Po zerwaniu się ze snu zaprosiłem do mojego domu Dzieciątko Jezus. Człowieka normalnego zdziwi fakt, że tak myśli lekarz, człowiek poważny, ale ja opisuję to, co przeżywam i nic nie zmyślam.

    Zarazem nikogo nie dziwi fakt, że wnuczek po przebudzeniu woła: "dziadek!”. Czym różni się dziecko od sługi Pana, dziecka Boga...”jeżeli nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”. Pan Jezus mówił językiem teologicznym, który wywoływał i wywołuje szok, bo „kto się ponownie nie narodzi...kto ogląda się wstecz i przykłada rękę do pługa”, itd.

     Ludzie normalni są mądrzy i pewni swego, a wystarczy jakieś nieszczęście lub kataklizm, aby odkryć naszą nędzę. Wyobraź sobie większą awarię, a wystarczy braku prądu i powstaje wielki problem (komputery, banki, lodówki, ruch uliczny, ciemności). Właśnie premier pojechał na zasypane przez śnieżek województwo lubelskie.  

     W kościele trafiliśmy na Mszę świętą zamówioną przez uczestników pogrzebu sprzed 30 dni na którą nikt nie przybył...byliśmy tylko z żoną. Wyobraź sobie takie nabożeństwo za twoją duszę! Na pewno chciałbyś krzyknąć do znajomych, ale to nic nie da, bo nawet moje trzykrotne zaproszenia są nieskuteczne. Wielu mieszka bardzo blisko kościoła, ale nie chce odwiedzić Pana Jezusa. 

    Dzisiaj Dawid sprowadził Arkę Bożą...wśród tańca uwielbienia oraz radosnych okrzyków całego domu izraelskiego i grania na rogach. W tym czasie składano dary ofiarne, a on błogosławił lud w imieniu Pana Zastępów. Później każdy otrzymał bochenek chleba, kawałek mięsa i placek z rodzynkami. 2 Sm 6 

    Eucharystia ułożyła się w zawiniątko (dar). Demon nie lubi, gdy zapraszamy Pana Jezusa do naszego domu, serca i życia. Właśnie podszedł do mnie proboszcz i przerwał uniesienie duchowe. To sprawiło, że zapomniałem o Dzieciątku Jezus...tylko dusza wciąż śpiewała piękną kolędę o nieznanej nazwie.

    Dodatkowo trafiłem do biura, aby zapłacić OC kierowcy, a na moich oczach mogła zabić się jedna z pań („pomyliły jej się nogi”)...upadła i uderzyła głową w drukarkę tuż obok ostrego rogu stolika. W domu spaliło się gniazdko, niepotrzebnie dzwoniłem myląc numer telefonu, spadały rzeczy, a serce zalewała złość. 

    W ręku znalazła się ulotka: „Ubezpieczamy od deski do deski” (chodziło o narty), ale mnie to skojarzyło się z deskami grobowymi (trumną). Dobrze zorganizowana jest obsługa naszego ciała, ale całkowicie pomija się duszę. Brakuje agend, które za opłatą poprowadziłyby zagubionych i poszukujących sensu życia...przed odejściem z tego świata!

     Przecież wielu chciałoby się spotkać z takim lekarzem jak ja, a ja chciałbym prostować ludziom ścieżki duchowe. Właśnie w telewizji „śniadaniowej” kolega specjalista mądrzy się na temat diet. Człowiek zdrowy, mający smak ma zalecane jakieś ograniczenia, które są szkodliwe. 

    Jeden pan z USA zrealizował mój pomysł, ponieważ odkrył, że ma dar egzorcyzmowana. Jeździł i wypędzał z ludzi złe duchy. Wszyscy się od niego odwrócili, ale on wiedział, że to jest jego ostateczne powołanie.        

    Naprawdę zapomniałem o Panu Jezusie, który następnego dnia powie: „Ja o tobie nigdy nie zapomnę”. Tak też się stanie, bo Maleńki Jezusek przybędzie do mojego domu 01 lutego 2014. W kościele pospieszą się z rozbiórką Bożej Stajenki i Zbawiciel dalej musi się tułać po tym świecie.

    "Nie było miejsca dla Ciebie"...                                                            APEL