Żona już krząta się, a moje serce jest ciężkie i pełne złości na wszystko i wszystkich. Wprost chciałbym wykrzyczeć moje nieszczęście...w telewizji! Przepływają służący obcemu mocarstwu ze zbrodniczym działaniem NKWD. 

     Nie chce się wstać, ale napływa refleksyjne zapytanie o zakonników. Tak, przecież oni wstają często po nocach...także nie chce im się, ale czynią to dla Pana! W jednej sekundce staje się jasne dlaczego ludzie przyjmują takie wyrzeczenia...niby nonsensowne. 

   Nagle serce zalała radość i pragnienie biegnięcia do Pana! Płynie mój zestaw modlitw z zawołaniami o pokój, a na ten moment Pan Jezus mówi do mnie z "Prawdziwego Życia w Bogu”...„Wynagradzajcie miłością za nienawiść, przebaczajcie, przebaczajcie /../ żyjecie teraz w trudnym okresie, kiedy Mój nieprzyjaciel rozciągnął jak zasłonę swoje panowanie /../".

   Napływa wielkie pragnienie przyjęcia Eucharystii i modlitwy, nic mnie nie obchodzi...padłem na kolana i w ciemności popłynie wołanie o pokój. Podczas Mszy św. trafiłem na czytanie o niedoli niepłodnej Anny (1 Sm 1,1-8), a w moje serce dotarły Słowa Pana: „Czemu się smuci twoje serce. Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej /../?"

- Tak, tak Panie mój...cóż to wszystko oznacza, a w tym moje udręki? Przecież Ty Jesteś! W tym czasie psalmista pyta też ode mnie: „Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył?”, a Pan Jezus właśnie powołuje na Apostoła mojego imiennika ...Andrzeja!

   W jednej sekundce poczułem obecność Boga Ojca i to, że moja ścieżka jest wyznaczona „dla szkolenia innych”...tak twierdził o swojej posłudze oficer polityczny z jednostki w której pracowałem. Bóg Ojciec wie o mnie, to wszystko dzieje się za Jego Wolą, a ja mam to przyjmować z radością! 

   Radość i Pokój Boży zalały serce...Eucharystię ofiarowałem w intencji tego dnia. Dwa razy uciekałem - w środku Mszy Św. - z powodu siadających za mną! To zarazem sprawiło, że znalazłem się pod Wizerunkiem Boga Ojca na sklepieniu kościoła. Dopiero teraz, z sercem pełnym radości biegnę do pracy i nic nie obchodzą mnie „towarzysze” (od towarzyszenia).

    Teraz raduje się z pacjentką, która otrzymała rentę...niepotrzebnie obdarowuje mnie, a z rozmowy wynika, że ojciec porzucił ją w kolebce! Jeszcze żyje, ma inne dzieci, a ona pragnie go poznać. Pragnie mieć jego zdjęcie! Proszę, aby przebaczyła mu, napisała, zaprosiła, pojechała.

    Zaczyna się dzień normalnej „młócki”: przepływają zapalenia gardła, dziadki, ciężko poszkodowani i udający chorych, „całujący raczki”, weterani walki o władzę ludu i przestraszeni.

   Nagle zrozumiałem atak złego oraz napór „towarzyszy”: dzisiaj jest szczyt NATO, a ja jestem BNO - Bardzo Niebezpiecznym Osobnikiem! Przed wyjściem na spacer wzrok zatrzymała książka „Marcin Luter”, gdzie są słowa o wypaczeniach hierarchii. 

   W czasie przyjęć pacjentów mieszała się radość Boża z tęsknotą za Bogiem Ojcem, którą zawsze wywołują smutne melodie. W tym czasie przybyła porażona z mężem...prawie synem oraz 62 letnia porzucona przez 90 latka. Ja wiem jak przebiega pierwsza niespełniona miłość, a na tym tle miłość ostatnia czyli do Pana Jezusa.  

    Podczas powrotu do domu popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego oraz moja modlitwa w intencji tego dnia: za tych, którzy są za zasłoną panowania Szatana, aby przejrzeli. Z wystawy patrzyły książki: „Masoneria” i „Nieboska komedia”. Jeszcze sprawa Św. Inkwizycji, a będę słuchał wynurzeń ks. prof. Józefa Tischnera, który: „szuka prawdy często gorzkiej”!

   We włączonym odruchowo telewizorze trafię na reportaż o wojnie niemiecko – bolszewickiej z szatańską obsesją Stalina: właśnie wymordował swoich najlepszych lotników, a gen. Karola Świerczewskiego przebito sztyletem! Tam też pokazano Pana Jezusa podnoszonego na krzyżu, któremu podano papierosa! „Jezu mój! Jezu! Ile jest możliwości upodlenia Twej Męki!” 

   Teraz potwierdza się ostatecznie intencja dnia, bo w programie „Melodie duszy” pięknie śpiewa niewidomy Mikołaj Prokopiuk z Trywieży k. Białegostoku, który uświetniono nałożonymi obrazami naszego życia (palące się ogniska, domy, lud pracujący, a nawet Syberia) z obrazami Boga Ojca i pogłosem.

   Podczas modlitwy zrozumiałem, że mój los i niewidomego grajka jest podobny, bo obaj chwalimy Pana Jezusa. W czasie jego występu wołałem do Boga: „Ojcze mój, który Jesteś z każdym, a chwali Cię niewidomy, który nie zna wyglądu swojej żony”. Ujrzałem też, że przed dużymi przeżyciami duchowymi Szatan atakuje nas ze wściekłością.

   Podziękowałem za ten dzień…                                                                      APeeL