Na dyżurze w pogotowiu zerwano w środku nocy na daleki wyjazd do porodu. ”Jezu bądź ze mną!”...pasuje cz. radosna różańca, ale kierowca włączył kasetę ze świńskimi nagraniami („mróweczki w majteczkach”...coś w tym stylu).

    "Narodzenie Pana Jezusa", a kobieta prawie rodzi...ledwie zdążyliśmy. Przy ofiarowaniu Pana Jezusa znalazłem się przy starcu Symeonie. Na ten moment z radia popłynie piękna melodia śpiewana przez dziecko: „Jezu mój! Jezu!”

   Jakże piękny film można stworzyć nakładając obrazy: nocy, nieba w gwiazdach, pracy silnika ze stękaniem rodzącej oraz szept „Zdrowaś Maryjo”. Na ten czas znalazłem się na drodze krzyżowej z Panem Jezusem! Teraz w świetle wpadającym do pokoju lekarza dyżurnego wzrok zatrzymał Pan Jezus Miłosierny!

    Dzisiaj zacząłem wcześniej pracę w przychodni, gdzie pięknie grano stare melodie ułożone w ciągi. W sercu pojawiło się odczucie, że Bóg Ojciec pokazuje co oznacza czysta miłość (pierwsza miłość, która u każdego daje cierpienie i nigdy nie spełnia się). Dziwie mnie - na tle miłości do Pana Jezusa - jak można żyć tylko ciałem?

    Z babuszką rozmawiamy o kuszeniu przez Bestię...rozumiemy się, bo przytakuje podczas moich świadectw. Zrywają do napadu padaczki w gabinecie zabiegowym i napadają pilnujący mnie: tego coś „boli”, ten daje kawę i prosi o zwolnienie lekarskie, trafił się nawet taki, co go długo nie było!

    W odczycie intencji pomogła żona, która dzisiaj prosi o to, aby syna nie zwolnili z pracy. Ja ujrzałem tych, którzy żyją z wyzysku innych! Zaniosłem modlitwy babuszce z którą rozmawiałem w pracy, a u niej trafiłem na młodego "lewusa", który żyje na jej koszt (wyżywienie i dach nad głową). Wielki ból zalał serce, ponieważ to potwierdza dobrze odczytaną intencję!

    Natychmiast zacząłem moją modlitwę w intencji tego dnia, którą będę odmawiał aż do Mszy Św. wieczornej. Popłyną śpiewy na głosy, a serce zaleje ból przy słowach Pana Jezusa do Apostołów: „Nie noście ze sobą trzosa ani torby”. W tej intencji Eucharystia.

    Po powrocie do domu musiałem walczyć z pokusą picia alkoholu. Wyraźnie proszono z Nieba, abym tego nie czynił:

- „patrzył” Pan Jezus w koronie cierniowej

- Pan Jezus Miłosierny ze ściany

- Matka Boża z medalionu…

- Jan Paweł II w białej sutannie (zachowanie czystości).

    Wprost mówiono do mnie: „jakże będziemy się cieszyć z twojego wytrwania w pokusie...czy wiesz jak przyjemnie jest, gdy wezwany jest posłuszny, wprost sprawiasz tym radość w Królestwie Bożym!”

   Do spóźnionej kolacji pociągnąłem z butelki - tylko dwa razy, ale to upadek. Dodatkowo przyjechała córka i niepotrzebnie dyskutowaliśmy. W pokoju wzrok padł na słowa z ostatnich czytań: 

   <<Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, bowiem poddany próbie otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują ..

    Jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego…>>

    Tak mała próba, a ja nie wytrwałem, a wprost proszono z Nieba. Teraz żałuję, a wielki ból zalewa serce, bo właśnie pokazują zesłanych na Syberię. To przy okazji było typowe niewolnictwo...nawet wykorzystywanie pracy innych w sposób zbrodniczy!

   Zarazem mam pokazane cierpienie Boga Ojca, bo córka też nie słucha nas...właśnie najadła się tabletek i biega do ubikacji.

                                                                                                                           APeeL