5.00...nie chce się wstać. Nawet przestawiłem budzik, ale napływa, że „wyśpisz się później”. Smutek zalał serce, bo wielu cierpiących nie może odnaleźć drogi do Boga.

    Zacząłem odmawiać „św. Osamotnienie”, a od ołtarza płynie rozważanie o celu naszego życia...zbawieniu naszej duszy! Pan Jezus właśnie pyta:

    „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją”. Mk 8,35-38

    Przyjąłem św. Hostię w intencji chorych, aby odnaleźli tą drogę i zawołałem: „spraw Panie Jezu, aby zły stracił moc i wielu chorych przyjęło przed śmiercią kapłana”. Komunia święta wywołała w ustach wspaniały smak.

    Wróciła sprawa ciężko chorych, którzy boją się kapłana, bo jego przybycie oznacza umieranie. W nocy czytałem „Kodeks Etyki Lekarskiej” i rozważałem sprawę podtrzymywania życia, przeszczepiania narządów, a zarazem stosowanie eutanazji.

    Szatan z jednej strony zaleca podtrzymywanie życia za wszelką cenę, bo "żyje się raz", zabieranie narządów innym, a nawet zabijanie dla tego celu. Z drugiej strony szepce, aby stosować aborcję i eutanazję.

   Dzisiaj, gdy to opracowuję (11.12.2011) w Holandii istnieją zespoły uśmiercania. Dzwonisz, przyjeżdża karetka i w pełni prawa jesteś zabijany. Na pewno jest tam lekarz...

    Strona Boża: nie ma śmierci, śmierć to życie, ciało fizyczne jest świątynią duszy, trzeba żyć w bojaźni bożej. Nie wolno stosować eutanazji i aborcji, oraz in Vitro. Pięknym czynem jest dobrowolne oddanie życia za innych, w tym podarowanie narządów.

    Kolega lekarz w wieku „odlotowym” stwierdza, że przerywając ciążę nie zabijamy człowieka! Powiedziałem mu: „moim wzorem jest Pan Jezus, jeżeli ma pan inny, lepszy to proszę go wskazać”!

    Pacjentka opowiada o oddaniu znalezionych pieniędzy, a ojciec ziemski obdarował ją za to swoimi. Wyjaśniam jej, że to próba od Boga, bo wszystko jest Jego. Dzisiaj od niechcenia poszedłem sprawdzić kupon „Lotto”, który chciałem wyrzucić, a tam wygrana 250 zł...za znaczki do listów, które wysyłam jako defensor fidei (obrońca wiary). Wszystko jest Stwórcy...

    W pokoju lekarza dyżurnego pogotowia padłem na kolana i wołałem „za cierpiących, którzy nie potrafią odnaleźć drogi do Pana Jezusa”. W chwilce ciszy napisałem też do komisji etyki lekarskiej.

    Z radości po przyjęciu Komunii św. zapomniałem zapalić znicze pod „moim” krzyżem Pana Jezusa. Tak się złożyło, że dwa razy przejeżdżałem tamtędy karetką, ale wstydziłem się poprosić kierowcę o zatrzymanie, bo jest ateistą pewnym, że „po śmierci tylko poklepią łopatami”!

    Skończyłem koronkę do miłosierdzia, a pacjentka dała mi pisemko kościelne, gdzie słowa JP II z dnia 21 X 1992: „choroba, która w codziennym doświadczeniu jest uważana za zagrożenie /../ staje się dla wierzących wezwaniem do >odczytania< /../ drogi do Jezusa i Boga naszego. Dalej „/../ choroba /../ jest widziana /../ jako >Boże nawiedzenie<  z okazją wyzwolenia miłości wobec bliźniego”!

    Dziwne, bo o tym myślałem. Jak JPII „to wykrył”, bo rozważania są całkowicie niezrozumiałe dla normalnych ludzi. Na pewno sprawia to Światło Boga, które u różnych ludzi daje takie samo widzenie problemów.

    W czasie modlitw trafił się wyjazd do chorego psychicznie. Tak jakby szatan chciał powiedzieć: „kochasz chorych? cierpiących?...to zobaczymy”! Pan Tadzio coś bełkocze do siebie, przeklina, złorzeczy i nie wiem czy nie uderzy mnie stołkiem!

   Syn uciekł, a żona była w zniechęceniu i rozpaczy. Usiadłem w ciszy i wołałem: „Matko Boża! Proszę Cię, aby złagodniał i dał się zabrać...proszę Matko...proszę, pomóż!”. Powiesz, że powinienem wezwać policję. Tak, ale czekalibyśmy godzinę, bo dom „daleko od szosy”.

    Pacjent położył się na ziemi, zaczął płakać i złagodniał. Nałożyliśmy mu buty i poszedł z nami do karetki. Przez całą drogę odmawiałem „św. Agonię” z koronką do 5-ciu św. Ran Pana Jezusa „za chorych psychicznie i ich rodziny”. Podziękowałem Matce Bożej za dowiezienie chorego, który ponownie zaczął szaleć w izbie przyjęć szpitala psychiatrycznego.

    Brak lampek pod krzyżem nie dawał mi spokoju. Zawołałem „Pod Twoja obronę” i wyrwałem się na 10 minut z dyżuru. Radość - której nie znają normalni ludzie - wróciła do serca.

    Zdziwiony stwierdziłem, że znajomy przybył z cewnikiem i jest przygotowywany do zabiegu operacyjnego. Jakże marne jest nasze ciało, a tyle lat wiernie służył „władzy ludowej”. Codziennie otwierał swój garaż równo z moim i pozdrawiał mnie z daleka. Z tego powodu później umrze.

    Tłumaczę mu urządzenie tego świata (zesłanie). To „obóz ziemia”, którego królem jest szatan ze swoimi religiami: komunizmem, faszyzmem i kapitalizmem (bogiem dolar). Dzisiaj, gdy to opracowuję trzeba dodać demokrację, gdzie przeważa wola większości, a to jest niezgodne z hierarchią od Boga Ojca aż do mnie i posłuszeństwem („bądź Wola Twoja”). Nikt nie chce państwa katolickiego (cywilizacji miłości), gdzie naprawdę byłby broniony słaby i chory. Nie wejdziesz na tą drogę bez Światła Bożego.

    Tuż przed północą trafił się daleki wyjazd - z przejazdem koło pięknej figury Matki Bożej - nieznaną drogą, co pasuje do intencji. Kończy się dzień postu (kawa oraz 3 kawałki chleba) i spracowania...jakże smakuje jabłko. „Ojcze mój! Dziękuję”!   

                                                                                                                                     APeeL