Jest mi przykro, że ludzkość odwróciła hierarchię miłości...Bóg Ojciec jest w niej na końcu lub Go nie ma. Piszę to z wieloletniej obserwacji oraz codziennych kontaktów z ludźmi. Sam zobacz wokół jak pięknie mówi się o miłości do zwierząt, a nawet o zabijanych karpiach na Wigilię. 

   Z książeczki małej Tereski płyną słowa Pana Jezusa; „trzeba miłować jak siebie samego”. Wzrok zatrzymała para zakochanych z reklamy oraz wczorajszy reportaż o sektach, gdzie Pana Jezusa mieszają z seksem. W kościele moje serce zalał ból, ponieważ odczułem cierpienie Zbawiciela. Napłynęły obrazy;

- trzech moich sióstr mających powikłane życie (związki nie sakramentalne)

- porzuconej przez męża

- żyjącego z handlu „kościelnego” , gdzie w piśmie ateistycznym podaje cene opłatków

- świątyni w Indiach z figurami zboczonego seksu...w tym współżycie ze zwierzętami

- śmierć w imię Allacha.

    Pan Jezus mówi o Janie Chrzcicielu, który dał świadectwo prawdzie, a „Ja mam świadectwo większe od Janowego”. Proszę Boga „za tych, którzy wypaczają miłość”. Popłakałem się przed Eucharystią, a siostra właśnie śpiewała; „Przyjdź mój Panie, przyjdź mój Boże”...

    Zaczynam pracę, a serce zalewa niewypowiedziana miłość do Pana Jezusa z pragnieniem Tamtego Świata. W tym widzę zarazem moją odpowiedzialność za świat (zbawianie innych), a z zabranej kasety płynie muzyka „Resurrexit”...z radością ze Zmartwychwstania Pana Jezusa.

   Nie wypowiesz bliskości Jana Chrzciciela, który wyzbył się wszystkiego dla Boga Ojca. Dusza wprost krzyczała „Jezu! Jezu!”, a pacjenci wchodzą z „ważnymi” sprawami; przestraszona śmiercią, bólem „serca” (naderwany przyczep mięśnia piersiowego) i z naczyniowym bólem głowy.

   W moim sercu nadal trwał pokój i miłość Pana Jezusa. Piszę to, aby pokazać moje cierpienie wynikające z łaski wiary, bo w tym momencie pragnę Królestwa Bożego, a jestem ściągany na ziemię.

   Pragnę mówić o Bogu, Jezusie i Niebie, a w tym momencie w gabinecie zabiegowym trafiam na twardego ateistę. Mówię mu o Ojcu i życiu prawdziwym, a on kwituje to jednym słowem; i l u z j e!  Dodaję, że "wiem, że jest Niebo", a on to potwierdza wskazując ręką na niebo! Proponuje książkę, a on mówi, że „napisano wiele”.

   Smutno mi, bo to ciężki bój o duszę! Pan nagradza to napływająca słodyczą w której wołam „Jezu! Jezu!”. Podjechałem pod krzyż; zapaliłem trzy lampki i przybiłem do krzyża mały wieniec. „Patrzy” Pan Jezus w koronie cierniowej, a łzy zalewają oczy.

    Teraz pokazują wojnę w Czeczeni. Sowiecki dowódca wyszedł do kobiet i odmawia atakowania.  Jeszcze film o wydarzeniach w kopalni „Wujek”. Bracia mówiący tym samym językiem zabijają.

   Płynie Msza św. a w telewizji padnie pytanie; czym byłoby nasze życie bez miłości? A Pan Jezus mówi do Vassuli, aby „stała się żyjącym znakiem Jego wielkiej Miłości”.

    Teraz Pan Jezus mówi do mnie; „Mam jeszcze wiele rzeczy ukrytych w Moim Najświętszym Sercu do ujawnienia /../ powoli będę odkrywał przed tobą /../ i krok po kroku poprowadzę cię /../ objawię ci mój przyjacielu bogate dzieło Nadziei, Mądrości i Wiedzy /../". 

    Pocałowałem uśmiechniętą Twarz Pana Jezusa i podziękowałem za ten dzień życia...

                                                                                                                              APeeL