbach!
APeeL