Nawrócenie św. Pawła Apostoła

    Kiedyś kolega w pogotowiu zapytał zdziwiony: skąd mam taką wiarę, jak to się stało? Ktoś zapyta: czy samemu można dojść do takiej wiary? Każdego zainteresuje cały proces mojego nawrócenia. 

    Właśnie na Mszy św. porannej opowiada o tym św. Paweł, mój profesor teologii.  U mnie było podobnie jak u św. Pawła. „Żyłem, piłem i czerwony sztandar nosiłem”. Na pewno w przepastnych lochach centrali Bezpieki (u przyjaciół na Wschodzie) są zdjęcia z 1 Maja z takim czerwonym sztandarem.

    Koledzy z „władzy ludowej” pierwsi łapali biało-czerwone, bo wiedzieli, że wszystko się dokumentuje i mieli rozkaz udawania patriotów, a nawet katolików niewierzących. Za swoją wierność byli nagradzani, a teraz trwa to dalej...aż do 3-go pokolenia.

    Św. Paweł został wybrany przez Boga, bo znał prawo i był nieprzejednany...taki był potrzebny Panu Jezusowi. Porównując dzisiaj dwóch ludzi: to był prześladowca okrutnik, który stał się barankiem na zabicie. Gorliwie służył Bogu...wg czerwonych braci „jakiejś ideologii”.

    Moje nawrócenie sprawiły modlitwy pacjentek i pacjentów, zamawiane za mnie Msze św. oraz przebłagalne wołania żony. To sprawiło, że w 1986 roku – podczas nocnego dyżuru w pogotowiu – padłem na kolana i przeżegnałem się! Tyle i aż tyle...

    Przeczytaj (kliknięcie w okienka końcowe) dwa zapisy z tego czasu:

18.07.1988 - za pragnących spowiedzi

15.08.1988 - za powracających do Boga...

    Stan na dzisiaj...moja łaska to: mistyka eucharystyczna z charyzmatem odczytywania Woli Boga Ojca. Od czasu nawrócenia żyję tylko wiarą za którą zostałem zabity duchowo we własnym samorządzie lekarskim i to przez kolegów katolików. Moja wiara to urojenie, a później psychoza. Ta psychoza to sowiecka psychuszka.

   No cóż Pana Jezusa ubrano w czerwony płaszcz po wcześniejszym biczowaniu i w ciemnicy „zrobieniu” z Niego króla, któremu szyderczo kłaniano się po nałożeniu na św. Głowę korony cierniowej. Pan miał skute nadgarstki, całe ciało porozrywane po biczowaniu (większość umierała).

    Popłakałem się czytając o Pawle z Tarsu, Apostole (Szaweł, Saul, Szaul, hebr. שאול התרסי Szaul ha-Tarsi – Żyd z Tarsu)...świętym chrześcijańskim męczenniku, który został ścięty.

    Pisał, że „(…) ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.” Ja wiem o tym i nie potrzebuję żadnych cudów, bo Cudem Ostatnim jest Eucharystia! 

    Na Mszy św. porannej niewiele docierało, bo czekało mnie zebranie dowodów przeciw kolegom lekarzom, katolikom, którzy moją łaskę wiary traktują od 10 lat jako chorobę. Chorobą jest 30 lat uczestnictwa w Mszy św. Ile moich intencji obejmowało właśnie ich dusze.

    Ciekawe czy tak potraktowaliby lekarza islamistę, a wiedz, że tylko nasza wiara jest prawdziwa (żadne tam ekumenizmy). Niech zbadają prymasa i papieża, a usłyszą to samo, co ode mnie.

    Wczoraj patrzył Pan Jezus w koronie cierniowej i faktycznie pisałem, dzwoniłem i wysyłałem listy do Naczelnej Izby Lekarskiej (zeszło 12 godzin). Dotychczas nikt nie stanął w mojej obronie.

    Kiedyś na posiedzeniu rady lekarskiej (około 30-40 lekarzy) zapytałem: czy na sali jest lekarz - katolik. Nikt się nie odezwał, wszyscy pochylili głowy, a przecież swoje „nadzwyczajne” zjazdy rozpoczynają Mszą św.

    Po wysłaniu pism wróciłem na Mszę św. wieczorną w ramach podziękowania Bogu Ojcu za pomoc.

                                                                                                                APeeL