Podczas przepisywania, opracowania i edytowania dziennika duchowego wyraźnie widzę pomoc Ducha Świętego. Ta intencja wykluła się w sercu po naprawie stłuczki samochodu, którym jechałem  na Mszę św. o 6.30...po nocnej zmianie pracy na Poletku Pana Boga. W tym czasie dziękowałem św. Józefowi za pomoc, a serce zalewała radość Boża.

     W czytaniach usłyszę podziękowania:

1. Anny za narodzenie Samuela (1 Sm 1,24-28), która przybyła z wymodlonym chłopczykiem i wołała: <<O tego chłopca się mdliłam, i spełnił Pan prośbę, która do Niego zanosiłam. Oto oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu>>.

2. Elżbiety, która na starość zaszła w ciąże i wczoraj poczuła w obecności Maryi poruszenie się dzieciątka w jej łonie (Łk 1, 39-45)

3. Maryi za wcielenie Syna Bożego (Łk 1, 46-56), która rzekła: << Wielbi dusza moja Pana /../ Bo wejrzał na uniż swojej Służebnicy /../ >>.

   My nie jesteśmy wdzięczni naszemu Tacie za wszystko, a przecież (Ps 1 Sm2): „Łuk potężnych się łamie, a mocą przepasają się słabi. /../ Pan daje śmierć i życie /../ czyni ubogim lub bogatym, poniża i wywyższa /../ Biedaka z prochu podnosi /../”.

    Przecież tak było ze mną...gdzie trafiłbym wówczas po śmierci z pięknym pogrzebem? Czy możesz zrozumieć moją wdzięczność za wysłuchanie przez Boga Ojca modlitw pacjentek?

    Dam praktyczne spełnienia moich próśb do Boga Ojca:

1. po zachorowaniu na dziwną anginę, która dawała niejasną słabość, dreszcze i bóle gardła. W prowadzeniu odkryłem, że jest to mononukleoza zakaźna (choroba wirusowa), której nigdy w życiu nie rozpoznałem.

    Jeden z kapłanów podawał Eucharystie ze śliną innych, a tą droga przenosi się to zakażenie. Nie wymaga leczenia, jej objawy trwają nawet pół roku, a dokuczliwe jest ogólne osłabienie (na szczycie objawów nie miałem siły chodzić). Bardzo szkodzi leczenie antybiotykami...

2.  w sprawie zaburzenia rytmu serca po "obowiązkowym" szczepieniu przeciw grypie. Poprosiłem w modlitwie o pomoc, bo przybyła do nas kardiolog i z natchnienia Bożego zapisała mi lek Co CorCor.

   To nie był koniec pomocy, bo trudno jest ustalić dawkę leku: okazało się, że potrzebuję 1.75 mg/dobę, a nie ma takiej tabletki (1.25 i 2.5 mg)...muszę częściej brać 1.25 mg/dobę. Po dawce 2.5 mg/dobę upadłem  i mogłem zabić się o kran (daje spadki ciśnienia).

   Nauczyłem się sprawdzać tolerancję na dany lek, jego skuteczność oraz dawkę przy pomocy wahadełka. Nie wolno tej metody stosować w sprawach naszego losu, bo wmiesza się Szatan.

3. tak też będzie z lekiem neurologicznym...dawka musi być precyzyjna, bo za słaba nie działa, a zbyt mocna daje objawy uboczne.

   Przypomniała się pacjentka, która umierała w moim gabinecie lekarskim i została uratowana podanym z Nieba rozpoznaniem: osty zator tętnicy płucnej! Powiedziałem jej to, a przyniesione kwiaty zaleciłem podarować Matce Bożej z zaproszeniem do uczestnictwa w Mszach świętych.

   Wielka jest nasza niewdzięczność, a nawet złorzeczenie, gdy nie otrzymujemy tego czego żądamy w modlitwach! W pobliskiej kaplicy kapłan daje dyplomy za zamówienie Mszy Św. i dopuszcza do głosu chwalących solenizantów, a nawet śpiewają takiemu jak papieżowi: „życzymy, życzymy...”. Wielu robi łaskę Bogu przychodząc w niedzielę do kościoła...

                                                                                                                                     APeeL