W środku nocy – podczas modlitw – Szatan atakował mnie stałym „zestawem”: bolszewicy, kapusie, fałsz, moja krzywda, „patrioci”, „wyzwoliciele”, perfidni zdrajcy, judasze w skórach baranków. Celem życia takich jest śledzenie, donoszenie i łapanie szpiegów, a przecież bolszewicy wymordowali nawet prawdziwych komunistów.

   Wróciłem z wyjazdu karetką, ale nie mogłem spać, bo „nadawała” (jestem telepatą) chora z nerką. Zerwałem się równo z biciem dzwonów kościelnych i spokojnie przygotowałem się do zdania dyżuru. Dobrze, że posłuchałem natchnienia. bo trafił się wyjazd, a w przychodni nie będzie pediatry (wyjechał do wypadku)! 

   Po zakończeniu pracy z włączonej kasety popłyną słowa piosenki: „Ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłem! Znalazłem list...od Niej, że mnie kocha”. Myśli uciekły do Matki Najświętszej, bo właśnie przysłano list ze Zgromadzenia Księży Marianów. W bólu natychmiast poznałem intencję modlitewną dnia.  Dobrze, że jestem już sam w gabinecie lekarskim, bo popłakałem się podczas zapisywania tych przeżyć...

   Ze łzami w oczach wracałem do domu...już jako pomocnik Matki Pana Jezusa. Na ten moment książka „Klejnoty Jasnej Góry” odtworzyła się na obrazie Matki Bożej, a słodycz i pokój zalały serce. Przed Mszą św. wieczorną znalazłem się przed stajenką z Jezuskiem, gdzie Bóg Ojciec wprost wyłożył mi wcielenie Swego Syna w ludzkie ciało.

   Przypomniał się poród z ostatniego dyżuru w nędznej chatce i wówczas zrozumiałem jakich udręk doznała Matka Pana Jezusa. Nawet takiej chatki nie miała, bo „nie było miejsca dla Ciebie”. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że Pan Jezus przybył do nas w sposób cudowny: przeszedł przez powłoki jamy brzusznej...”Dziewica teraz i zawsze”!

   W intencji tego dnia przyjąłem Eucharystię, a wzrok przykuł napis „Wielka Miłość”. Jakże piękne jest moje obecne życie. Czego ludzie szukają na tym świecie?

   Większość odrzuca Matkę, Pana Jezusa i Boga Prawdziwego...wolą wygnanie i to życie. Ja stałem się synem Matki (przyjęcie do zgromadzenia)...dlatego Szatan atakował mnie w nocy. Zarazem wzmacniająca słodycz zwiastowała cierpienia duchowe...

   Ile łask daje nam Pan Jezus, a największą z nich jest uczestnictwo w Mszy św. Większość to odrzuca, dziwi się moim zapraszaniem, bo przecież chodzą do kościoła w niedzielę! Ilu kolegów lekarzy wyśmiewa „wywalanie języków” z kompromitacją, że - wykształcony lekarz klęka na oczach wszystkich - przed Eucharystią („aktorstwo”).

    Na ten czas oglądałem film „Kalejdoskop”, gdzie rozdzielono dzieci, które straciły matkę (zabójstwo). Ilu nie zna Matki Prawdziwej. Właśnie „Koran” otwiera się na rodzinie Imana (Sura III, str. 67):

    „Oto powiedzieli aniołowie: O Mario! Bóg zwiastuje Ci radosną wieść o Słowie pochodzącym od Niego, Którego imię Mesjasz, Jezus, syn Marii. On będzie wspaniały na tym świecie i w życiu ostatecznym i będzie jednym z przybliżonych. I będzie przemawiał do ludzi już w kołysce, a także jako mąż dojrzały i będzie wśród sprawiedliwych”! Zarazem dziwne jest, że Syna Bożego traktują jako proroka mniejszego od Mahometa!

    Ze łzami w oczach wołałem do Matki Bożej, bo tyle wieków czekano na Pana Jezusa, a teraz jest odrzucany i dalej mordowany. Nie chcą także Jego Matki wybranej przez Boga Ojca!

    Właśnie płynie piosenka: „gdzie się człowiek schronić ma? Gdzie ma pójść jak nie do Matki, która ukojenie da /../ Madonno, Czarna Madonno jak dobrze Twym dzieckiem być”. Właśnie ten wizerunek Maryi towarzyszył mi na dyżurze w pogotowiu.

    Jak staruszkowie rozmawiamy z żoną w ciemności. Przypomina się umęczenie spowodowane przeprowadzkami. „Dziękuję Ci, Panie Jezu za ten dzień”...

                                                                                                                            APeeL