Zbudziła mnie krzątanina żony, a moje serce było pełne słabości i niechęci, a Szatan wówczas podsuwa ludziom niechęć do wszystkiego, a szczególnie do Boga i wiary...moim wypadku chodzi o opuszczenie Mszy Św.
Przełamałem zaspane ciałko, ale do kościoła jechałem, bo musiałem podwieźć syna do autobusu, który spieszył się. Nagle napłynęło: „przecież prosiłeś o błogosławieństwo Boga Ojca!” Przed Domem Pana pocieszyły mnie piękne kolory nieba na horyzoncie...od czerwieni poprzez zieleń z różnymi odcieniami.
Od Ołtarza Św. popłyną słowa (1J 4,7-10) o Bogu, który jest miłością /../ każdy kto miłuje,narodził się z Boga i zna Boga /../ On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”.
Poprosiłem Matkę Bożą o pomoc w odczycie intencji modlitewnej i wyczułem, że ten dzień mam ofiarować Bogu Ojcu (Mszę św. z Eucharystią oraz pracę na dyżurze w pogotowiu), bo wielu jest proszących, a mało ofiarnych. Przecież tak było ze mną...żona wolala tak jak matka św. Augustyna.
W pustym pokoju lekarza dyżurnego moje serce zalała tęskna miłość: „Ojcze mój! Prawdziwy, Jeden Jedyny i Ostateczny, Panie mojego życia i wieczności. Ty Byłeś, Jesteś i Będziesz...Ojcze mój! Ty kochasz aż do płaczu i pochylasz się nad każdym bratem Pana Jezusa!”
Po chwilce do duszy napłynęła Radość Boża, której towarzyszył tak potrzebny pokój. W takim stanie - przy pięknych piosenkach - pragnę jednego: chwalić Pana z dawaniem świadectwa wiary!
Jakże pasuje daleki wyjazd, bo zacząłem odmawiać moją modlitwę (od "św. Osamotnienia Pana Jezusa"), bo nie otwierają drzwi Zbawicielowi ("kolęda"), króluje i rośnie wiara w nic (ateizm), wzrasta moc masonerii, preferowani są bluźniercy i wrogowie Boga Objawionego.
„Jezu! Miłości moja! Bądź uwielbiony i zmiłuj się nad wszystkimi niechętnymi Twojemu Ojcu. Matko Miłosierdzia módl się nad nimi. Ojcze Przedwieczny przyjmij św. Osamotnienie Syna Swego na przebłaganie nad niechętnymi Tobie”.
Babuszka zbadana, także wnuczki...spotykam znajomych, a utykający młody człowiek życzy mi łask Bożych i mówi „Bóg zapłać”! To naprawdę najwyższa zapłata...
Na ponowny wyjazd zabrałem „Prawdziwe Życie w Bogu”, gdzie Pan Jezus mówi do mnie: „Każda dusza, która Mnie kocha, wynagradza za swoje błędy z przeszłości. Miłość i skrucha, które otrzymuję od tych dusz, pocieszają Moje Zranione Serce, łagodzą Sprawiedliwość Mojego Ojca i łagodzą Jego samego. /../ Nie jesteście liczni, ale nawet ze względu na tę małą liczbę, Ręka Mojego Ojca łagodnieje".*
Tak jest naprawdę, bo uczestniczę w boju duchowym, dlatego wszystko mam ukazane: „To jest Święta Walka miedzy Świętymi i upadłymi aniołami z Otchłani." Nie odzywam się do personelu, siedzę skulony i malutki...nie ma mnie dla świata.
Jakże pasują teraz słowa Vassuli Ryden, które zmienione płyną z mojego serca (8.11.1989):
<<Ojcze mój! Uczyniłeś dla mnie wielkie rzeczy, wzniosłeś do Siebie moją duszę i pozwoliłeś mi żyć w Twojej światłości.
Wskrzesiłeś mnie Ojcze!
Wyzwoliłeś z mocy szatana!
Napełniłeś Bożymi Barami!
Kocham Cię Ojcze mój...kocham.>>
Teraz tłuczemy się po dołach do odległej wioski z umierającą babuszką...jakże marzy się dla takich osób hospicjum. Dzisiaj jest pogrzeb człowieka w moim wieku, a przypomina się moja prośba skierowana do jego siostry, aby „w Imię Pana Jezusa pogodziła się z mężem”. Nie wiem czy to uczyniła...
Po koronce do Miłosierdzia Bożego z zabranej kasety padną słowa naszego papieża, że „mam obowiązek dawać świadectwo”. Wyszedłem i usiadłem na pniu powalonego drzewa.
Ile radości daje człowiekowi dar Nieba jakim jest modlitwa czyli rozmowa z Bogiem Ojcem, a mam odczucie Jego Obecności. W tym czasie wyraźnie uśmiecha się Pan Jezus z Całunu i mówi: „Nasza Obecność jest również tajemnicą. Powinniście zawsze pamiętać, że NIGDY nie jesteście sami”.**
Ja wiem o tym, a teraz w prowadzeniu duchowym czytam słowa z art. prof. dr hab. Andrzeja Szyszko-Bohusza („Nie z tej ziemi” listopad 1991 r.): „Bóg-Absolut jest wszędzie /../ człowiek pragnący zjednoczenia z Bogiem winien realizować to pragnienie w każdym oddechu swojego życia." /
Później padłem na kolana i w ciemności kontynuowałem odmawianie mojej modlitwy, a jakby na znak podczas „św. Agonii” zerwano na wyjazd do „bojącej się nocy”, której pomogła chwilka rozmowy.
Jak wielką łaską jest każdy dzień mojego życia. Pisałem to na maszynie przez 1.5 godziny - czy na darmo? Cóż czynili w tym czasie inni? Chodzili z kąta w kąt i krążyli wokół mojej osoby, bo - podczas trwającej nadal okupacji - trzaskanie na maszynie kojarzy się z wrogami ludu i szpiegami.
Wcale nie dziwi zabijanie takich, ale "spojrzała" książka „Rzecz o Aniołach” i przypomniała się moja prośba o ochronę św. Michała Archanioła. Tuż przed północą podziękowałem za ten piękny dzień…
APeeL
* Zeszyt 38 - Misja Vassuli Ryden
** „Prawdziwe Życie w Bogu” T III str. 316