Wczoraj popłakałem się podczas powrotu do domu, ponieważ w Świetle Bożym ujrzałem swoje obdarowanie. W nagłym błysku poraził mnie bezmiar łask, ponieważ nie wierzyłem, że dożyję 70 lat.
Dusza wciąż śpiewała: Pan mym Pasterzem nie brak mi niczego, bo faktycznie posiadam wszystko potrzebne do codziennej egzystencji. Ponadto zostałem powołany do głoszenia Słowa i dawania świadectwa wiary, ale najważniejsze dla mnie jest bycie „duszą - ofiarą”.
Zarazem ujrzałem cały świat ludzi niewdzięcznych wobec Boga...stąd płacz, a ja jestem twardy. W wielkim bólu zacząłem modlić się za tych braci i to będzie trwało jeszcze jutro.
Po kilku godzinach snu zostałem obudzony na ostatnią Mszę św. poranną. Za psalmistą wołałem do Boga: Twoja łaska sięga aż do nieba, a wierność Twoja po chmury. Ps 57 Jakby na znak Pan Jezus powołuje dzisiaj Swoich apostołów.
Eucharystia „krążyła” w ustach przy delikatnym wspomaganiu, a później ułożyła się w zawiniątko. To dar Pana Jezusa zapowiadający dobry dzień. Nie wiem tylko w jakiej materii, ale na pewno będę miał pokój, dobre poczucie i moc od Boga w mojej „pracy” duchowej.
Głośno dziękowałem Matce Boże za wstanie na Mszę św. i za emeryturę oraz za bezmiar łask. Przez sekundę wyobraziłem sobie, że nie dotrwałem do emerytury. Błyskawicznie przepłynęły sytuacje w których byłem chroniony, a nawet ocalony przez Opatrzność Bożą. Normalni ludzie mówią wówczas, że "im się udało" lub chwalą się swoim "szczęściem".
Pozostaliśmy w kościele, sprawdziłem czy płoną lampki pod krzyżem i kupiłem „Niedzielę”, gdzie Jan Paweł II wyznał "Jestem bardzo w Rękach Bożych". Łzy zalały oczy, bo wczoraj nie chciałem tego tygodnika, a kupiłem brukowce.
Dzień przebiegał tak jak został zapowiedziany...w ciszy i pokoju, a nawet w kojącym śnie, bo siedzę po nocach... APEL