Dobrze, że posłuchałem zaproszenia na poranną Mszę św. bo po obiedzie spałem twardo do 17.00.  Zapisuję przeżycia tego dnia, a z telewizji płyną obrazy: pokąsania przez psa i atak rekinów.

   W kościele serce zalała radość podczas czytania (1J2, 29-3, 6) o Miłości Boga do nas. „Ziemia ujrzała Swego Zbawiciela”. Św. Jan Chrzciciel wskazał na Pana Jezusa: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”...

   Po Eucharystii zawołałem tylko: „Jezu! Jezu! to naprawdę jest Twoje Ciało i Twoja Krew...jam nie godzien Twoich darów i Twoich łask”. To był krzyk nagle obdarowanej duszy. Nie mogłem wyjść z kościoła, trwała słodycz i pokój, ale demon nie śpi, bo pokój to dar „w naczyniu glinianym”.

   Po ruszeniu samochodem i włączeniu przymarzniętych wycieraczek (- 20 stopni C.) spalił się bezpiecznik. Podobnie jesteśmy nieświadomi zagrożenie duchowego...

    W przychodni było dużo pacjentów, nie mogłem wyrwać się na wizytę do złamania i musiałem wezwać karetkę. Z telewizji popłyną obrazy: zablokowanych w śniegu, połamanych i zamarzniętych, stłuczek samochodów, pękających domów nad Metrem...

   Pokażą też obrazy uszkodzeń sieci, elektrowni w wyniku mrozu i śnieżycy. Trwał też sztorm na Bałtyku z niszczeniem mola w Sopocie, a zarazem budowane pole kempingowe (sztuczne z kamieni i piachu na Helu). 

Tak się składa, że przepisuję to 02.01.2018, a trwa wichura, śnieg zasypał Wrocław, a na trasach szybkiego ruchu wiatr stawiał w poprzek TIR-y, a jeden z nich spadł z nasypu przed wiaduktem.

                                                                                                                            APeeL