Lud Boży - w zimnie i deszczu - czeka pod Domem Pana, bo nie ma kościelnego, a organistka mająca dwa kroku z domu zakonnego codziennie spóźnia się.
Ja do pracy przychodziłem wcześniej, a po dyżurze w pogotowiu (jeden budynek) otwierałem przychodnię zziębniętym chorym. Kiedyś dyrektorka przychodni zapytała z pretensją: dlaczego to czynię?
Wyjaśnię, że nadal jestem traktowany jako szpieg i w podtekście "na pewno mam w tym jakiś niecny cel". Nigdy nie była na piętrze i nie widziała kłębowiska ludzkiego (w środy i piątki przyjmowałem chorych - bez wytchnienia - od 7.00 do 18.00).
Z drugiej strony jeden z kapłanów wcześniej zaczynał nabożeństwa, a inny - od czasu do czasu - zapominał o swojej mszy. Nasz pan kościelny w miejscu świętym nigdy nie splami się komżą! Łatwo widzi się wady innych, a sam przez długi czas lekkomyślnie marnowałem własne życie (hazard i drinkerstwo).
Przepłynęły sytuacje w których mogłem spowodować śmierć chorego i umrzeć jak poganin. W sercu pojawili się skrzywdzeni. Wielu z nich już nie żyje i nie mogę tego naprawić…wołam teraz za ich dusze.
Teraz kapłan wzywa lud, aby przedstawił Panu swoje prośby. Ja tylko dziękuję, bo przypomniały się słowa Zbawiciela, aby za wszystko dziękować. Tego trzeba się nauczyć. To wyrywa się w różnych, nagłych sprawach i daje dowód Panu, że widzisz Jego wsparcie…w małym i dużym. Główna wdzięczność dotyczy Miłości Boga. Komunia Św. pękła na pół, a to oznacza czekające mnie cierpienie. Co zdarzy się dzisiaj?
W przychodni trafiłem na straszliwy nawal chorych, a w tym czasie 90-letnia babcia - kilka razy wzywała mnie - do chorego syna...trafię tam dopiero w ciemnościach! Ponieważ miał zapalenie płuc wymagał transportu karetką, ale kolega odmówił zabrania, ponieważ „nie zostanie przyjęty”. Przybył też obcy pacjent - jak się później okaże - z nowotworem płuca.
Ostateczna intencja modlitewna napłynie w nocy: pojawią się obrazy dróżników zapominających o szlabanach, kierowców jeżdżących na łysych oponach, rządzących, którzy nie widzą ludu pracującego i biednych...także kolega, który nie chciał pomóc ciężko choremu.
Przypomniały się też inne zdarzenia: dyspozytorka pogotowia nie przyjęła wezwania do chorego, matka zostawiła bez opieki dwójkę dzieci (spadły z wysokości), pomylono denatów podczas pochówku, policja nie przyjechała do latającego z siekierą, a taksówkarz oraz lotnik prowadzili swoje maszyny po spożyciu ”coś tam, coś tam”...
Teraz, gdy to przepisuję (10.12.2018) Sejmowa Komisja Śledcza ds. wyłudzeń VAT na której męczy się b. minister finansów Jacek Rostkowski, który twierdził, że na 500+ dla dzieci „pieniędzy po prostu nie ma!” W tamtym czasie na blogu Janusza Palikota zapytałem: czy znalazł już dla siebie odpowiednią celę więzienną?
Wróciła też sprawa napada na mnie w której wzięli udział lekarze z samorządu lekarskiego. Jak wielkie jest lekceważenie swoich obowiązków, a zarazem praw tych, za których odpowiadają...
APeeL