Jak nigdy nie miałeś kaca to nie znasz bólu w sercu z powodu upadku! Wstałem dopiero o 9.40, a „Modlitewnik” żony otworzył się na zapytaniu Zbawiciela do Szymona, ale ja wiem, że jest to kierowane do mnie; „Tak, Panie, Ty wiesz. że Cię kocham”... 

    W tym czasie wzrok zatrzymał obrazek Pana Jezusa z Sercem w koronie ze słowami: „Z serca błogosławię cię”. W rozważaniu też było to słowo. Nie wiem jeszcze co to oznacza w dzisiejszym prowadzeniu, ale łzy zalały oczy, ponieważ naprawdę bardzo kocham Pana Jezusa i jest mi przykro za wczorajsze zachowanie.

    Pan Jezus zna moją nędzę i moje serce...nie wymawia mi przykrości, którą Mu sprawiam. Nasze serca reagują inaczej, bo z powodu doznanych przykrości gniewamy się lub milczymy.

   Na ten moment z książeczki „Maryjo dlaczego płaczesz?" (figurka Matki Bożej Niepokalanej z Naju, gdzie Boża Rodzicielka płacze krwawymi łzami) popłyną słowa orędzia Matki do Juli (przekaz z dnia 26 XI 89):

   "Droga do nieba jest męcząca. Ja także - podobnie jak i ty - doświadczyłam słabości. Moja ludzka natura doznała także okropnych cierpień. Dlatego podtrzymuję cię na duchu, bo sam z siebie jesteś  n i c z y m."

   Załatwiam sprawy ziemskie, ale serce jest blisko Pana Jezusa i już wiem, że dzisiejsze modlitwy mam poświecić w intencji błogosławiących Ojca Prawdziwego (tym słowie zawarta jest cała wdzięczność i chwała).

   Zacząłem moją modlitwę z pragnieniem zapalenia lampek pod krzyżem Pana Jezusa. Ważę słowa, omijam ludzi, bo w ekstazie nie ma mnie dla świata. W pewnym momencie pojawiło się odczucie Majestatu Boga Ojca oraz Matki  orędującej za nami. Tego nie wyjaśnię, bo to były błyski Światłości Bożej w tym brudnym świecie z pędzącymi samochodami.

   Po zapaleniu lampek radość zalała serce, a w budce na działce spotkałem Pana Jezusa po upadku pod krzyżem (figurka). Z duszy wyrwał się krzyk: „Ojcze! Jakże wielu jest pełnych wdzięczności, błogosławiących i chwalących Cię...to zwykli ludzie, słabi i często czyniący coś wbrew woli własnej...proszę Ojcze miej miłosierdzie nad nimi (tu padały cierpienia Pana Jezusa z Bolesnej Męki)."

    Teraz przesuwali się święci i niewidoma B. Błoch, która chwali Pana śpiewem i grą na gitarze. Popłynie też czytanie rozmowy Pana Jezusa z s. Faustynką: „Nędza twoja utonęła w przepaści Miłosierdzia Mojego...już o niej nie pamiętam”. Moja modlitwa trwała 2.5 godziny...

    W Domu Pana o 17.00 było trochę ludzi, a przede mną zły kusił dziewczyną z długimi włosami. Wejście kapłana, który dał mi rozgrzeszenie wywołało lekkie drgnienie serca, ale zły podsuwa, że „kapłan podaje Eucharystię, ale tą samą ręką musi rozpinać rozporek”. Ja wiem, że te szyderstwa są od Szatana...

    Teraz zadziwiony słucham czytań (Syr 47,2-11), gdzie jest pochwała Dawida, który „W każdym swym czynie oddał chwałę Świętemu i Najwyższemu słowami uwielbienia z całego serca swego śpiewał hymny /../ świętom nadał przepych i upiększył doskonale uroczystości, aby wychwalano święte imię Pana /../."

   W tym momencie mam ostateczny odczyt intencji, który potwierdził psalmista (Ps 18): „Błogosławiony Bóg mój i zbawiciel. Niech żyje Pan. Niech będzie wywyższony mój Bóg i Zbawca...będę Cię, Panie, chwalił wśród narodów i pieśnią wysławiał Twoje imię.”

    Napłynął obraz kapłana, który z całego serca umiłował Boga i Pana Jezusa, a jego zwierzchnicy wyśmiewali to i szykanowali go...nawet odczułem jego poniżenie! Dzisiaj Herod zlecił ścięcie św. Jana Chrzciciela.

    Eucharystii towarzyszył śpiew „Kochajmy Pana”...chwyciłem twarz w dłonie, a właśnie płynęła litania do Serca Pana Jezusa. Zarazem przypomniała się układana przeze mnie litania uwielbienia Boga Ojca! Tak chciałbym tutaj zostać, ale gasną światła i trzeba wychodzić. Dobrze dzisiaj znoszę post (chleb z solą). Dziękuję Ojcze za ten dzień…

                                                                                                                                  APeeL