W środku nocy zerwałem się z powodu stanu mojej ojczyzny. Napłynęła postać Pana Jezusa, który płakał nad Swoim miastem i Swoją ojczyzną. Padłem na kolana wołając: "Panie Jezu, Ty też tak płakałeś nad Twoim ludem i Twoim miastem, spraw, aby zły utracił moc w mojej ojczyźnie...".
Na Mszy Św. porannej z czytań napłynie, aby „do przełożonych odnosić się z szacunkiem!” Dzisiaj mamy wspólny dyżur w pogotowiu...przekaże mu te słowa. Wczoraj dzwonił „żartując", abym na dyżury nie brał mojej czarnej teczki...
Zrobiono ze mnie szpiega, bo zanotowałem numery rejestracyjne dwóch samochodów (myślałem, że jest to wynik działania kolegi mocnego w WSI na którego zostałem napuszczony)...kartkę spaliłem w naszej kotłowni.
To wszystko, ale dalej trwają głupoty bolszewickie („bolkowizna”), przecież jako szpieg muszę mieć teczkę...najlepiej czarną. Ponadto cały czas pisałem i piszę dziennik duchowy chowając zapiski przeżyć. One mają trafić do wszystkich, ale dopiero po opracowaniu.
Raz naznaczony przez czerwoną zarazę nie wyrwiesz się już nigdy. Minęło tyle lat (przepisuje to 12.02.2019), a moja sytuacja nie zmieniła się. Zastosowano wobec mnie psychuszkę, ale to nic nie zmieniło. Chory psychicznie dalej jestem szpiegiem.
Na przełomie 2018/2019r. w Gold-GSM - w mojej obecności - zrobiono transmisję zawartości mojego komputera. Tak zacięci są bolszewicy, a ten duch wciąż krąży nad naszą ojczyzną...
Zaczynam dyżur, który wczoraj Szatan zalecał zamienić. Zawołałem do Matki, a przebieg dzisiejszego dnia wskazał, że to było kuszenie, bo wszystko poznasz po owocach!
Chwilami trwał nawał chorych, ale lubię dalekie wyjazdy na których mogę wołać do Nieba w moich modlitwach (cały różaniec)...jakże piękna jest to modlitwa, bo jej tajemnice pasują do różnych nastrojów dnia. Dodatkowo wówczas trafiam na różne sytuacje duchowe: krzyże lub figury Matki Bożej.
Wszystko jest darem naszego Taty, w tym możliwość modlitwy. Jak żyłem dotychczas? Obecnie wsłuchuję się w natchnienia dotyczące modlitwy, a po latach będzie to tylko modlitwa serca, zjednanie z Panem Jezusem, na Jego zaproszenie, dla Jego pocieszenia przez współcierpienie!
Tuż przed północą trafiłem na film-reportaż „Ojciec Piotr” o zakonniku. Jakże jest to dla mnie jasne, bo klasztor daje możliwość oderwania się od świata...tam padły też słowa o zbawieniu wszystkich, ale „trzeba drgnąć.” Na kolanach podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień…
APeeL