Zrywa budzik, bo córka wyjeżdża, wstałem i próbowałem modlić się, ale Zły sprytnie rozpraszał „ważnymi” sprawami. Nim się zauważysz już jesteś nieobecny. Trwa jej konflikt z żoną, która chce dobrze, ale nic nie da odpowiadanie złością na złość.
„Matko moja, obejmij ją Swoją Opieką. Panie Jezu uproś u Ojca łaskę Światła dla niej. Niech ujrzy, co oznacza dom, rodzice...Matko przekazuję Ci niechęć mojej żony do niej, a przez to do mnie”...łzy zalały oczy, odmówiłem cząstkę modlitwy przebłagalnej w intencji córki.
W serce wstąpiła radość i pomyślałem: do kogo i gdzie uciekają się poganie z takim problemem? Na pewno złoszczą się od rana, kłócą i tak żyją aż do śmierci. To sierotki Boże podobne do córki...
Przed rozstaniem wykonałem na jej czole krzyżyk wodą od s. Faustynki, podarowałem różaniec i zaleciłem, aby wstąpiła do kościoła i poprosiła Matkę Bożą o prowadzenie, bo wybrała tkwienie w ciemnościach (Egipcie).
W przychodni spotkała mnie bardzo ciężka praca...po której trafiłem na dyżur do pogotowia, gdzie padłem na kolana i odmówiłem modlitwę przebłagalną. Podczas przejazdu do staruszki kupiłem batony, które smakowały całej załodze. Podziękowałem Bogu Ojcu za wszystko.
Wiem, że moja praca powinna być całkowicie bezinteresowna, ale nie mam siły walczyć i kłócić się z ludźmi...sam lubię wdzięczność i nie wiem, gdzie jest jej granica.
„Proszę wezwać kapłana, przecież pani jest bardzo słaba...dwa razy miała pani utraty przytomności. Przed rokiem była pani u spowiedzi, a teraz mówi pani, że nikt nie wie jak tam jest? Ja mówię pani, że Pan Jezus Jest. Dlatego tutaj mnie przysłano."...
Podczas odmawiania mojej modlitwy znalazłem się ze Zbawicielem na drodze krzyżowej, a najbardziej przeżyłem spotkanie Pana Jezusa z Matką.
„Ojcze! Dziękuję Ci za Twoje prowadzenie od rana...to na pewno sprawiła Eucharystia. Ty, Ojcze wiedziałeś, że dzisiaj będzie ciężki dzień...dlatego dałeś mi łaskę modlenia się i bycia na Mszy Św. Ojcze dziękuję Ci za rodzinę i kłopoty, przecież to próby w których rosnę...dzięki Tobie, Ojcze!”
Z nagłego wyjazdu wybawił mnie kolega, a właśnie na kolanach odmawiałem „św. Agonię” Pana Jezusa. Po chwilce z otwartej Biblii popłyną słowa św. Pawła (Ef. 4, 17-5, 20) zalecające: „abyście już nie postępowali, jako /../ poganie /../ będąc dalekimi od życia Bożego /../ wszelkie zgorzknienie i unoszenie się, gniew, krzyk i złorzeczenie wraz z wszelką złością niech zostanie usunięte spośród was /../
Niegdyś bowiem byliście ciemnością, ale teraz staliście się światłością w Panu. /../ Ćwiczcie się w tym, co miłe jest Bogu i nie miejcie nic wspólnego z płonnymi dziełami ciemności; raczej je zwalczajcie /../."
Jakże człowiek jest prowadzony każdego dnia…
APeeL